WAŻNE
TERAZ

Włoski koszmar powrócił. Finał mistrzostw świata nie dla Polaków

Praca rodziców kontra plan lekcji dzieci

W świecie, gdzie oboje rodziców pracuje, a w pobliżu nie ma dziadków, którzy pomogą w wychowywaniu dzieci, kwestia opieki nad maluchami robi się problematyczna

Obraz
Źródło zdjęć: © Thinkstock

*W świecie, gdzie oboje rodziców pracuje, a w pobliżu nie ma dziadków, którzy pomogą w wychowywaniu dzieci, kwestia opieki nad maluchami robi się problematyczna. Mama i tata zajęci są od 8 do 16, a często popołudniami mają jeszcze nadgodziny. Dziecko idzie do szkoły na 8, kończy o 12. Albo odwrotnie - jest w szkole na drugą zmianę. Jak to pogodzić? Sprawa nie jest łatwa, ale tam gdzie jest problem, powstaje też rynkowa luka, która błyskawicznie się wypełnia. *

Agnieszka i Robert mają dobrą sytuację finansową. Ona pracuje od 7.30 do 15.30, ale średnio dwa razy w miesiącu wyjeżdża na dwu-trzydniową delegację. Robert wyjeżdża rzadziej. Pracuje od 8 do 16, jednak około 40 minut zajmuje mu dojazd w jedną stronę. Mają dwoje dzieci. Ania chodzi do pierwszej klasy. Kuba jest w przedszkolu. Dziewczynka chodzi do szkoły na różne godziny. Czasem na 7.30, czasem zaczyna po 12. Zdarza się, że o godz. 11 rano jest już po lekcjach. Z Kubą jest łatwiej. Przedszkole jest czynne od godz. 7 do 17, jednak trzylatek 10 godzin raczej nie wytrzymuje.

- Zdecydowaliśmy się zatrzymać opiekunkę. Jednak jej praca wygląda teraz inaczej niż w czasie, gdy najpierw Ania, a potem Kuba byli mali. Teraz zamiast siedzieć z dziećmi w domu i chodzić na spacery, niania zajmuje się przede wszystkim odprowadzaniem i odbieraniem dzieciaków ze szkoły i przedszkola - mówi Agnieszka. - Każdy dzień jest inny i dostosowany do planu zajęć dzieci. Szkoła, dodatkowy angielski, wyjazd na wycieczkę, taniec... Wszystko w najdziwniejszych porach. Ania i tak spędza trochę czasu w świetlicy, żeby niania nie biegała cały dzień w tą i z powrotem, ale trudno zawieźć siedmiolatkę do świetlicy na godz. 7 rano, by poszła na lekcje od 10 do 13, a potem wróciła do świetlicy i czekała, aż przyjadę po nią o godz. 16.

Agnieszka przyznaje, że bez niani nie mogłaby pogodzić pracy i zajmowania się dziećmi. Jednak opiekunka na wyłączność, dyspozycyjna od godz. 7 do 16 - 17, to spory wydatek. - Szczególnie, że szkoła, a przede wszystkim przedszkole też sporo kosztują - przyznaje Agnieszka.

Dlatego część rodziców radzi sobie inaczej. - Gdy Agata szła do zerówki zastanawiałam się jak to wszystko zorganizować. Przez pierwszy tydzień nauki byłam na urlopie, potem na kilka dni przyjechała mama, bo w przeciwieństwie do przedszkola, szkoła zapewnia dziecku opiekę tylko przez 20 godzin w tygodniu. Nie chcę by drugie tyle, albo i więcej moja córka spędzała nudząc się w świetlicy - opowiada mama dziewczynki, Iwona. - Na szczęście okazało się, że niedaleko szkoły mieszkają starsi państwo z dorosłą już córką i rodzinnie prowadzą taki punkt zajmowania się dziećmi - powiedzmy domową świetlicę. Mama i córka zajmują się zabawami z dziećmi, pilnowaniem by coś zjadły, pomagają w odrabianiu lekcji, a tata pilnuje planu zajęć podopiecznych i odwozi je do szkoły, czy dodatkowe zajęcia w okolicy. Z jego auta zawsze wysypuje się przynajmniej 5 - 6 dzieci. Popytałam rodziców, którzy korzystali z tej opieki i zapisałam do nich Agatę. To rewelacyjne wyjście - ocenia pani Iwona.

"Starsi państwo" jak określiła ich pani Iwona, punkt opieki nad dziećmi prowadzą już szósty rok. Działają na jednym z gdańskich osiedli i oferują rodzicom opiekę dla dzieci do 10 - 11 roku życia. - Pomysł wziął się stąd, że gdy nasza starsza córka miała problem z pogodzeniem swojej pracy i szkoły naszego wnuka, poprosiła nas byśmy zajmowali się wnukiem. Potem dołączyło do niego dwoje dzieci przyjaciółki naszej córki, a po roku mieliśmy już pod opieką piątkę maluchów ze szkoły wnuka - śmieje się pani Janina, "szefowa" spółki - jak mówi o niej mąż.

