Polskie firmy szkodzą konkurencji za 30 mln zł rocznie
Szacuje się, że rynek public relations w Polsce wart jest ok. 400 mln złotych. Dużą część tej kwoty, bo nawet 10-20 proc., firmy przeznaczają na psucie wizerunku swojej konkurencji. Jak wylicza "Newsweek", podobne działania w ostatnich tygodniach nasiliły się w naszym kraju.
06.06.2011 | aktual.: 06.06.2011 12:40
Jak zepsuć wizerunek konkurencyjnej firmy? Najlepiej wynająć specjalistów od czarnego PR. Takie działania to nic innego jak przemycanie do mediów zmanipulowanych, fałszywych lub też prawdziwych informacji, ale niosących negatywny przekaz na temat danej firmy.
"Newsweek" w aktualnym wydaniu przypomina kilka spraw, które odbiły się szerokim echem w mediach. Powodami tego typu działań mogą być chęć podkopania wizerunku, obniżenie wartości akcji lub też wymuszenie oczekiwanego zachowania spółki.
Jedna z takich spraw dotyczyła rafinerii Lotos. W 2008 roku UniCredit CA IB Securities za sprawą swojego analityka inwestycyjnego obniżył cenę docelową akcji spółki do zera. W praktyce miało do sugerować inwestorom, że paliwowy koncern wkrótce upadnie.
Podobne działania dotyczyły również państwowych urzędników - Bolesława Pisza, któremu zarzucono, że jako minister zdrowia spotykał się z przedstawicielem koncernu medycznego. Kolejnym był Jacek Kapica, którego dotknęły plotki na temat rzekomych łapówek w jego resorcie w zamian za pozwolenia na uruchomienie salonów gier. Wszystko to w czasie głośnej afery hazardowej.
Jako najdroższą negatywną kampanię w ostatnim czasie tygodnik wskazuję tę dotyczącą sporu Telekomunikacji Polskiej z duńską firmą DPTG. Eksperci z branży PR szacują, że za wywieranie nacisku na TP zainteresowany podmiot musiał wydać nawet milion dolarów.
Duńska firma DPTG położyła dla Telekomunikacji Polskiej światłowód z Koszalina do Cieszyna. Miała za to czerpać 15 proc. zysków z jego eksploatacji. Współpracę rozpoczęto 20 lat temu, ale 10 lat temu obie firmy poróżniły się w kwestii kalkulacji przychodów. W 2010 roku sąd arbitrażowy w Wiedniu nakazał wypłacenie Duńczykom 1,5 mld złotych odszkodowania. Teraz sprawa ma swój dalszy bieg w dwóch innych sądach na terenie Polski i Austrii. Wciąż jednak prawomocny wyrok nie został wydany.
Jako początek negatywnej kampanii wobec TP SA można wskazać grudzień ubiegłego roku. Tygodnik "Forbes" w krótkim czasie opublikował kilka tekstów na temat sporu obu firm. Sugerowano w nich niską wiarygodność inwestycyjną Polski. Kolejny atak na telekomunikacyjną spółkę powzięła również CEIS, czyli amerykańska Rada ds. Bezpieczeństwa Inwestycji Europejskich. Prócz wystąpień jej przewodniczącego Roberta J. Shapiro, w których tłumaczy dlaczego w naszym kraju dzieje się źle, powstał również raport fatalnie oceniający klimat do inwestycji w Polsce. A wszystko to przedstawione jedynie przez pryzmat sporu Telekomunikacji Polskiej z DPTG. Na co warto zwrócić uwagę, CEIS powstał zaledwie kilka tygodni przed opublikowaniem swojego pierwszego raportu na temat Polski i TP SA.
Choć CEIS zaprzecza jakimkolwiek związkom z duńską spółką i zasłania się troską o sytuację w Polsce, to trudno po zapoznaniu się ze stroną internetową organizacji nie odnieść wrażenia, że zajmuje się jedynie sprawa polsko-duńskiego sporu. Zdaniem "Newsweeka" wszystko to jest próbą wywierania nacisku na sąd, który będzie rozstrzygał w tej sprawie.