O reklamach dla dzieci w Dzień Dobry TVN
W ostatni piątek w porannym programie Dzień Dobry TVN poseł Jan Rzymełka z PO wyjaśniał, dlaczego w Polsce powinny być wprowadzone ograniczenia emisji reklam kierowanych o dzieci.
02.02.2010 12:39
Jak wynika z badań finansowanych przez Unię, a przeprowadzonych w trzech krajach: Polsce, Dani i Włoszech, duży odsetek dzieci ulega wpływom przekazów reklamowych. Badania wykonano na grupie 1200 przedszkolaków, w Polsce pod nadzorem Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Wyniki są dla nas niepokojące. Okazało się, że najwięcej czasu przed telewizorami spędzają polskie dzieci. W dodatku mamy najwyższy odsetek dzieci, które domagają się, aby rodzice kupowali im produkty widziane wcześniej w reklamach. Aż 68 proc. polskich dzieci prosi o słodycze, napoje i chipsy widziane na ekranach telewizorów. Chodzi tu najczęściej o produkty, przed nadmiernym spożywaniem których przestrzegają dietetycy.
W Polsce nie ma żądnych ograniczeń w emisji takich reklam, kierowanych do dzieci, a za ich pośrednictwem atakujących rodziców i ich portfele. Okazuje się, że taki stan nie jest normą w Europie.
- Rozpocząłem debatę obywatelską na temat ograniczenia wolnej amerykanki w rynku reklam dla dzieci - mówi poseł Jan Rzymełka. - Inne kraje Unii już od wielu lat mają ograniczenia - dodaje Rzymełka.
Nie można w nich np. nadawać reklam z produktami dla dzieci 5 minut przed lub 15 minut po programach typu Dobranocka. Nie można dzielić reklamami programów dla dzieci. W niektórych krajach emisje reklam z produktami dla najmłodszych dopuszczane są tylko wieczorem, kiedy dzieci nie oglądają lub przynajmniej nie powinny oglądać telewizji.
Dlaczego w Polsce nie ma żadnych ograniczeń?
Prezydent zawetował ustawę medialną, w której były stosowne przepisy i dlatego nie weszły one w życie. W Polsce, gdzie koncerny spożywcze mają pełną swobodę, widoczny jest wzrost liczby reklam kierowanych do dzieci. Dzieci biorą dosłownie każdy przekaz i nie potrafią krytycznie ocenić treści.
- Reklama ma bardzo silne oddziaływanie na dzieci - powiedziała psycholog Małgorzata Ohme. Dodała, że jeśli np. dziecko widzi postać z reklamy, która sięga po batonik, po czym zamienia się w Spider Mana, to jest przekonane, że z nim stanie się to samo.
Zdaniem posła Rzymełki w Polsce trzeba uregulować rynek reklam kierowanych do dzieci, bo sama branża spożywcza tego nie zrobi. Już około 15 proc. pieniędzy wydawanych na reklamy w telewizji dotyczy produktów kierowanych do dzieci. Ogląda je około 9 mln widzów w wieku poniżej 18 lat. Bardzo podatnych na manipulacje.
JS