Polak na wakacjach za granicą już nie jest "cebulakiem". Ten naród nas uwielbia
"Polak-cebulak" - głośny, wiecznie pijany i roszczeniowy? Jeszcze kilka lat temu takie stereotypy krążyły o naszych rodakach wypoczywających za granicą. Janis, właściciel restauracji w Grecji, obala je z całą stanowczością. W wielu popularnych wakacyjnych destynacjach jesteśmy ulubioną nacją spośród turystów. Powód? Na wakacjach chętnie próbujemy nowości i nie oszczędzamy.
Na czterdziestotysięcznej greckiej wyspie Zakynthos język polski słyszę najczęściej, zaraz po greckim i angielskim. Słychać go przy hotelowym basenie, na plaży i w restauracjach, w których po polsku wita mnie także obsługa. Co roku w Grecji urlop spędza ok. miliona naszych rodaków. Najchętniej na Krecie, Rodos i właśnie Zakynthos. Więcej odpoczywa tu tylko Greków i Brytyjczyków.
- Grecy bardzo lubią Polaków - mówi mi Michał, rezydent dużego polskiego biura podróży. Naszymi rodakami na wakacjach zagranicznych opiekuje się od siedmiu lat. – Oczywiście patrzymy na ceny, ale na miejscu chętnie korzystamy z dodatkowych wycieczek, kupujemy lokalne produkty, chcemy jak najwięcej zobaczyć – dodaje.
Tę wersję potwierdza Janis, właściciel lokalnej restauracji na Zakynthos. Choć większość Polaków na wakacjach wybiera opcję wyżywienia all inclusive (73 proc. wyjeżdżających w 2018 r. według raportu wakacje.pl), to podczas pobytu kilka razy stołujemy się poza hotelem. - Wtedy Polacy chcą próbować specjalności naszej kuchni i nie patrzą na ceny - przekonuje Janis.
Wakacje w Polsce czy za granicą? Biura podróży reagują na sytuację
Skąpy jak Brytyjczyk
To zupełnie odwrotnie niż turyści z Wielkiej Brytanii. Tych na greckich wyspach jest najwięcej, zaraz po Grekach. I cieszą się złą sławą. Najczęściej przyjeżdżają tu młodzi mieszkańcy Wysp, którzy poza plażą najchętniej odwiedzają nocne kluby i… restauracje z fast foodem.
Z myślą o nich w małym miasteczku Laganas niedaleko stolicy Zakynthos, otwarte zostały lokale znanych sieciówek - McDonald’s i Subway. - Potrafią jeszcze przed złożeniem zamówienia zapytać o gratisy od firmy, a w przypadku odpowiedzi odmownej po prostu wyjść - denerwuje się Janis.
Na Anglików narzeka też barman na plaży. - Chodzi im głównie o imprezy. Nie stosują się do żadnych zasad. Boimy się, że liczba przypadków koronawirusa na wyspie wzrośnie właśnie przez nich, tak jak bardzo wzrosła w Wielkiej Brytanii, kiedy otwarto ponownie puby - przekonuje mężczyzna.
- Polacy są zupełnie inni, zdyscyplinowani, jak Niemcy - dodaje. Brytyjczycy pojawią się tu lada dzień. Od 15 lipca Wielka Brytania przywraca połączenia lotnicze, między innymi z Grecją. To wyjaśnia, dlaczego sporo nocnych klubów i barów przy plaży nadal się nie otworzyła. W niektórych widać ostatnie prace przed przyjęciem gości.
Dziś nie będzie seksu
Czy to oznacza, że Polakom nie zdarza się popełniać grzechów podczas urlopu za granicą? Absolutnie nie. - Wciąż sporo pijemy - przyznaje Michał. Jak dodaje, wtedy do głosu dochodzi nasza słowiańska natura i zdarzają się… bójki.
To margines, ale rezydent opowiada mi o niedawnym konflikcie gościa z Polski z greckim barmanem, w którym musiał interweniować. Mężczyzna co noc zamawiał w hotelowym barze dla siebie whisky, a dla partnerki sex on the beach (popularny na całym świecie drink na bazie wódki, którego nazwa oznacza dokładnie "seks na plaży").
Po kilku dniach, kiedy jego partnerka źle się poczuła, turysta zamówił tylko whisky. Przyzwyczajony do wcześniejszego zamówienia barman zapytał o drugiego drinka: no sex tonight? (dziś nie będzie seksu?). To rozjuszyło Polaka. W ruch poszły pięści.
- Skończyło się przeniesieniem barmana do innej części hotelu i zmianą nazwy drinka - kwituje Michał. Zdarzają się też nocne telefony z reklamacjami od turystów, którzy np. po przyjeździe do hotelu domagają się obiecanego pokoju z widokiem na morze, choć… taki właśnie dostali. Morza nie widzą, bo jest zbyt ciemno.
Reklamacje na koronawirusa
Covidowa rzeczywistość zmieniła funkcjonowanie restauracji i hoteli, ale dla większości obywateli naszego kraju zdaje się to nie być problemem podczas urlopu. W wakacje nikomu przecież nie powinno się spieszyć, a wszystko odbywa się dla naszego wspólnego bezpieczeństwa. Choć podczas mojego pobytu na Zakynthos jestem świadkiem awantury z udziałem turysty z Polski.
Poszło o zbyt długie oczekiwanie na posiłek. Ze względu na epidemię koronawirusa w hotelach nie ma możliwości korzystania z bufetu w postaci szwedzkiego stołu. W hotelu, w którym się zatrzymałam, goście zapraszani są do bufetu za ścianą z pleksi po kolei, w stosownych odstępach. Wybrane dania nakłada kelner.
To powoduje, że od wejścia do restauracji do rozpoczęcia posiłku mija ok. 20 minut, tyle mniej więcej trzeba czekać w normalnej restauracji. - Tracę od 1 do 2 godzin wakacji codziennie na czekanie na jedzenie - wykrzykuje na środku hotelowej restauracji zdenerwowany mężczyzna z Polski. Pomaga rozmowa z rezydentem.
Na czarnej liście urlopowiczów poza Brytyjczykami są jeszcze Rosjanie. Ci też sporo podróżują po europejskich kurortach, podpadają robieniem bałaganu w pokojach. Polakom też to się zdarza, ale znacznie rzadziej. - Dużo podróżujemy, ucywilizowaliśmy się. Naprawdę nie ma już tej przysłowiowej "cebuli" - podsumowuje Michał.
Z danych CBOS z lutego 2019 roku wynika, że w 2018 roku na wczasy za granicę wybrał się prawie co czwarty Polak (24 proc.) spędzający urlop poza domem. Rok wcześniej było to 19 proc.
Dziękujemy firmie Rainbow Tours za umożliwienie podróży do Grecji dziennikarki WP Finanse.