Photocoaching – więcej niż fotografia, więcej niż coaching
Photocoaching – to nowe słowo i nowa metoda na niezwykle już bogatym rynku coachingu. Coachami były już konie, trenerzy fitness, żeglarze, mistrzowie słowa i gestu, komandosi. W photocoachingu swoje siły połączyli fotografowie i psycholog-coach. Powstała zaskakująco skuteczna, a przy tym nowatorska i nowoczesna metoda wspierająca tradycyjny coachin
03.02.2014 | aktual.: 03.02.2014 10:38
g.
Metoda pomocna przy budowaniu osobistej marki, ale także – a może przede wszystkim – przy tworzeniu zespołów i ich integracji. Photocoaching zaspokaja głód nowinek na rynku tzw. team buildingu. Kto nie ma już ochoty strzelać do księgowej albo szefa w wojnie paintballowej, kto ma dość przedzierania się przez krzaki i zarośla podczas zajęć w terenie albo prac z papierem, nożyczkami i klejem, ten po nowe doświadczenia może zgłosić się do studia fotograficznego.
Z aparatem za pan brat
Podstawą photocoachingu są zdjęcia. Aby je zdobyć, potrzebna jest sesja fotograficzna. Twórcy metody zauważyli, że mało kto lubi być fotografowany, a jeszcze mniej osób lubi siebie samych na zdjęciach. Wszyscy, którzy decydowali się na photocoaching, w pierwszych słowach mówili, że źle wychodzą na zdjęciach. Sama sesja fotograficzna jest już wyzwaniem, wytrąca z codzienności, jest nowym, niecodziennym zdarzeniem, które narusza strefę komfortu. Zdjęcie, które powstanie na sesji, będzie efektem współpracy fotografa, jego modela, a także wcześniejszej sesji coachingowej. Choć początkowo sesja zdaje się prawdziwą męczarnią, to z czasem staje się łatwa i przyjemna, a większość fotografowanych pod koniec sesji nie chce nawet opuszczać planu. Wydają się rozczarowani, że to już koniec. Doświadczenie bycia obserwowanym, i to niezwykle wnikliwie, analitycznie, szczegół po szczególe, przez obiektyw fotografa jest niezwykłym przeżyciem. Z początku trudne, niewygodne, krepujące, nawet zawstydzające wyzwanie okazuje się
szczytem do zdobycia.
Oko w oko ze zdjęciem
Powstałe podczas sesji zdjęcia są podstawą do dalszej pracy. Photocoaching wydobywa z każdego jego silne strony, atuty, czasem jest to wdzięk, czasem sex appeal, czasem charyzma, spokój, wewnętrzna siła. To metoda, która wspiera naturalne predyspozycje, nie oszukuje, nie stara się zmieniać ludzi w kogoś, kim nie są i nie chcą być. Bardzo często nie jesteśmy świadomi własnych zalet i zasobów. A prawdziwą siłę, osobistą markę czy też prawdziwy zespół najłatwiej i najskuteczniej buduje się na tym, co już mamy, czym jesteśmy naturalnie obdarzeni. Zazwyczaj jednak w pogoni za doskonałością zapominamy o własnej naturalności, nie cenimy swojej wyjątkowości. Teraz czasy się jednak zmieniają i na trudnym, pełnym konkurencji rynku trzeba czymś się wyróżniać, trzeba być właśnie wyjątkowym. I powinno nas to cieszyć. Kończy się już świat zuniformizowanych strojów, zachowań i działań. Trudny rynek coraz częściej stawia na indywidualizm. A photocoaching jest znakomitym narzędziem wydobywającym ten indywidualizm na
zewnątrz. Jedna z naszych klientek dopiero po zobaczeniu zdjęć uświadomiła sobie, że potrzebuje zmienić swój styl ubierania się. Ta zmiana okazała się początkiem kolejnych, które znacząco wpłynęły na jej życie i karierę. Inny klient schudł 15 kilo, bo po prostu uświadomił sobie, a raczej zobaczył i doświadczył tego, że nadwaga znacząco ogranicza jego ekspresję i swobodę oraz że potrzebuje siebie w szczupłym wariancie.
Fotografia zespołowa
Takie odkrycia dotyczą również zespołów, które mogą dzięki photocoachingowi doświadczyć jak bardzo są barwne, bogate. A doświadczenie, przekonanie się na własnej skórze jest mocnym impulsem do zmian. Sama wiedza nie zawsze odnosi ten skutek. Jedna z firm farmaceutycznych na zakończenie weekendu wypełnionego szkoleniami ufundowała swoim pracownikom photocoaching. Oferta pasowała do wymogów klienta, który chciał zapewnić zespołowi ciekawe przeżycia, twórczo i przyjemnie spędzony czas, team building, ale jednocześnie dobrą, odprężającą zabawę. Klient uznał, ze idealnie byłoby, gdyby każdy z pracowników został z osobna zauważony i obdarzony czymś, co uznałby za prezent od swojej firmy.
