Plastikowe wojny
Właściciele bankomatów, którzy stracili możliwość łupienia klientów, próbują sobie odbić straty wracając do opłat za korzystanie z kart i bankomatów.
16.05.2015 | aktual.: 16.06.2015 12:55
W połowie ubiegłego roku stawki opłaty od transakcji bezgotówkowych (tzw. interchange) zostały obniżone do 0,5 proc. wartości transakcji. Pod koniec stycznia br. w życie weszła kolejna nowelizacja – w przypadku kart kredytowych opłata została zmniejszona do 0,3 proc. wartości transakcji, a dla kart debetowych do 0,2 proc.
Jest to pokłosie ubiegłorocznych uzgodnień komisji gospodarczo-monetarnej Parlamentu Europejskiego i negocjatorów krajów członkowskich Unii. Ich efektem było zapowiedzenie rozliczania opłaty interchange na identycznych zasadach w całej UE. Opłaty krajowe kartami debetowymi obłożone miały zostać opłatą na maksymalnym poziomie 0,2 proc. Dla transakcji międzynarodowych maksymalna wartość również wynieść ma 0,2 proc. Dla kart kredytowych wysokość opłaty od transakcji bezgotówkowych ustalona została na poziomie 0,3 proc. wartości transakcji. Nowe zasady miały nie obowiązywać kart firmowych.
Przepisy te miały wejść w życie w ciągu pół roku, jednak polski parlament pospieszany przez senacką komisję finansów stosowną nowelizację ustawy podjął już w na początku 2015 r.
Szczytne cele i efekty uboczne
Dla Polaków decyzja ta miała być swoistym równaniem do Zachodu, ponieważ stawki 0,2 proc. i 0,3 proc. obowiązywały już w większości krajów Unii. Jak przekonywali w mediach przedstawiciele rządzącej koalicji, nowelizacja miała też pomóc polskiemu rynkowi agentów rozliczeniowych, dla których maksymalny poziom opłaty interchange wynosił 0,5 proc. Rozwój polskich organizacji kartowych ma zapewnić zapis o nowym, dłuższym o dwa lata (z 3 do 5) okresie, w którym maksymalne stawki opłat interchange nie obowiązują (w przypadku uruchomienia działalności przez nową organizację).
Głównym celem zmian było obniżenie kosztów ponoszonych przez punkty korzystające z transakcji bezgotówkowych – przede wszystkim właścicieli sklepów czy restauracji. Pozwoliłoby to na obniżenie cen towarów i świadczonych usług (a tym samym opłaciło się także klientom) oraz na upowszechnienie transakcji bezgotówkowych. Ponadto mniej gotówki w obrocie zmniejszyłoby szarą strefę.
Nowe, niższe opłaty uderzyły rykoszetem we właścicieli sieci bankomatów. Polski rynek kart płatniczych od lat przesuwa się w kierunku kart debetowych (czyli o niższej opłacie interchange). W 2008 r. Polacy posiadali 10 mln kart kredytowych (w przeliczeniu na liczbę mieszkańców stawiało to Polaków przed Francją czy Niemcami), ale według ostatniego raportu NBP o kartach płatniczych, obecnie jest ich w portfelach Polaków 6 mln.
Przybywa za to kart debetowych. Pod koniec ubiegłego roku na polskim rynku ich liczba sięgnęła ponad 29 mln i jest w trendzie wzrostowym. Wraz ze wzrostem liczby posiadaczy kart debetowych rośnie liczba transakcji bezgotówkowych i gotówkowych. Pod koniec III kwartału 2014 r. w Polsce było 19 695 bankomatów. Ich liczba w ciągu roku rosła. W wrześniu średnio dziennie dokonywano w jednym bankomacie 115 transakcji.
I w tym właściciele bankomatów upatrzyli sposób na rekompensatę utraconych zysków z racji obniżek stawek interchange. Właściciele największych sieci skupieni w ramach Rady Wydawców Kart Bankowych zdecydowali o wprowadzeniu nowych wyższych opłat za korzystanie z ich urządzeń. Opłat na tyle wysokich, że banki nie zgodzą się ich pokrywać, lecz przerzucą w jakiejś formie na swoich klientów.
Bankomatowy plan B
Dotychczas istniejące opłaty typu interchange przy korzystaniu z bankomatów były zazwyczaj płacone przez banki. W niektórych wypadkach banki decydowały się na pokrycie opłat nawet za transakcje dokonywane w bankomatach konkurencji. W przypadku zapowiadanego drastycznego podniesienia tych opłat, kosztami zostaną obciążeni użytkownicy kart. Jak ustalił „Dziennik Gazeta Prawna”, istnieje również alternatywny plan wprowadzenia opłat typu „surcharge”. Te z kolei płaciliby klienci za każdym razem dokonując transakcji w bankomacie. Prowizja trafiałaby bezpośrednio do właściciela maszyny, co oznaczałoby, że zyskałyby wielkie sieci.
Na efekty nie było trzeba długo czekać. Pierwszym, który zaczął wprowadzać spore zmiany okazał się Bank Pekao SA, który już w zeszłym roku zlikwidował możliwość bezpłatnego korzystania z bankomatów konkurencyjnego WBK. Teraz zapowiedział, że zlikwidowana zostanie też możliwość bezpłatnego korzystania z sieci bankomatów Euronet. Przez rok „przejściowy” wynosić będzie 1,49 zł, ale od kwietnia 2016 znacznie wzrośnie. Wspomniany WBK planuje natomiast wprowadzenie kart bankomatowych, służących do wypłacania gotówki wyłącznie z własnych bankomatów
Jeżeli właściciele bankomatów będą dyktować coraz wyższe stawki, niewykluczone jest, że banki zakupią własne maszyny i karty, co znacznie utrudni możliwość wypłacania gotówki.
Powrót do przeszłości
W kontekście zmian dotyczących płatności kartami płatniczymi warto przypomnieć o postulowanym przez Koalicję na Rzecz Obrotu Bezgotówkowego w ubiegłym roku limicie płatności gotówkowej. Instytucje finansowe proponowały obniżenie limitu regulowania należności gotówkowej do tysiąca euro (lub równowartości) z 15 tys. euro. Powyżej tej kwoty przedsiębiorcy musieliby korzystać z kart płatniczych lub przelewów.
Drastyczne obniżenie limitu płatności gotówkowej miało w założeniu dotyczyć jedynie przedsiębiorstw i pomóc w zwalczaniu szarej strefy. W Polsce szacowana jest ona na ok. 25 proc. i jest jedną z najwyższych w krajach wspólnoty. Limit w połączeniu z wprowadzanymi opłatami za korzystanie z bankomatów są dwoma narzędziami, które mogą prowadzić do ograniczenia fizycznego pieniądza na rynku.
Konflikt między właścicielami bankomatów i bankami doprowadzić może nie tylko do niedogodności w postaci poszukiwania przez klientów banków punktów, gdzie mogliby wypłacać gotówkę, ale również od wygenerowania olbrzymich kosztów związanych z wymianą kart i bankomatów. Jeszcze większe będą koszty ewentualnej produkcji i kolportowania oraz konserwacji nowych, własnych sieci bankomatów, które byłyby alternatywą dla opodatkowanych sieciówek. Oczywiście banki, które zdecydują się na tę operację, będą szukać środków w kieszeniach swoich klientów.
A więc, dla klienta dobrze już było, teraz będzie lepiej: drożej i mniej wygodnie.