Niezależne, samorządne, niepotrzebne?
Dziesięć lat temu, w ciągu kilku miesięcy, bezrobocie w Finlandii wzrosło z kilku do ponad dwudziestu procent. Finowie poradzili sobie jednak znakomicie, przede wszystkim dzięki pracownikom, zdolnym podjąć wyzwanie technologiczne, które dało im możliwość "ucieczki do przodu". Czy to przypadek, że rola związków zawodowych jest w ich kraju ogromna? - pyta Marek Góra w "Tygodniku Powszechnym".
30.08.2005 | aktual.: 30.08.2005 10:05
25 lat temu powstała “Solidarność”. Ta ważna rocznica to dobry powód, by zastanowić się nad rolą związków zawodowych w ogóle - już w oderwaniu od uroczystych obchodów. Czy są w ogóle potrzebne, czy ich istnienie nadal przynosi pracownikom korzyść, czy raczej im szkodzi?
Celem strajków sprzed 25 lat było dobro wspólne - jego miały też bronić powstałe w wyniku protestów robotniczych wolne i niezależne związki zawodowe. Obecnie w wielu przypadkach związkowcy walczą o dobro wąskich grup. To są naprawdę dwa światy: ćwierć wieku temu walka o interesy jednej grupy, kosztem reszty społeczeństwa, była nie do pomyślenia; teraz udział w “przepychance” o pieniądze z budżetu jest dla związków czymś normalnym.
A przecież o własne interesy można i należy walczyć, ale jedynie do momentu, gdy ich zaspokajanie nie zacznie się odbywać kosztem innych.
Związki zawodowe są potrzebne, ale tak jak zmienił się rynek pracy, muszą się też zmienić metody ich działania. Niezmienny i ważny pozostaje cel: dobro pracowników. Należy jednak pamiętać nie tylko o tych, którzy są zatrudnieni, ale i o bezrobotnych. To wielkie wyzwanie, z którym tradycyjne związki zawodowe na razie sobie nie radzą. I to nie tylko w Polsce - czytamy w "Tygodniku Powszechnym".