On w krawacie, ona w kieracie

Wzorowymi pracownikami są zazwyczaj panie. Jednak to niesforni faceci robią zawrotne kariery

On w krawacie, ona w kieracie

10.11.2010 | aktual.: 10.11.2010 09:16

Budowanie poczucia własnej wartości w oparciu o kompetencje i relacje częściej występuje u kobiet niż u mężczyzn. Dlatego wzorowymi pracownikami są zazwyczaj panie. Jednak to niesforni faceci robią zawrotne kariery.

Anna Czerwińska, specjalistka personalna w dużej firmie branży IT, często się zastanawia, dlaczego menedżerami zostają na ogół mężczyźni. Gdy jej spółka przeprowadza rekrutację wewnętrzną, ona zazwyczaj wskazuje jakąś zdolną pracownicę. Niestety, prezes i tak zawsze wybiera mężczyznę, choćby był on sto razy gorszy od swej kontrkandydatki.

- Moim kolegom może nie zależeć czy to na dobrej opinii, czy to na wykształceniu, ale to oni są ciągle promowani. A my, kobietki, stajemy na głowie, by zasłużyć na awans, jesteśmy miłe, punktualne, sumienne, robimy MBA. I co z tego? Przy obsadzie ważnych stanowisk nikt nie traktuje nas serio – denerwuje się Czerwińska.

Tę sytuację ekspertka nazywa zmową samców. Jej zdaniem, o sukcesie lub porażce decyduje płeć, a nie wiedza, umiejętności, doświadczenie czy postawa.

- Kobiety harują, a mężczyźni awansują. Dopóki o ścieżce rozwoju decydują w firmie panowie, zawsze będziemy traktowane jako gorsza część załogi, od wypełniania poleceń, a nie ich wydawania – twierdzi ekspertka HR.

Lepiej się stawiać, niż przytakiwać

Inaczej na sprawę patrzy Karol Kosiński, psycholog biznesu i trener z Poznania. Przyznaje, co prawda, że w polskich firmach mocno trzymają się stereotypy w rodzaju „Choć chłop jako żaba, lepszy niż baba”. Jednak według niego to same kobiety torpedują własne kariery. W jaki sposób? Ano w taki, że chcą się podobać wszystkim – współpracownikom, przełożonym klientom. Aby z nikim nie wejść w konflikt, wiecznie się uśmiechają, przytakują, rezygnują ze swego zdania. Co gorsze, naiwnie sądzą, że jeśli będą pracowały ciężej, mocniej się zaangażują i pójdą na kolejne studia, to szef wcześniej czy później dostrzeże ich ambicje. I zaproponuje awans. Ale efekt jest odwrotny do zamierzonego.

- Gdy dyrektor lub prezes widzi taką szarą myszkę, nieśmiałą, potulną, wystraszoną, raczej dołoży jej niewdzięcznych obowiązków, niż pomyśli o tym, jak by tu ją uhonorować jakimś ważnym stanowiskiem, premią lub podwyżką – twierdzi Kosiński. I dodaje, że wady i grzeszki mężczyzn paradoksalnie działają na ich korzyść.

- Facet leniwy, pyskaty, chamski uchodzi za kogoś, kto ma siłę przebicia i wie, czego chce w życiu. Im bardziej się stawia, tym lepiej dla niego. Wszyscy myślą, że skoro ma tyle tupetu, pewności siebie, jest idealnym materiałem na menedżera – wyjaśnia psycholog.

Nie bądź wołem roboczym

Kobiety częściej niż mężczyźni budują poczucie własnej wartości w oparciu o relacje i kompetencje. Taki wniosek płynie z badań szwedzkich uczonych Maarity Johnson i Victorii Bloom, przeprowadzonych ostatnio na dużej grupie studentów w wieku 25-33 lat. Ale uzależnianie swej samooceny od tego, jak bardzo jesteśmy doskonali w pracy i jak nas postrzegają inni, to wyjątkowo zła strategia.

- Nikt przecież nie lubi prymusów, a osoby nieasertywne prowokują ataki na siebie. W najlepszym razie traktuje się je jako woły robocze. To na tych biedaków zrzuca się najtrudniejsze obowiązki i wymusza, by zostawali w firmie po godzinach. Lub zabierali pracę do domu. Szybciej dostaną zawału, niż osiągną zawodowy i społeczny sukces – uważa Maarita Johnson.

To samo mówi Aleksander Perski, znany badacz stresu, współpracownik Instytutu Karolińskiego w Sztokholmie. Według niego, ludzie przebojowi i cwani chodzą w krawacie, a pracowici – w kieracie.

„Potrzeba uzyskiwania potwierdzenia i wysoko ustawiona poprzeczka w żaden sposób nie przekładają się na możliwości. Mozolne budowanie własnej wartości można porównać do próby napełnienia Wielkiego Kanionu wodą z dziurawego dzbanka. Aby trwale podnieść poczucie własnej wartości, nie trzeba osiągnięć, ani deklaracji miłości – do tego potrzebne są wewnętrzna dojrzałość, refleksja i znajomość siebie.

Co przeważnie z pewną pomocą można osiągnąć” – pisze Perski w adresowanej do kobiet książce „Nie musisz być najlepsza. Jak nie wpaść w pułapkę perfekcjonizmu, uniknąć stresu i wypalenia” (wydawnictwo Czarna Owca, 2010).

- Jeśli kobiety chcą coś znaczyć w pracy, w biznesie, muszą przestać być grzeczne, potulne, miłe. Nic im nie pomogą studia, doświadczenia, zasługi, jeśli nie zaczną mówić „nie”. Z tupetem, arogancją kobiecie sukcesu jest do twarzy – podsumowuje Karol Kosiński.

Mirosław Sikorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)