Polityka miłości? Tak, poproszę!
Życzliwość, zaufanie, łączenie wymagań ze wsparciem to przepis na zdrową atmosferę w firmie. Ale czy zadufani w sobie menedżerowie to rozumieją?
07.12.2010 11:47
Życzliwość, zaufanie, łączenie wymagań ze wsparciem to przepis na zdrową atmosferę w firmie. Ale czy zadufani w sobie menedżerowie to rozumieją? Z naszych informacji wynika, że jest z tym bardzo różnie.
- Znów nic nie zrobiłem. Cała energia poszła na obmawianie w palarni szefa – ohydnej kreatury, który fajnych, normalnych ludzi niszczy, a lizusów, donosicieli, pupili faworyzuje – wścieka się Michał, młody informatyk z Elbląga.
- A mój kierownik bez przerwy patrzy nam na ręce. Wszędzie węszy podstęp i spisek przeciwko niemu. Chce złapać nas na kłamstwie, błędzie, kradzieży czy małym sabotażu. Przez jego wstrętną inwigilację i metody policyjne wszyscy chodzą jak struci. Mamy go już serdecznie dość – dodaje równie wzburzona 40-letnia Alina z Gdyni, specjalistka od księgowości w firmie farmaceutycznej.
Oto, czym się kończy wyznawanie przez menedżerów zasady „dziel i rządź” oraz wprowadzanie kultury strachu i podejrzliwości. Źle traktowani, manipulowani pracownicy – zamiast efektywnie pracować – większość czasu i sił zużywają na kłótnie, plotki, donosy. Albo myślami są w nowej firmie – tej, do której dopiero wysłali CV.
Zamordystom wstęp wzbroniony
- Ludzie powinni czuć, że grają w jednej drużynie, że przełożony nikogo nie wyróżnia, że nie ma wśród podwładnych równych i równiejszych. W przeciwnym razie ich lojalność wobec pracodawcy się kończy – uważa Kamil Serzyski, psycholog i trener rozwoju osobistego z Warszawy.
Jego zdaniem, żadna firma nie powinna zatrudniać zwierzchników zamordystów, bo na krótką metę są skuteczni. Ale potem podwładni są tak zniechęceni do swych obowiązków, że wcześniej czy później ich wydajność leci na łep, na szyję.
Uczestnikami szkoleń i sesji terapeutycznych Serzyńskiego są często sfrustrowani kierownicy liniowi. Mają za dobre zarobki, by zwolnić się z pracy. Z drugiej jednak strony, nie wiedzą, jak jeszcze długo wytrzymają napięcia, którą znoszą na co dzień z powodu swych zwierzchników – ludzi podłych, aroganckich, nadużywających władzy.
- Jeden z moich klientów myślał nawet o samobójstwie. Tak mu się dał we znaki dyrektor, który przy wszystkich kwestionował jego kwalifikacje. Co gorsza, przełożony tyran zarzucał mu brak uczciwości i nielojalność. Gdyby nie środki antydepresyjne, a później cykl rozmów ze mną, nie wiem, czy ów mężczyzna będący ofiarą mobbingu faktycznie nie odebrałby sobie życia – mówi Kamil Serzyski. Wzajemne zaufanie i życzliwość są podstawą sukcesu zarówno w życiu rodzinnym, jak i w biznesie. Potwierdzają to badania naukowców, m.in. doktora Daniela Golemana (tego od inteligencji emocjonalnej i społecznej). Były wykładowca na Uniwersytecie Harvarda podaje wiele dowodów na to, że najlepsze rezultaty osiągają szefowie tworzący życzliwy rezonans ze swoimi podwładnymi. Na koleżeńskich, partnerskich relacjach w firmie – wykazał Goleman –zależy szczególnie kobietom. Traktowane z szacunkiem, sympatią, czują się bezpieczniej, a dzięki temu owocniej pracują.
Podły szef – nieszczęście dla firmy
Ktoś może zapytać, czy taka polityka miłości nie zabija ducha zdrowej rywalizacji, który wszak jest niezbędny, aby ludzie dali z siebie wszystko.
- Faktycznie, z jednej strony liczy się autonomia i chęć bycia lepszym od kolegi z sąsiedniego biurka. Z drugiej strony, nic nie osiągniemy bez kooperacji. Wygrywa więc ten menedżer, który potrafi pogodzić indywidualne ambicje poszczególnych członków zespołu z ich odpowiedzialnością za wspólne dobro. To dobro określają nie tylko cele biznesowe, lecz także wartości, normy i zasady, które wszyscy pracownicy uznają za swoje – tłumaczy Serzyński.
Kluczem do sukcesu jest też dobra komunikacja, którą trafnie ktoś porównał do jezdni o ruchu dwukierunkowym. Nie może być tak, że pracownik wchodzi do gabinetu kierownika ze swoim zdaniem, a wychodzi z jego opinią. Cechą wielu zwierzchników jest to, że bez przerwy wysyłają w świat różne komunikaty, ale nie interesuje ich informacja zwrotna. Nie umieją słuchać, nie potrafią rozmawiać. Nie są nawet świadomi, że w ten sposób skazują się na porażkę. I są przyczyną frustracji wielu Bogu ducha winnych ludzi.
Mirosław Sikorski