- Nie myśleliśmy o takiej działalności. Zwyczajnie gdy koleżanka córki zaproponowała, byśmy zajęli się też jej dziećmi, oczywiście odpłatnie, pocztą pantoflową rodzice przekazywali sobie, że możemy im pomóc - dodaje pan Ryszard. - I tak zostało. Wnuk pani Janiny i pana Ryszarda poszedł już do gimnazjum i do dziadków wpada czysto towarzysko. Nie potrzebuje już opiekunów, którzy będą wozili go do szkoły, zabierali z lekcji angielskiego, czy pomagali odrobić pracę domową. Jednak domowa świetlica została. - Ludzie się przyzwyczaili i co roku sami dowiadują się o naszym istnieniu i przyprowadzają maluchy. Niektórzy korzystają z naszej pomocy codziennie, ale są też dzieci, którymi zajmujemy się np. dwa czy trzy razy w tygodniu. Wszystko zależy od planu zajęć dzieci i rodziców. My jesteśmy elastyczni. Jedynym ograniczeniem jest odległość. Dlatego działamy tylko na terenie osiedla, inaczej cały dzień stałbym tylko w korkach - opowiada pan Ryszard. - A na to nie mogę sobie pozwolić, bo dzieci, a w tej chwili mamy ich
14, mają różne plany zajęć i trzeba jakoś wszystko pogodzić.

Jak mówi pani Iwona korzystanie z usług takiej domowej świetlicy jest dość kosztowne, ale nie rujnujące. - Wszystko oczywiście zależy od tego ile czasu dziecko spędza w świetlicy, ile razy i gdzie trzeba je wozić, czy jada w świetlicy regularne posiłki itd. Mi w miesiącu wychodzi około 450 zł, ale nie muszę się o nic martwić. Jeśli Agata zaczyna szkołę rano, sama ją odwożę, jeśli później podrzucam ją do świetlicy i odbieram między 16 a 17. Wiem, że moje dziecko zdąży na lekcje, że będzie zawiezione na angielski, zabrane ze szkoły po zajęciach tanecznych. Że jest najedzone, wybawione i na pewno się nie nudziło - mówi pani Iwona.

Żeby przekonać się o powszechności takiej praktyki wystarczy zajrzeć do internetu. Ogłoszeń w stylu odbiorę dziecko ze szkoły czy przedszkola jest mnóstwo. Taka forma opieki pozwala też korzystać z niani czy świetlicy tylko w takim zakresie, w jakim jest to niezbędne. Np. jeśli dziecko zawsze chodzi do szkoły rano i kończy np. koło południa, możemy zapisać dziecko do świetlicy, gdzie zje obiad i pobawi się przez godzinkę, a osobę odbierającą zaangażować tylko od godz. 14 do 16. Jeśli chcemy by w tym czasie nasz maluch chodził na zajęcia sportowe, uczył się języka obcego czy rozwijał swój talent plastyczny - niania odprowadzi je na wybrane zajęcia. Możemy też poszukać opiekunki, która za dodatkową opłatą świadczy też takie usługi. Jak np. niania, która zamieściła w sieci taki anons: "Odbiorę z przedszkola lub szkoły, pomogę w odrobieniu lekcji, zaanimuję czas do powrotu rodziców. Możliwe zajęcia z j. angielskiego, plastyczne - za dodatkową opłatą. Pobyt u mnie w domu lub w domu dziecka."

W poszukiwaniu opiekuna do obierania dzieci lub domowej świetlicy dla większej gromadki przydatny jest internet. Warto też popytać w szkole, czy rodzice innych dzieci nie znają kogoś odpowiedniego. Możemy też powiesić ogłoszenie, że szukamy opiekuna, na szkolnej tablicy.

Z pewnością znajdzie się ktoś odpowiedni, bo rynek prężnie się rozwija. Pamiętajmy jednak, by dokładnie sprawdzić osoby, którym powierzamy nasze dziecko. Wybierajmy miejsca i osoby polecone nam przez znajomych, by mieć pewność, że dziecko będzie pod dobrą opieką.

AD/MA

Wybrane dla Ciebie

Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Zapłacił za węgiel. Sklep nagle zniknął. Policja ostrzega
Zapłacił za węgiel. Sklep nagle zniknął. Policja ostrzega
Czy do łosi będzie można strzelać? Resort rolnictwa komentuje
Czy do łosi będzie można strzelać? Resort rolnictwa komentuje
Tony truskawek z Egiptu z zakazem wjazdu. Oto co wykryły służby
Tony truskawek z Egiptu z zakazem wjazdu. Oto co wykryły służby
Koniec sporu o kebaba. Turcy wycofali wniosek z UE
Koniec sporu o kebaba. Turcy wycofali wniosek z UE