Opera: z Moską nie rozmawiamy
Kulisy nieudanego przejęcia Pagedu
Opera TFI zarzuca Krzysztofowi Mosce, że nie dotrzymuje słowa i obietnic. Znany inwestor nie ma sobie nic do zarzucenia.
08.11.2007 09:03
Kulisy nieudanego przejęcia Pagedu Opera TFI zarzuca Krzysztofowi Mosce, że nie dotrzymuje słowa i obietnic. Znany inwestor nie ma sobie nic do zarzucenia.
Wiemy coraz więcej o powodach rozpadu jednego z najbardziej znanych tandemów na GPW: Opery TFI i Krzysztofa Moski. Tak jak napisał "PB", wszystko zaczęło się na początku lipca, kiedy Moska chciał kupić od Opery akcje giełdowego Pagedu. Kością niezgody miał być… jeden złoty.
_ Moska dawał za walor Pagedu 52 zł, Opera chciała 53 zł. Nikt nie zamierzał ustąpić i wszystko skończyło się wielką kłótnią _ - ujawnił w ubiegłym tygodniu w "PB" nasz informator.
Persona non grata
Władze Opera TFI twierdzą, że było inaczej.
_ Zgodnie ze standardami rynku kapitałowego, transakcja została zawarta. Uzgodniliśmy ustnie wszystko: jej termin, liczbę akcji oraz cenę. Pan Moska uzgodnień nie dotrzymał, jako przyczynę podając wycofanie się funduszy, które rzekomo miały współuczestniczyć w transakcji. W środowisku finansowym podobne zachowanie oceniane jest jednoznacznie. Z takimi ludźmi się nie rozmawia o kolejnych transakcjach _- mówi Tomasz Korab, jeden z akcjonariuszy i członek zarządu Opery TFI.
Jeszcze na początku lipca Opera miała ponad 10-procentowe pakiety Hygieniki, Novity, Lenteksu i niepublicznej Primy Charter (PCh). Wyszła już ze wszystkich spółek. Jak twierdzi nasz informator: "na złość Mosce". Tomasz Korab podtrzymuje, że zdecydowały względy fundamentalne.
_ Nigdy nie wyprzedawaliśmy aktywów nikomu "na złość". Czasem interes uczestników naszych funduszy wymaga po prostu, by wycofać się z inwestycji celem ograniczenia strat _ - zapewnia Tomasz Korab.
Kosztowny romans
Choć bowiem z trzech spółek z grupy Moski Opera wyszła z zyskiem, to łącznie na związku ze znanym inwestorem straciła. Zdecydował o tym casus Primy Charter. Według informacji "PB", fundusz stracił na lotniczej firmie ponad dwie trzecie z zainwestowanych 15 mln zł! Tomasz Korab przyznaje, że w przypadku PCh Opera popełniła błąd, który polegał na zbyt dużym zaufaniu do Moski.
Sam inwestor na inwestycji w lotniczą spółkę też może sporo stracić. Jak ujawnił "PB", PCh - wbrew zapowiedziom jej władz - wciąż przynosi duże straty, które (patrz tekst na str. 5) w najbliższych miesiącach będą zapewne się zwiększać. Co więcej, wiele wskazuje na to, że udziały Moski w PCh objęte są zastawem rejestrowym na rzecz osób trzecich. Zdaniem Tomasza Koraba, prawda jest taka, że idol drobnych inwestorów nie zna dogłębnie sytuacji w spółkach, w które inwestuje, a jedynie "ślizga się po tematach".
_ Obiecywał np., że fuzja Lenteksu z Novitą jest dobrze przygotowana i przebiegnie bezproblemowo. Okazało się, że było to myślenie życzeniowe. A my model inwestycji budowaliśmy przy założeniu szybkiego połączenia _- tłumaczy Tomasz Korab wyjście z tych spółek.
_ To nieporozumienie. Ja nie mam decydującego wpływu na tempo fuzji. Cały czas jednak konsekwentnie do niej dążę _- odpowiada Krzysztof Moska.
Niepoważne traktowanie
Zapewnia, że nie ma sobie nic do zarzucenia także w przypadku Pagedu.
_ To Opera była niezdecydowana. Kluczowego dnia około godziny 16.00 jej pracownik na spotkaniu stwierdził, że transakcji po uzgodnionej cenie nie będzie. A jakieś trzy godziny później zadzwonił, że jednak chcą ją realizować. Nie dam się traktować niepoważnie… Poza tym o 19.00 na GPW już się nie handluje _ - mówi Krzysztof Moska.
Tomasz Korab zapewnia jednak, że umówiona transakcja pakietowa miała być realizowana dopiero następnego dnia. Do tego jednak, jak wiadomo, nie doszło.
Porażka została przekuta na sukces
Fiasko w staraniach o Paged wyszło Krzysztofowi Mosce na dobre. Wykładając 52 zł za akcję, sporo by przepłacił.
Paradoksalnie nieporozumienia z Operą w sprawie przejęcia akcji Pagedu pozwoliły Krzysztofowi Mosce "zaoszczędzić". Z informacji "PB" wynika, że na początku lipca za prawie 10 proc. pakiet akcji, zarządzanych przez Opera TFI, a należących do Edmunda Mzyka, byłego szefa i największego akcjonariusza tego holdingu drzewnego, miał zapłacić niecałe 46,8 mln zł. Transakcja pakietowa (poniżej 10 proc. kapitału, by uniknąć obowiązku ogłaszania wezwania), która miała nastąpić 6 lipca, przewidywała bowiem cenę 52 zł za walor.
Jak wiadomo, ostatecznie do niej nie doszło. Między innymi dlatego kurs Pagedu, który po zapowiedziach Moski o chęci jego przejęcia poszybował powyżej do 70 zł, zaczął szybko spadać. Do dziś jednak inwestorzy nie pozwolili mu wrócić nawet w okolice 50 zł. Utrzymuje się w okolicach 40 zł, a wczoraj zamknął się na 37,5 zł.
Dawid Tokarz
Puls Biznesu