Niemiecki dziennik. Czy Zalando wykorzystuje pracowników z Polski?
Niemiecki związek zawodowy Verdi przeprowadził kolejny strajk ostrzegawczy w centrach Zalando. "Berliner Zeitung" opisuje sytuację w Ludwigsfelde, gdzie 80 proc. załogi to Polacy. Pracownicy z Polski mają nie dostawać dodatków do pensji.
Verdi zorganizował w poniedziałek, 1 grudnia, strajk ostrzegawczy w centrach logistycznych i przed outletami Zalando. Jak zauważa "Deutsche Welle", związkowcy celowo wybrali okres wzmożonych zakupów przed świętami, wskazując na rosnące obroty platformy specjalizującej się w sprzedaży odzieży, obuwia i akcesoriów.
"Podczas gdy Zalando werbuje klientów rabatami, odnotowując rekordową sprzedaż, a jego centra logistyczne w Mönchengladbach, Erfurcie i Ludwigsfelde mają działać na pełnych obrotach, pracownicy jasno dali do zrozumienia: 'Bez dobrych warunków pracy nie ma mowy o płynnej wysyłce'" - pisze "Berliner Zeitung".
W Ludwigsfelde w Brandenburgii, graniczącej z Polską, Zalando zatrudnia ok. 180 pracowników. Według "Berliner Zeitung" ok. 80 proc. załogi pochodzi z Polski, a połowa codziennie dojeżdża przez granicę i pracuje zmianowo między godz. 5:55 a 23:35.
Kolejka do kebaba w Warszawie. Oto "efekt Książula"
"I to bez dodatków za pracę w późnych godzinach lub w nocy" - powiedział gazecie związkowiec z Verdi. "Czy były modowy start-up, a dzisiaj multimilionowa firma z Berlina wykorzystuje polską siłę roboczą?" - pyta "Berliner Zeitung".
Zarobki w Zalando w Niemczech
W Ludwigsfelde ogromna większość pracowników zarabia 2518 euro brutto, co odpowiada stawce 14,53 euro za godzinę, czyli nieco powyżej niemieckiej płacy minimalnej wynoszącej 12,82 euro. Dla porównania w handlu detalicznym w Brandenburgii umowy zbiorowe przewidują 17,76 euro za godzinę, co przekłada się na ok. 400 euro brutto miesięcznie więcej przy krótszym, tygodniowym czasie pracy.
Związkowcy przypominają także prognozę: w tym roku Zalando spodziewa się zysku przed opodatkowaniem na poziomie 550-600 mln euro, co ma odpowiadać ok. 36 tys. euro na pracownika. "Pieniądze są, muszą tylko trafić do tych, którzy je wypracowują. Pracownicy zasługują na swój sprawiedliwy udział" - podkreślał związkowiec w rozmowie z niemieckim dziennikiem.
Zalando odpowiada
W odpowiedzi dla "Berliner Zeitung" Zalando wskazało, że punkt odniesienia stanowią "powszechne w branży logistycznej wynagrodzenia", przy czym nie udziela informacji o różnicach między centralą w Berlinie a centrami logistycznymi. Według Verdi osoby zatrudnione w berlińskiej centrali zarabiają znacząco więcej niż w magazynach.
Na pytania dziennika Zalando wskazało na kilkunastoprocentowe podwyżki w Mönchengladbach i Erfurcie (związane także ze wzrostem płacy minimalnej), wydłużenie urlopu do 30 dni, dodatek świąteczny i wakacyjny oraz inne świadczenia. Jednocześnie spółka relacjonuje, że w miejscach, gdzie pracuje ok. 1800 osób (Mönchengladbach) i ok. 2700 osób (Erfurt), skala akcji protestacyjnej była ograniczona.
"Zdecydowana większość nie brała udziału w strajku, dlatego praca była kontynuowana” - przekazała firma. Zalando, powołując się na ogólnoeuropejską sieć logistyczną, nie przewiduje utrudnień dla klientów.
Wnioski "Berliner Zeitung" dotyczą przyszłości modelu opartego na wysokim udziale dojeżdżających z Polski. "Pozostaje zatem pytanie, czy koncern może na razie utrzymać obecny model z wysokim odsetkiem pracowników dojeżdżających z Polski" - konkluduje autor.