Piątkowa przecena na Wall Street na razie bez większych konsekwencji

Inwestorzy na europejskich rynkach akcji wykazali się dziś sporą odpornością na fatalne nastroje swoich amerykańskich kolegów, którzy w piątek z determinacją sprzedawali papiery nie przejmując się przeceną.

Piątkowa przecena na Wall Street na razie bez większych konsekwencji
Źródło zdjęć: © Gold Finance

19.07.2010 17:28

Co prawda sami też w piątek nie zachowywali się zbyt odważnie, ale tak dużych spadków, jak na Wall Street nie zdołali spowodować. Nie wytrąciły ich z równowagi także weekendowe informacje o węgierskich targach z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, zakończonych wstrzymaniem pomocy dla naszych bratanków, ani obniżenie ratingu Irlandii. Widać więc, że rynek aż tak słaby nie jest, jakby się wydawało jeszcze pod koniec poprzedniego tygodnia.

Polska GPW

Silne spadki na Wall Street w trakcie piątkowej sesji, dziś nie zrobiły na warszawskich inwestorach wielkiego wrażenia. WIG oraz indeks największych spółek traciły na początku dnia po około 0,4 proc., zaś wskaźniki małych i średnich firm zniżkowały po 0,6-0,7 proc. Jednak trudno to było uznać za wielką przecenę, szczególnie do sięgających 3 proc. piątkowych zniżek za oceanem. Co więcej, sytuacja zaczęła dość szybko się poprawiać. Jeszcze przed południem WIG20 wyszedł nieznacznie nad kreskę. Pomagała mu w tym poprawa nastrojów na parkietach europejskich. Pozostałe indeksy do odrabiania strat się nie kwapiły. Początkowo największe zniżki były udziałem banków oraz akcji Lotosu i PKN Orlen.
Nie przekraczały one jednak 1 proc. Później podaż jednak odpuściła, a na poprawę w segmencie największych firm najmocniej pracowały rosnące o 1,4 proc. walory KGHM i nieznacznie im ustępujące papiery BRE. Po około 0,7 proc. w południe zyskiwały akcje BZ WBK, PZU i Telekomunikacji Polskiej. Przez większą część dnia indeks największych spółek poruszał się jednak w bardzo wąskim zakresie w okolicach 2380 punktów. Wielkich emocji więc nie było. WIG20 kończył dzień nieco powyżej tego poziomu, zyskując 0,28 proc., indeks szerokiego rynku wzrósł symbolicznie o 0,01 proc., wskaźnik średnich firm stracił 0,52 proc, zaś sWIG80 zniżkował o 0,26 proc. Obroty wyniosły prawie 1,23 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Piątkowa sesja na Wall Street przyniosła spadek indeksów, który po ośmiu z rzędu dniach zakończonych zwyżkami nie byłby niczym nadzwyczajnym. Nie byłby, gdyby nie jego skala, która mogła nieco zaskoczyć nawet najbardziej niedźwiedzio nastawionych graczy. Zniżka Dow Jones’a o 2,5 proc. oraz S&P500 o 2,9 proc. musiały zrobić wrażenie. Ten ostatni jednym ruchem stracił niemal połowę dorobku osiągniętego w czasie wspomnianej ośmiosesyjnej wspinaczki. Wrażenie robi też gwałtowna zmiana nastrojów inwestorów. Dopiero co cieszyli się z lepszych od prognozy wyników spółek i ignorowali niekorzystne dane makroekonomiczne. W piątek „dobre” wyniki kolejnych firm już nie zadziałały, a gorszy od oczekiwań odczyt wskaźnika nastrojów konsumentów doprowadził do pokaźnej przeceny. Ten ostatni był jednak chyba tylko pretekstem. Prawdopodobnie do inwestorów dotarło, że perspektywy i amerykańskiej i globalnej gospodarki nie są najlepsze.

Inwestorzy na giełdach azjatyckich nie wystraszyli się nadmiernie wydarzenia mi na Wall Street. Przeważały co prawda spadki, ale ich skala nie była zbyt wielka. Giełda w Chinach pogorszeniem nastrojów nie przejęła się w najmniejszym stopniu. Shanghai B-Share zyskał 1,7 proc., a Shanghai Composite wzrósł o 2,1 proc. W tym przypadku zadziałały czynniki lokalne. Podobno tamtejsze władze mają budować więcej tanich mieszkań, co podbiło notowania firm deweloperskich.

