Oszukiwali metodą "na wnuczka". Odebrali ponad 250 tys. zł
Kar 5-6 lat więzienia, 3-4 tys. zł grzywny i naprawienia szkody tym osobom, które takie wnioski złożyły - zażądała w piątek prokuratura w procesie dotyczącym oszustw dokonywanych metodą "na wnuczka". Wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku - za dwa tygodnie.
Na ławie oskarżonych w tym procesie zasiada dwóch mężczyzn, którym zarzucono działanie w zorganizowanej grupie przestępczej dokonującej oszustw metodą "na wnuczka". Wcześniej dwóch innych współoskarżonych dobrowolnie poddało się karze.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, grupa działała od początku października do 20 listopada 2013 roku na terenie Koszalina, Kołobrzegu, Konina, Łodzi, Zgierza, Płocka, Piotrkowa Trybunalskiego, Siedlec, Bielska Podlaskiego i Białegostoku.
Oszustwa były dokonywane - jak to określają śledczy - zmodyfikowaną metodą "na wnuczka". Jeden z mężczyzn dzwonił na telefon stacjonarny do osób w podeszłym wieku, przekonywał, że jest członkiem rodziny i prosił o udzielenie mu pożyczki, bo znalazł się w trudnej sytuacji.
Po nim dzwonił kolejny członek tej grupy, tym razem podający się za funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego Policji. Ten mężczyzna mówił, że przed nim dzwonił oszust i prosił o pomoc w jego zatrzymaniu. Owa pomoc miała polegać na przekazaniu pieniędzy oszustowi, ale w ramach akcji rzekomo monitorowanej i zabezpieczanej przez policję. Pieniądze zaś miały być po akcji zwrócone.
W niektórych przypadkach oszuści starali się nawet namówić osoby, do których dzwonili, by wzięły szybką pożyczkę w banku, aby - rzekomo - pomóc w ujęciu przestępców przekazując im te pieniądze.
Łącznie w sprawie jest 42 pokrzywdzonych (osób, które przekazały pieniądze lub od których usiłowano je wyłudzić). Kwoty przekazane oszustom wahały się od 1 tys. zł do 30 tys. zł.
Łączna kwota we wszystkich zarzutach (wyłudzenia bądź usiłowania) to ponad 555 tys. zł oraz 800 dolarów.
Od 19 osób oszuści odebrali w sumie ponad 250 tys. zł. Jak ustaliła prokuratura, pieniądze były przesyłane potem do różnych osób w Wielkiej Brytanii i od razu tam wypłacane. W ten sposób za granicę wysłano ponad 209 tys. zł.
W mowie końcowej wygłoszonej w piątek prokurator zażądał kary łącznej 6 lat więzienia i 4 tys. zł grzywny dla pierwszego z oskarżonych, oraz 5 lat i 3 tys. zł grzywny dla drugiego; chce by sąd orzekł również o obowiązku naprawienia szkody, czyli zwrocie pieniędzy pokrzywdzonym. Obrońcy chcą albo uniewinnienia, albo łagodnych kar.