Podczas jednego dnia 12 pracowników firmy zostało zaproszonych na indywidualne sesje fotograficzne. Dwóch fotografów pracowało równolegle w dwóch zaaranżowanych studiach fotograficznych. Psycholog-coach prowadził w tym czasie warsztaty z resztą grupy, poświęcone percepcji siebie i innych. Podczas sesji fotograficznej pracownicy doświadczali wielu emocji: od skrępowania, po odprężenie i naturalność. Kluczowym momentem tego programu była prezentacja zdjęć i sesja feedbackowa, moderowana przez coacha. Cała grupa oglądała kolejno wyświetlane zdjęcia, dzieląc się jednocześnie swoimi skojarzeniami, emocjami, fantazjami. Podczas projekcji każdy obserwował, jakie emocje budziło w nim oglądanie własnych zdjęć i jakie emocje budziły jego zdjęcia u innych uczestników, a jakie oglądanie cudzych zdjęć. Taka praca pobudza wyobraźnię, angażuje emocjonalnie, rozwija inteligencję emocjonalną i nikogo nie pozostawia biernym.
Efektem sesji i warsztatów było niezwykłe poruszenie uczestników. Było dużo śmiechu, ale też łzy prawdziwego wzruszenia. Najczęściej powtarzającym się komentarzem było: „Zupełnie nie znałem cię od tej strony”, „Teraz widzę cię inaczej” itp. Efekt integracyjny został osiągnięty w spektakularny sposób, ale zdarzyło się tu jeszcze coś. Uczestnicy zaczęli widzieć u siebie cechy, których wcześniej nie dostrzegali, zaczęli patrzeć na siebie w nowy sposób i zauważać niewykorzystane dotąd zasoby. To pobudziło ich do szukania nowych sposobów pracy, do kreowania nowych teamów zadaniowych. Każdy uczestnik szkolenia zabrał do domu zestaw swoich zdjęć, do których (wiemy to z relacji) często wracał zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Uczestnicy używali ich w portalach społecznościowych, a także wykorzystywali do celów zawodowych. Zdjęcia dla każdego z nich stanowiły również zachętę do świeżego spojrzenia na siebie. Szefowa zespołu napisała, że nigdy nie widziała swoich ludzi tak zadowolonych i tak zaangażowanych w
warsztaty.
Jak to działa?
Siła photocoachingu tkwi m.in. w mocy obrazów. Oddziaływują one na prawą półkulę mózgu, pobudzają kreatywność, intuicję1. Obraz potrafi dotrzeć bezpośrednio do naszego głębokiego poziomu emocjonalnego, uruchomić specyficzne dla każdego z nas wspomnienia czy skojarzenia. Głębokie znaczenie zdjęcia tkwi mniej w jego wizualnej formie, a znacznie bardziej w reakcjach, jakie ono wzbudza w tych, którzy je oglądają. Patrząc na zdjęcie, spontanicznie tworzymy znaczenia, które w naszym odczuciu są częścią fotografii. Ludzka percepcja i unikalne życiowe doświadczenia automatycznie nadają ramę i definiują to, co widzimy. Reakcje na fotografie, które ludzie uznają za szczególne, potrafią bardzo wiele ujawnić o nich samych, zwłaszcza jeśli oglądającemu zadane zostaną właściwe pytania2.
Zjawisko to tłumaczy teoria umysłu (pojęcie po raz pierwszy wprowadzone w 1978 r. przez Davida Premacka i Geoffreya Woodruffa3). Stwierdzili oni, że ludzie dysponują systemem pojęć (teorią), dzięki której jest możliwe wnioskowanie o stanach umysłu innych osób. Procesy zachodzące w umyśle innego człowieka są nieobserwowalne, można więc o nich wnioskować tylko na podstawie mimiki, gestykulacji, wypowiedzi, zachowania oraz doświadczeń wynikających z kontaktów społecznych i uświadamiania sobie własnych stanów umysłu. Posiadanie takich umiejętności jest podstawą przystosowawczych zachowań społecznych, gdyż pozwala na rozumienie i przewidywanie zachowań innych ludzi.
Zdolność rozpoznawania ekspresji mimicznej jest również traktowana jako jeden z podstawowych komponentów inteligencji emocjonalnej i traktowana jako wskaźnik poziomu jej rozwoju (np. SIE – T – Skala Inteligencji Emocjonalnej – Twarze).
Moc obrazu
Jednak wiedza i doświadczenie to dwie różne sprawy. Dlatego warto sięgnąć właśnie do doświadczeń. Czy prowadząc rekrutację do firmy, najpierw czytamy o wykształceniu potencjalnego pracownika, czy zerkamy na jego zdjęcie? Czy na billboardach rozwieszanych przed wyborami kandydaci umieszczają program swojej partii, czy też uśmiechnięty lub budzący zaufanie wizerunek? A czy większą trudność i więcej wątpliwości budzi w nas napisanie kilku zdań o sobie, czy też przesłanie własnego zdjęcia? Tak, fotografia znaczy więcej niż tysiąc słów. A photocoaching to więcej niż fotografia i więcej niż coaching.
Dorota Piekarczyk, Zuzanna Pol, Piotr Mroziński
"Personel Plus" 02-2014