Pasażer musi skasować bilet niezwłocznie po wejściu do pojazdu. Czyli kiedy?
Skasowanie biletu powinno być pierwsza rzeczą, którą pasażer robi po wejściu do autobusu czy tramwaju. Przepisy nie określają, ile czasu od ruszenia pojazdu ma na zrobienie tego, co często powoduje spór na linii pasażer-kontroler. Przełomowy wyrok sądu w Łodzi rozstrzygnie problem raz na zawsze?
14.10.2017 | aktual.: 18.10.2017 08:18
Sąd rejonowy w Łodzi wypowiedział się w sprawie, która jest częstym zarzewiem konfliktu między kontrolerami biletów a pasażerami. Ci drudzy nierzadko tłumaczą brak ważnego biletu tym, że dopiero co weszli do pojazdu i nie zdążyli go skasować.
W takiej sytuacji znalazła się kobieta, która w grudniu 2014 r. wbiegła do tramwaju. Skorzystała z ostatnich drzwi. Nie miała biletu, a została zatrzymana do kontroli, kiedy szła do motorniczego w celu nabycia go. Kontroler nie uznał tłumaczenia i wypisał mandat w wysokości 270,40 zł.
Kobieta go nie przyjęła, a gdy po kilku miesiącach otrzymała nakaz zapłaty, wniosła sprzeciw.
Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne podnosiło, że wina leży po stronie pasażerki, gdyż zgodnie z regulaminem, „kontrolę podejmuje się gdy pojazd ruszył z przystanku, po upływie czasu niezbędnego do skasowania biletu”.
Sąd przyznał rację pasażerce. Doszedł do wniosku, że nie ma podstaw, by uznać, że chciała uniknąć kupienia biletu. Sąd wziął pod uwagę, że kobieta wsiadła do tramwaju ostatnimi drzwiami, miała ze sobą sporo bagażu, a samym pojazdem podróżowało dużo osób, więc potrzebowała czasu, by kupić bilet.
Niezwłocznie – czyli kiedy?
Zapytaliśmy miejskich przewoźników w Warszawie i Krakowie, w jaki sposób ustalają, czy pasażer skasował bilet odpowiednio szybko.
- Kontrolerzy przykładają dużą wagę do obserwacji pasażerów, starają się obserwować wszystkie wsiadające osoby. Nie ma określonego czasu, w którym pasażer musi skasować bilet, ale to powinna być pierwsza czynność zaraz po wejściu do pojazdu czy tramwaju. Jeśli zaraz po wejściu do pojazdu pasażer podchodzi do automatu, to zaliczamy to jako niezwłoczne podjęcie takich czynności, nawet jeśli do czasu kontroli nie zdąży kupić biletu (np. z uwagi na kolejkę) – wyjaśnia Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie.
Rzecznik warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego, Igor Krajnow, dodaje, że w spornych przypadkach, gdy pasażer twierdzi, że nie miał czasu na skasowanie biletu lub jego zakup, po złożeniu przez niego reklamacji pracownik ZTM sprawdza zapis monitoringu. - Wielokrotnie w ten sposób udowodniliśmy skarżącym się pasażerom, że jednak mieli wystarczająco dużo czasu bo np. jechali przez kilka przystanków – wyjaśnia i dodaje, że gdy pojazd wyposażony jest w kamery, zawsze łatwo zweryfikować, która strona: pasażer czy kontroler – ma rację.
Obaj rzecznicy przyznają, że bardzo rzadko zdarza się, by pasażerowie odmawiali przyjęcia mandatu.
Konduktor w każdym autobusie
Ciekawe rozwiązanie wprowadził Wałbrzych. W praktycznie każdym kursującym po mieście autobusie jeździ konduktor, który nie tylko sprzedaje bilety, ale i pilnuje, by wandale nie niszczyli pojazdu. Już po zatrudnieniu pierwszej grupy konduktorów w 2012 r. znacząco wzrosła liczba sprzedanych biletów. Wcześniej nawet co trzeci pasażer nie płacił za przejazd. Pieniądze, które miasto przeznacza na pensje pracowników, zwracają się z nawiązką.
Takie rozwiązanie raczej nie sprawdzi się w dużych miastach, ale mniejsze powinny zastanowić się nad ich zasadnością. Jest to wygodne z punktu widzenia pasażerów, którzy nie muszą szukać kiosku czy odliczać odpowiedniej kwoty, by kupić bilet u kierowcy. W regulaminach przewoźników w wielu miastach znajduje się zapis, że kierowca nie wydaje reszty, więc pasażer musi mieć drobne, a biletomaty, choć coraz powszechniejsze w autobusach i tramwajach, to jednak nie zawsze są dostępne.