Polska superfirma? Minister się myli
Grupie Lotos potrzebny jest inwestor strategiczny. A ponieważ za granicą chętnych nie widać, trzeba ich szukać w kraju - powiedział "Pulsowi Biznesu" minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Jak mówi dalej, gdańską spółkę mógłby przejąć Orlen lub PGNiG.
Transakcja zakupu Lotosu przez PKN Orlen wydaje się nie do zrealizowania przy założeniu utrzymania dotychczasowej linii orzecznictwa przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Orlen, dysponujący łącznymi zdolnościami przerobowymi 32 mln ton ropy rocznie i sprzedający rocznie 35 mln ton wyrobów naftowych, jest nie tylko największą firmą w Polsce, ale też w Europie Środkowo-Wschodniej.
Lotos po gigantycznym wysiłku inwestycyjnym, który firma opłaciła sporym zadłużeniem, ma możliwości przerobienia 10 mln ton rocznie i jest piątą największą spółką w Polsce według wartości przychodów.
Rocznie w Polsce sprzedaje się 16 mln ton paliw samochodowych i są to prawie wyłącznie paliwa pochodzące z Orlenu i Lotosu. Fuzja stworzyłaby podmiot o obrotach ponad 100 mld zł rocznie, a połączone firmy decydowałyby już w niemal stu procentach o być albo nie być polskich kierowców, a o jakiejkolwiek konkurencji na krajowym rynku produkcji i sprzedaży detalicznej paliw można by było zapomnieć. Taka sytuacja prędzej czy później obciążyłaby kieszenie polskich kierowców.
Jest pytanie, czy PKN Orlen jest w ogóle stać na przejęcie Lotosu? Cały Lotos jest wart ok. 3,5 mld zł, w tym pakiet Skarb Państwa 1,9 mld zł. Nieudana inwestycja w Możejki już i tak znacząco obciążyła wyniki Orlenu a ewentualny zakup Lotosu wymagałby pewnie sprzedaży litewskiej rafinerii.
Możliwa byłaby też opcja wniesienia akcji Lotosu do PKN Orlen w zamian za emisję nowych akcji, tyle że szukający realnych pieniędzy Skarb Państwa bardziej wolałby pewnie gotówkę niż akcje.