Ofiary Żabki i Biedronki

Ludzie mający do czynienia z Żabką i Biedronką wciąż skarżą się na warunki pracy. Dotarliśmy do byłych pracowników i ajentów obu sieci, którzy postanowili walczyć o swoje prawa i pieniądze - pisze "Metropol".

Ofiary Żabki i Biedronki
Źródło zdjęć: © DŁ

02.06.2005 | aktual.: 02.06.2005 07:45

Ludzie mający do czynienia z Żabką i Biedronką wciąż skarżą się na warunki pracy. Dotarliśmy do byłych pracowników i ajentów obu sieci, którzy postanowili walczyć o swoje prawa i pieniądze. Rozmawialiśmy też z mec. Lechem Obarą, który od lat prowadzi sprawy tych osób.

Skąd te niskie ceny

W kampanii reklamowej Biedronka dziękuje klientom za 10 lat korzystania z jej usług, zapewniając, że najniższe ceny na rynku to efekt współpracy z najlepszymi dostawcami i producentami. – Z większością z nich współpracujemy od początku i układa nam się bardzo dobrze – mówi Anna Mazurek, rzeczniczka Geronimo Martins Dystrybucja. Inną wiedzą na ten temat dysponuje mec. Obara. – Znam kilkudziesięciu dostawców, którym Geronimo Martins nie zapłacił za dostarczone towary. Część spraw udało się nam wygrać. Odzyskaliśmy 700 tys. zł, ale to niewielka część tego, co dostawcy stracili. Wiele osób i firm doprowadzono do upadku – dodaje.

Sposób na weksle

Inną siecią sklepów, która doczekała się stowarzyszenia osób przez nią poszkodowanych, jest Żabka. W tym wypadku ofiarami okazali się ajenci.

– Prostych ludzi zrobiono kierownikami sklepów – tłumaczy Obara. – Każdy musiał podpisać weksel do wysokości, jak zapewniano, 5 tys. zł. Mówiono, że to zastaw za komputery i kasy. Po uruchomieniu sklepu ajenci byli zasypywani fakturami, tak aby nie mogli się połapać w rozliczeniach. Po jakimś czasie Żabka uruchamiała weksel z powodu rzekomego długu. Nagle się okazywało, że człowiek jest winien centrali 60-80 tys. zł. Największa znana mi kwota zadłużenia to 130 tys. zł – mówi Obara.

Ludzie walczą

Pierwszą osobą, która postanowiła walczyć w sądzie, była Bożena Łopacka, kiedyś kierowniczka Biedronki w Elblągu. Gdy wygrała, urosła niemal do rangi symbolu, media okrzyknęły ją nawet „nowym polskim Wałęsą”. – Wystąpiłam na drogę sądową, bowiem w Biedronce stworzono system pracy zmuszający zatrudnione tam głównie kobiety do pracy w nadgodzinach, za które nie płacono. Musiałyśmy dźwigać wózki ręczne, załadowane towarem ważącym nawet i tonę. Według przepisów kobieta nie może dźwigać więcej niż 80 kg, a tyle waży sam wózek z pustą paletą – opowiada Łopacka.

Bez magazynierów

– Żaden z inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy kontrolujących sklepy przez 9 lat nie zainteresował się, kto wykonuje zadania magazyniera. Wystarczyło otworzyć akta osobowe, żeby zorientować się, że oprócz kasjerek, kierownika i zastępców nie ma innych stanowisk – mówi zbulwersowany mecenas Lech Obara, od kilku lat prowadzący sprawy osób związanych z Biedronką i Żabką.

Zdaniem atakujących Biedronkę, kilkadziesiąt kobiet zapłaciło za to zdrowiem, a jedna zmarła. Była nią 21-letnia Aneta Glińska, która miała tętniaka mózgu. – Nie przeszkodził on jej w urodzeniu dziecku. Wystarczyło pół roku pracy w Biedronce, żeby tętniak pękł. Ekspertyza medycyny sądowej z Olsztyna potwierdziła związek pomiędzy wykonywaną pracą a przyczyną zgonu Anety – zapewnia Łopacka. Z powodu śmierci pracownicy firmy ubolewanie wyraża Anna Mazurek, po czym jednak dodaje, że takiego związku dotąd nie stwierdzono.

