Programy socjalne tylko podtrzymują biedę. Polska przyjmie rozwiązania znane z Nowej Zelandii?
Zamiast gwarantowanych świadczeń emerytalnych rodem z Australii, zdaniem Andrzeja Sadowskiego, prezydenta Centrum im. Adama Smitha, lepiej przenieść do nas system z Nowej Zelandii, który jest znacznie prostszy. Tam nie ma nawet składek zdrowotnych. Aby wypłacać emerytury, wystarcza papierowy spis wyborców.
26.08.2017 | aktual.: 26.08.2017 18:10
W Nowej Zelandii przyjęto zasadę, że każdy dorosły człowiek pracuje, bez względu na rodzaj wykonywanej działalności. Tym samym przyczynia się do wspólnego dobrobytu. Dlatego obowiązuje tam powszechna emerytura obywatelska, czyli po przekroczeniu urzędowego wieku każdemu obywatelowi wypłacane jest jednakowe gwarantowane świadczenie. To daje komfort i poczucie bezpieczeństwa. Obniża też koszty funkcjonowania systemu emerytalnego do minimum.
- Najubożsi Polacy mają bardzo trudną sytuację życiową. Wszystkie programy socjalne są stygmatyzujące, dlatego de facto bardziej podtrzymują biedę, niż pomagają wyrwać się z marginesu życia. Wprowadzenie gwarantowanej emerytury powszechnej sprawiłoby, że ci ludzie przede wszystkim przestaliby żyć w paraliżującym ich lęku o swoją starość i otrząsnęliby się z marazmu. Jest to tylko i wyłącznie kwestia decyzji politycznej, żeby takie świadczenie zaczęło już obowiązywać, w pierwszej kolejności dla osób wstępujących dziś na rynek pracy - mówi Andrzej Sadowski.
Zdaniem eksperta, rozwiązanie z Nowej Zelandii prędzej niż później trafi do Polski ze względu na coraz mniejsze możliwości finansowania emerytur ze strony państwa. Wynikają one m.in. z pogłębiającego się kryzysu demograficznego. Zbliżają się bowiem czasy, kiedy na każdego pracującego statystycznie będzie przypadał jeden emeryt. Proces ten przewiduje już Zakład Ubezpieczeń Społecznych, gdyż zaczyna mówić o powszechnym i podstawowym świadczeniu emerytalnym dla każdego obywatela.
- ZUS informuje, że przyszła emerytura dla części Polaków wyniesie 300-500 złotych miesięcznie. Takie powiadomienia na urzędowym papierze mogą wywołać w kraju rewolucję, bo przecież nie da się przeżyć za tę kwotę miesiąca, nie mając do dyspozycji żadnych dodatkowych środków - ostrzega Andrzej Sadowski.
Według szefa Centrum im. Adama Smitha, o ile rządzący zrozumieją, że trzeba wprowadzić rozwiązanie nowozelandzkie, o tyle uda się nam uniknąć tego, co wydarzyło się w Grecji. Tam z dnia na dzień kilka razy w krótkim czasie obniżano wysokość wypłacanych emerytur, bo nie było z czego ich zapłacić. Jak podsumowuje Andrzej Sadowski, bez środków finansowych żadna konstytucyjna gwarancja nie pomoże przetrwać seniorom.