Polak oferuje pracę w raju. "Zrobię dobry uczynek i odmienię czyjeś życie"
"Poszukuję kucharza (szefa kuchni) z jajami, który gotowy jest przywlec się do mnie ponad 10 tysięcy kilometrów i pracować za marne grosze w 30 stopniach" – tak rozpoczyna się post na Facebooku Michała Kamińskiego. On tak na serio. Szuka ludzi do pracy na Filipinach. Kilka dni temu jego propozycja zelektryzowała tysiące Polaków. Nam zdradził, jak poszła rekrutacja.
"Potrzebuję istnego zaklinacza kubków smakowych, który nożem włada jak prawdziwy ninja i ostatni samuraj razem wzięci. Niestety nasz szef kuchni będzie wracał do Polski więc zwolniło nam się miejsce. Rzecz jasna możemy zatrudnić lokalnego garmistrza, ale pomyślałem, że zrobię dobry uczynek i odmienię czyjeś życie na zaje...te" – Michał nie owija w bawełnę. Post opublikował 2 września i w kilka dni zyskał tysiące udostępnień i komentarzy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Za pracę w raju oferuje 1000 – 1500 zł za miesiąc w zależności od wypracowanych godzin. Na lokalne warunki kwota jest duża. Gratis dorzuca szybki kurs jazdy na skuterze i trzy butelki lokalnego rumu. Praca w zasadzie od zaraz, bo od 1 października.
"Jeżeli wynagrodzenie Ciebie nie motywuje, to może: życie w bambusowej chatce na rajskiej wyspie, nielimitowana ilość skoków z wodospadów w sercu dżungli, codzienne "koparoopadające" zachody słońca na plaży otoczonej palmami i chodzenie w japonkach przez okrągły rok wzbudzą Twoje zainteresowanie" – zachęcał Michał.
Komentarze i ekscytacja to jedno, ale spytaliśmy go, jaki był faktyczny odzew na ofertę. Czy ktoś odważył się na przygodę w raju? - Napisała do mnie masa ludzi - w sumie ponad 300 osób - i mam już kilku bardzo konkretnych kandydatów – zdradza w wywiadzie dla WP. - Rozmowy trwają i są na zaawansowanym etapie, jednak o tym, kto zostanie wybrany, zadecyduję dopiero w okolicach 16 września.
Szczęśliwy wybraniec będzie musiał spakować się z dnia na dzień, by na miejsce dolecieć przynajmniej kilka dni przed rozpoczęciem nowego zajęcia.
Praca, którą oferuje Michał, czeka w jego miniresorcie. Ale pewnie się zastanawiacie kim on w ogóle jest? Już spieszymy z wyjaśnieniem – Michał to jeden z tych ludzi, którzy nie tylko marzą, ale marzenia zamieniają w rzeczywistość. - Ruszyłem w podroż dookoła świata w listopadzie 2015 r. – opowiada. - Odwiedziłem Wietnam, Laos, Tajlandię, Malezję, Indonezję, Hongkong, Chiny, Japonię i oczywiście Filipiny, na których zostałem. Na wyspie Siquijor mieszkam już półtora roku.
Dlaczego właśnie tam? - Ludzie. Lokalsi są niesamowici. Filipińczycy są uważani za najszczęśliwszych ludzi na świecie – opowiada. - Piękne jest to, jak potrafią cieszyć się drobnymi rzeczami i nie gonią ślepo za przedmiotami. To się udziela i inspiruje.
Tak się zainspirował, że postanowił zostać i założył rajski miniresort. Jest w nim wspomniana już restauracja, a za budynkiem powstają właśnie cztery domki na wynajem.
Trzymamy kciuki za Michała i wybór nowego pracownika. I coś nam się wydaje, że jeszcze nieraz usłyszymy o tym miejscu. - Mam nadzieję, że ten temat prześle trochę dobrych wibracji do Polski – dodaje Michał.