Państwo nie będzie już płacić za ratowanie upadających banków - UE
27.06. Bruksela (PAP) - Państwo już nie będzie ponosić kosztów ratowania banków, a przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Najpierw mają płacić za to udziałowcy banków,...
27.06.2013 | aktual.: 27.06.2013 13:53
27.06. Bruksela (PAP) - Państwo już nie będzie ponosić kosztów ratowania banków, a przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Najpierw mają płacić za to udziałowcy banków, inwestorzy, a na końcu właściciele dużych depozytów - wynika z porozumienia unijnych ministrów.
Z osiągniętego w nocy ze środy na czwartek porozumienia ucieszył się minister finansów Irlandii Michael Noonan, reprezentujący dobiegającą końca irlandzką prezydencję. "Porozumienie pozwoli teraz na rozpoczęcie negocjacji z Parlamentem Europejskim. Wyznacza ono skuteczne zasady likwidacji (banków), które pomogą w przyszłości uniknąć kryzysów bankowych" - oświadczył.
Noonan przypomniał, że w kryzysie bankowym z 2008 roku, którego echa wciąż są odczuwalne, nie było "wspólnego zestawu narzędzi do radzenia sobie z upadającymi bankami, który byłby dostępny dla krajów UE". "W wielu przypadkach europejscy podatnicy byli zmuszani (poprzez działania rządów swych krajów - PAP) do pomocy prywatnym bankom i miało to druzgocące skutki" - zaznaczył minister.
W latach 2008-2011 UE wydała jedną trzecią swojego PKB na ratowanie banków używając do tego pieniędzy podatników, co w przypadku Irlandii doprowadziło niemal do bankructwa kraju.
Teraz za kłopoty banków w pierwszym rzędzie mają płacić ich udziałowcy, inni prywatni inwestorzy, tacy jak właściciele obligacji banków, a na końcu i w ostateczności właściciele dużych, nieubezpieczonych depozytów powyżej 100 tys. euro. Nadal chronieni, a więc wyłączeni z kosztów ratowania banków, mają być właściciele depozytów poniżej 100 tys. euro.
Komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Michel Barnier pogratulował irlandzkiej prezydencji osiągnięcia porozumienia. Zaznaczył, że nowe zasady dotyczące tego, jak restrukturyzować i likwidować banki w UE zakończą erę "too big to fail", czyli kosztownego ratowania banków przez państwa przy pomocy pieniędzy podatników, bo są one "zbyt duże, by upaść".
Do wieczora w środę nie było jasne, czy na czwartkowo-piątkowy szczyt UE gotowe będzie porozumienie polityczne krajów unijnych w sprawie przedstawionej ponad rok temu przez KE propozycji, dotyczącej naprawy i upadłości banków w UE oraz ochrony depozytów bankowych.
Punktem spornym był zakres swobody krajowych władz, zajmujących się upadłością banków, w kwestii obciążania stratami wierzycieli banków. Ostatecznie kraje będą miały pewną elastyczność w decydowaniu, kiedy i jak wymuszać pokrywanie strat przez wierzycieli upadających banków.
Niektóre kraje, jak Francja i Wielka Brytania, domagały się dużej elastyczności; Paryż chciał np. w pewnych okolicznościach móc chronić indywidualnych właścicieli depozytów oraz małe i średnie przedsiębiorstwa. Natomiast Niemcy, Holandia i Finlandia chciały jak najściślejszych zapisów, aby uniknąć niepewności, mogącej prowadzić do ucieczki inwestorów i deponentów. Kraje te sprzeciwiały się także sięganiu po publiczne pieniądze w celu ratowania banków.
Wspólna restrukturyzacja lub likwidacja zagrożonych banków ma być drugim etapem unii bankowej, po wspólnym nadzorze bankowym, który zapewne od drugiej połowy przyszłego roku sprawować będzie Europejski Bank Centralny (EBC). W przyszłym tygodniu Komisja Europejska może zaproponować wspólny, a nie tyko zharmonizowany system restrukturyzacji i likwidacji banków, zakładający m.in. utworzenie unijnej agencji, która mogłaby decydować o tym, czy dany bank powinien być zlikwidowany. Mało prawdopodobne jest jednak, by na to zacieśnienie unii bankowej przed jesiennymi wyborami do Bundestagu zgodziła się kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Z Brukseli Julita Żylińska (PAP)
jzi/ az/ ap/ asa/