Portier uwięziony na budowie
Zdzisław Mrozik już prawie tydzień jest w pracy i nie widać szans, by mógł wrócić do domu. Jego pracodawca siedzi w areszcie, a inspekcja pracy bezradnie rozkłada ręce...
21.08.2004 | aktual.: 21.08.2004 10:26
Jak wczoraj pisaliśmy, 66-letni mężczyzna jest portierem na budowie przy ul. Piwnej. Pracę rozpoczął w minioną niedzielę po południu i do tej pory nie poszedł do domu, bo nie ma zmiennika. Wielokrotnie dzwonił do firmy w Sieradzu, która go zatrudniła, ale telefon jest głuchy. Prosił o pomoc policję, ale funkcjonariusze z komisariatu na ul. Ciesielskiej nie są zainteresowani sprawą. Kazali Zdzisławowi Mrozikowi zgłosić się do nich, gdy ktoś okradnie budowę!
Sprawę zgłosiliśmy inspekcji pracy. Jednak i ta instytucja, formalnie stojąca na straży praw pracowniczych, jest bezradna.
- Nie możemy panu Mrozikowi kazać pójść do domu i zostawić majątek na pastwę złodziei - tłumaczy Jerzy Iwaszkiewicz z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi. - Nie możemy mu także nakazać pozostać na budowie, bo to rażąco niezgodne z kodeksem pracy.
Inspektorzy dotarli do sieradzkiej siedziby firmy, która zatrudnia mężczyznę. Biura przedsiębiorstwa są zamknięte. A co najgorsze, właściciel zakładu jest nieosiągalny. - Siedzi w areszcie śledczym i stamtąd go nie jesteśmy w stanie wyciągnąć i nakazać przysłanie zmiennika dla portiera - tłumaczą w inspekcji pracy. Inspektorzy szukają jeszcze właściciela budowy i nie znaleźli go do tej pory.
Nikt nie jest w stanie pomóc Zdzisławowi Mrozikowi. To kompromitacja instytucji mających chronić pracownika i człowieka. Co powinien zrobić pracownik uwięziony na budowie? Chyba najlepiej, by skorzystał z rady policji: niech zgłosi włamanie na budowę. Wówczas funkcjonariusze przyjadą i zabezpieczą teren, a on wreszcie pójdzie się wyspać.
(kz)