Połowa inwalidek

Marlena Tubacka, zanim zaczęła pracę w Biedronce, była zdrowa. Po kilku latach dźwigania ciężarów zaczął jej dokuczać kręgosłup. Właśnie przeszła czwartą operację. Jest na rencie inwalidzkiej i chodzi o kulach.

– W naszym Stowarzyszeniu Osób Poszkodowanych przez JMD Biedronka 50% stanowią inwalidki – informuje Łopacka. Kiedy wybuchła afera i zrobiło się głośno o warunkach pracy w sieci, centrala zrobiła to, czego nie udało się jej zrobić przez 9 lat – zakupiła wózki elektryczne. Wciąż jednak nie ma stanowisk magazynierów. – Taka jest specyfika sklepów dyskontowych, poza tym każdy pracownik przyjmowany do nas do pracy jest dokładnie informowany o zakresie obowiązków – tłumaczy Anna Mazurek.

102% w Żabce

Zenon Sobański był ajentem od maja 2000 r. do stycznia 2003 r. Po półtora roku pracy poinformowano go, że jego dług wobec firmy wynosi 85 tys. zł. Wziął kredyt, łącznie – jak obliczył – wpłacił na rzecz Żabki 45 tys. zł. – Gdy się zorientowali, że nie mam już z czego dalej dopłacać, dali mi kopa i obciążyli długiem – tym razem wynosił on 54 tys. zł – wspomina Sobański. Skąd się wziął, nie wie, tym bardziej że musiał do firmy przekazywać, jak i inni ajenci, 102% swoich dziennych utargów.

Joanna Łączyńska jako pierwsza w Toruniu rozwiązała umowę z Żabką. Ona również przekazywała do firmy 102% swoich utargów, pomimo to w rozliczeniach wciąż wykazywano jej zadłużenie. Wpłaciła więc 25 tys. z kredytu, jaki wzięła na budowę domu. To nie wystarczyło. – Gdy dowiedzieli się, że mam działkę, wezwano mnie do Poznania i powiedziano wprost, że mam ją sprzedać. Wyznaczyli mi termin. Doszło do tego, że czekałam na pensję męża, żeby zapłacić wynagrodzenie pracownikom w sklepie. Gdy nie udało mi się sprzedać działki, zerwałam umowę. Wtedy wystawili mi weksel na 118 tys. zł – opowiada pani Joanna.

W sklepie, w którym pracowała, jest w tej chwili czwarty ajent. Swoją „przygodę” z Żabką opłaciła załamaniem. Do dziś korzysta z opieki psychologa.

Zanim się przedawni

Chcieliśmy poznać zdanie przedstawicieli Żabki w Poznaniu, ale rzecznik firmy Konrad Napierała na nasze pytania odpisał, że wymagają one odpowiedzi ze strony prezesa i zarządu firmy. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy do tej pory.

Obara nie ma wątpliwości, że ktoś musi nad poszkodowanymi czuwać. – Ważne jest, żeby prokuratura uznała działania obu sieci za przestępstwo, bo wówczas przedawnienie następuje po 10 latach (teraz po dwóch). Prokuratura poznańska, która prowadzi te sprawy przez kilka lat, jakoś nie może do tego dojść – mówi. – Nie chcę nazywać tego korupcją, ale prowadzenie spraw przeciwko Żabce i Biedronce przez prokuraturę poznańską, gdzie znajdują się centrale obu firm, jest wyjątkowo niekorzystne. Wnioskowaliśmy do ministra sprawiedliwości o zabranie prokuraturze z Poznania tych spraw, ale jak dotąd bezskutecznie – dodaje.

Zbigniew Modrzewski

Skąd się wzięły?

• Obie sieci sklepów założyła poznańska firma Elektromis – bohater wielu afer z lat 90.
• Dosyć szybko Biedronkę sprzedano Geronimo Martins Dystrybucja z Portugalii.
• Głównym udziałowcem Żabki jest Mariusz Świtalski (twórca Elektromisu), 26. pozycja w rankingu najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”.

ZM

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)