Politycy poprawiają nastroje na rynkach

W USA, podobnie jak w Europie, rynkami rządziły wypowiedzi i działanie polityków. Co prawda zapowiedzi José Barroso, szefa KE, mówiącego o projekcie euroobligacji należy między bajki włożyć, ale to od rana pomagało bykom.

Politycy poprawiają nastroje na rynkach
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

15.09.2011 09:24

W USA, podobnie jak w Europie, rynkami rządziły wypowiedzi i działanie polityków. Co prawda zapowiedzi José Barroso, szefa KE, mówiącego o projekcie euroobligacji należy między bajki włożyć, ale to od rana pomagało bykom.

Upajano się też informacjami z jakiejś chińskiej strony internetowej cytującej jakiegoś wiceprzewodniczącego jakiejś komisji (specjalnie nie piszę, o kogo chodzi, bo to nie ma najmniejszego znaczenia) twierdzącego, że Chiny jednak mogą kupować obligacje krajów PIIGS. Twierdził tak, mimo że premier chiński wyraźnie powiedział "radźcie sobie sami".

Czekano też na wynik telekonferencji Papandreu – Merkel – Sarkozy. Komunikatu miało po niej nie być, ale dowiedzieliśmy się, że (co za niespodzianka!) Grecja zostaje w strefie euro. Poza tym przy huku petard przed budynkiem parlamentu włoska Izba Deputowanych uchwaliła program oszczędnościowy. Nadal pomagało też bykom czekanie na Fed. I tak już przez pewien czas będzie – pewnie do dnia przed komunikatem FOMC, czyli do 20.09.

Dlatego też słabe, ale nie tragiczne dane makro rynek zlekceważył. W sierpniu sprzedaż detaliczna nie zmieniła się (oczekiwano wzrostu o 0,2 proc. m/m). Co bardziej istotne sprzedaż bez samochodów wzrosła jedynie o 0,1 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,3 proc. m/m). Dane o inflacji PPI nie miały wpływu na nastroje, ale odnotujemy, że wzrosła w sierpniu mniej niż oczekiwano (0, proc. m/m). Dane o zapasach w amerykańskich firmach też były słabe. Zapasy w lipcu wzrosły o 0,4 proc. m/m. Firmy nie zwiększają dynamicznie zapasów, bo boją się przyszłości.

Na rynku akcji tylko na początku sesji widać było wahanie. Potem dane makro zostały zlekceważone (zgodnie z zasadą Fed pomoże), a informacje polityczne z Europy wykorzystane. Indeksy rosły bez przerwy, ale w końcówce część graczy zrealizowała zyski. Półtoraprocentowe wzrosty na trzeciej z kolei sesji wzrostowej są czymś na kształt nieuzasadnionej euforii. Na razie w niczym nie zmieniają niedźwiedziego obrazu rynku na S&P 500, ale na NASDAQ jest już bardzo blisko do poziomu 2.610 pkt., czyli linii szyi rozległej formacji RGR. Pomoc w postaci czekania na Fed i politycy mogą doprowadzić do anulowania tej formacji, ale dla mnie najważniejsza jest RGR na S&P 500. Do jej zanegowania jest jeszcze daleko.
W Polsce w środę zachowanie złotego już od rana mogło bardzo niepokoić. Przy względnym spokoju na rynku EUR/USD i w sytuacji, kiedy indeksy na giełdach rosły nasza waluta traciła do dolara, euro i franka. Wyglądało to bardzo dziwnie. Nawet naprawdę solidna poprawa nastrojów na rynkach złotemu nie pomagała. Wręcz odwrotnie – kursy walut rosły coraz szybciej. Czy mogła być bardziej wyraźna demonstracja słabości naszej waluty? Podobnie zachowywał się węgierski forint, ale był jednak od złotego nieco silniejszy. Jeśli spojrzy się jednak na wykres forinta do euro do widać, że tam przecena jest podobna do polskiej. Gracze zdecydowanie wyprzedają waluty Polski i Węgier.

GPW rozpoczęła sesję od spadku indeksów. To był wynik złych nastrojów panujących w Azji oraz obniżenia przez agencję Moodys’ ratingów banków francuskich. Twierdzę, że i bez wypowiedzi José Barroso indeksy dość szybko wyszłyby na plusy, ale tego nie sprawdzimy. W każdym razie po pół godzinie WIG20 zazielenił się i wzrósł o jeden procent. Potem Marco Buti, dyrektora w KE schłodził nastroje. Indeksy wróciły w okolice wtorkowego zamknięcia.

Kolejna odsłona nastąpiła już przed południem. Tym razem bykom pomogły wypowiedzi francuskiego prezydenta, który obiecał do upadłego bronić Grecji przed upadkiem. Na GPW indeksy też, podobnie jak na innych giełdach, ruszyły szybko na północ. Po publikacji słabych danych makro w USA skala wzrostów indeksów się zmniejszyła, a po godzinie 16.00 WIG20 dotknął nawet poziomu neutralnego. Potem bykom udało się wypracować wzrost o 0,65 proc., ale na tle innych rynków wyglądaliśmy bardzo słabo. Jeśli spojrzy się na przecenę złotego, wyraźnie idącego na przekór nastrojom panującym na świecie, to trudno się tej słabości dziwić.

Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)