Oni zarabiali kosztem biednych
Fiskus idzie na wojnę z właścicielami barów mlecznych. Lokale te brały dotacje od państwa, ale posiłki sprzedawały jak w normalnych restauracjach. Marże na potrawach sięgały ponad 500 proc. Biedni nie mieli co liczyć na tanie posiłki - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
16.04.2013 | aktual.: 16.04.2013 09:31
Właściciele barów mlecznych brali od państwa 40-proc. dotacje do posiłków. Warunek był jeden - nie wolno naliczać marży większej niż 30 proc. I przedsiębiorcy z Pomorza przedstawiali kalkulację załączoną do wniosku o dofinansowanie z uwzględnieniem tej zasady, ale... bez kosztów przypraw. W realnym cenniku natomiast dopisywali do potraw ich cenę.
Nagle okazywało się, że narzut na sól wynosił 2200 proc., na kostkę rosołową - 1151 proc., a na pieprz - 1017 proc. Po fakcie okazywało się, że marża na końcową potrawę wynosiła nie 30 proc., a 500 proc. W efekcie ceny posiłków serwowanych w tych barach kosztowały tyle, co w niejednej dobrej restauracji.
Jak twierdzi Andrzej Bartyska, rzecznik prasowy Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku, taka sytuacja została wykryta na przełomie 2012 i 2013. Jak twierdzi, nie dość, że to było oszustwo, to jeszcze rodziło skutki sprzeczne z intencją ustawodawcy: niezamożne osoby nie mogły liczyć na tanie obiady.
Zakwestionowano dofinansowanie na ponad 750 tys. zł. Kolejne postępowania są w toku i mogą podnieść kwotę do prawie 1 mln zł. Po kontroli UKS dyrektor Izby Skarbowej w Gdańsku nakazał restauratorom zwrot pobranych dotacji, a o wyłudzeniach został też zawiadomiony rzecznik dyscypliny finansów publicznych, który przeprowadzi własne postępowanie.
Inspektorzy kontroli skarbowej nie wykluczają kontroli w całym kraju.