Indeksy we Frankfurcie, Londynie i Paryżu zaczęły dzień blisko poziomu osiągniętego w trakcie piątkowego zamknięcia. Z marazmu wyrwały się po dwóch godzinach handlu „gwałtownym” skokiem zyskując po 0,4-0,5 proc. Niemieckie Ministerstwo Finansów poinformowało, że tamtejsza gospodarka przyspieszy tempo wzrostu w drugiej połowie roku. W tym samym czasie w górę poszły notowania kontraktów na amerykańskie indeksy. Oba te czynniki wpłynęły na poprawę nastrojów. A zanosiło się na spore kłopoty po informacji o obniżeniu ratingu Irlandii i zamieszaniu wokół wstrzymania pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Węgier. Inwestorzy chyba już trochę zobojętnieli na tego typu bodźce. Jeszcze przed południem większość giełd zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Węgierski BUX tracił początkowo nawet 5 proc., jednak w ciągu kilku godzin skala spadku zmniejszyła się o połowę. Na pozostałych parkietach naszego regionu było całkiem spokojnie, indeksy zniżkowały po około 0,5 proc. Jedynie moskiewski RTS zwiększał
swoją wartość o 0,5 proc. Przez większą część dnia zmiany wartości indeksów były już niezbyt wielkie. Po 1,4 proc. zyskiwały giełdy w Atenach i Madrycie, wczesnym popołudniem BUX zniżkował o niecałe 2 proc. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 rósł o 0,25 proc. DAX zwyżkował o 0,4 proc., a FTSE o 0,1 proc.

Waluty

Na światowym rynku walutowym zrobiło się naprawdę ciekawie. Po czwartkowym rajdzie europejskiej waluty w górę, piątkowy poranek przyniósł krótkotrwałe uspokojenie nastrojów. Jednak jeszcze przed południem nastąpił kolejny atak, w wyniku którego kurs euro nieznacznie przekroczył poziom 1,3 dolara. Dopiero fatalne zachowanie się rynku akcji po publikacji złych danych, dotyczących nastrojów konsumentów uratowało „zielonego” przed dalszym osłabieniem. W poniedziałek rano wspólna waluta jeszcze trochę taniała, po doniesieniach o obniżeniu ratingu Irlandii i kłopotach Węgier. Osłabienie było jednak niewielkie. Kurs euro dotarł do 1,287 dolara, by w chwilę później ponownie wrócić w okolice 1,3 dolara. Poziomu tego nie pokonał, ale siła wspólnej waluty i jej odporność na złe informacje robiły wrażenie.

Na naszej walucie złe informacje z Węgier wrażenie zrobiły spore, ale podobnie jak w przypadku euro, krótkotrwałe. Rano za dolara trzeba było płacić 3,22 zł, jednak już po godzinie straty zostały w całości odrobione i „zielony” był o prawie 5 groszy tańszy. Kurs euro, po skoku do 4,15 zł, spadł do 4,11 zł. Handel frankiem zaczął się na rynku międzybankowym od 3,07 zł, szybko jednak można było się ze „szwajcarem” dogadać na poziomie 3,01 zł. Po południu złoty oddał jednak po 2 grosze z wcześniejszych wzrostów.

Podsumowanie

Testowanie przez nasze główne indeksy poziomów szczytu z końca maja na razie zakończyło się niepowodzeniem. Wskaźnik największych spółek zawrócił jeszcze zanim do niego dotarł. Podobnie wyglądało zachowanie indeksów małych i średnich firm, dla których ostatni szczyt przypadł na połowę czerwca. Wielkich konsekwencji taki obraz rynku nie robi, poza tym, że coraz bardziej wyraźnie widać, że od prawie trzech miesięcy znajdujemy się w trendzie bocznym i jest bardzo prawdopodobne, że w takim właśnie kierunku będziemy poruszać się jeszcze przez kilka tygodni. „Kalendarzowe” doświadczenia wskazują, że przełomu można spodziewać się w okolicach października.

Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance

_ Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)