Propozycje PiS uderzą we frankowiczów i przyśpieszą zadłużanie państwa

Nowa partia rządząca często ogłasza, że chce ulżyć losowi frankowiczów. Jednocześnie planuje dodruk złotówki oraz cięcie stóp procentowych RPP w celu zwiększenia inwestycji państwowych. To jednak musi wpłynąć na osłabienie kursu złotego, czyli uderzy w kredytobiorców walutowych.

Propozycje PiS uderzą we frankowiczów i przyśpieszą zadłużanie państwa
Źródło zdjęć: © Eastnews | ROBERT STACHNIK/REPORTER / EastNews
Jacek Frączyk

05.11.2015 | aktual.: 10.10.2016 15:44

*PiS doprowadzi do katastrofy? Nowa partia rządząca informuje, że chce ulżyć losowi frankowiczów, ale jednocześnie planuje dodruk złotówki oraz cięcie stóp procentowych. Jeśli spełni tę zapowiedź, osłabi złotówkę, dobijając ostatecznie posiadaczy kredytów walutowych. Ale to nic w porównaniu z tym, jak to się odbije na finansach państwa. *

W okresie przedwyborczym rynek walutowy mocno reagował na zapowiedzi PiS, który ustami głównego specjalisty do spraw gospodarki Henryka Kowalczyka deklarował, że chce, by bank centralny wsparł krajowe inwestycje kwotą 350 mld zł. Kurs złotego względem dolara natychmiast osłabł po tych zapowiedziach.

350 mld zł to 20 procent naszego obecnego rocznego produktu krajowego brutto. Kwota miałaby być według propozycji rozłożona na pięć lat, czyli szacunkowo po około 4 procent PKB rocznie. Zdaniem Kowalczyka, NBP mógłby iść śladem Europejsku Banku Centralnego, który uruchomił podobny mechanizm finansowy, skupując aktywa z rynku.

Jak to robi bank europejski?

Rozpoczęty w tym roku przez EBC skup obejmuje głównie obligacje rządowe. Bank wrzuca co miesiąc na rynek 60 mld euro, czyli równowartość około 7 procent wytworzonego przez kraje strefy euro produktu krajowego brutto. Skup obligacji powoduje obniżenie rynkowych stóp procentowych i spadek kosztów kredytu - zarówno zaciąganego przez państwa, jak i przedsiębiorstwa czy gospodarstwa domowe.

Koncepcja PiS zakłada nieco skorygowany scenariusz. NBP ma udzielać bankom komercyjnym kredytu niskooprocentowanego albo nawet nieoprocentowanego, by te na swoje ryzyko udzielały kredytów na cele inwestycyjne. W ten sposób zostanie osiągnięty podobny cel, co w przypadku EBC, tj. obniżone zostaną rynkowe stopy procentowe.

Dodatkowo, PiS po wymianie w marcu większości składu Rady Polityki Pieniężnej, a w czerwcu samego prezesa NBP, będzie dążyło najprawdopodobniej do obniżenia i tak już rekordowo niskich stóp procentowych banku centralnego. Zasugerował to dwa tygodnie temu Henryk Kowalczyk, mówiąc, że przy wyborze członków RPP będzie brana ich skłonność do luzowania polityki pieniężnej. Takim posunięciom sprzyja chwilowo utrzymywanie się deflacji i działania innych banków centralnych, szczególnie EBC i Banku Japonii.

Kurs złotego spadnie? Trzeba zwiększyć zabezpieczenia kredytów walutowych

Polityka dodruku pieniądza i niskich stóp procentowych ma swoje efekty uboczne. W wyniku tegorocznych działań EBC, czyli dodruku euro, kurs wspólnej waluty do dolara spadł od stycznia o prawie 10 proc. Amerykanie w tym czasie nic nie zmieniali w kwestii polityki pieniężnej, a tylko zapowiadali, że do końca roku podwyższą stopy procentowe.

Założyć trzeba, że uruchomienie mechanizmu dodruku przez NBP, miałoby podobny efekt. U nas co prawda - według kwot podanych przez posła Kowalczyka - chodzi o 4 procent PKB, a w strefie euro było to 7 procent, ale rynek mamy mniejszy, a złotówka nie jest uznaną w świecie walutą rezerwową i jest większe ryzyko wahań.

Przy ostrożnym założeniu, że złoty osłabi się do innych walut o 10 proc., cała operacja może wywołać trzęsienie ziemi na rynku kredytów walutowych.

Kredyty nominowane we franku stanowiły na koniec września 37 procent wartości wszystkich hipotek, a walutowe aż 45 proc. Już obecnie duża część zabezpieczeń (księga wieczysta nieruchomości) nie pokrywa kwot pożyczek. Co będzie jeśli złoty osłabi się o kolejne 10 proc. względem franka albo euro?

Mniejszym problemem byłoby nawet to, że wzrosną raty kredytowe. Trudność w uzupełnianiu zabezpieczeń może dużo szybciej spowodować, że banki zaczną wypowiadać umowy kredytowe i licytować nieruchomości.

Najpierw przewalutowanie, dopiero potem inwestycje

Całą sytuację może załagodzić ustawa o przewalutowaniu walutowych kredytów mieszkaniowych na złotowe, która była już głosowana w tym roku (a której własną wersję przygotowała Kancelaria Prezydenta). Taka ustawa musiała by być przeprowadzona w Sejmie jeszcze przed realizacją planów inwestycyjnych.

Powyższe dotyczy tylko kredytów mieszkaniowych, a pytanie co z walutowymi kredytami niemieszkaniowymi? Długi nominowane w walutach obcych mają przecież takie krajowe giganty jak PKN Orlen, czy PGNiG. Skokowe osłabienie kursu złotego spowoduje, że przeliczając na złotówki będą musiały sobie to wpisywać straty, import paliw płynnych podrożeje... To wszystko musiałoby skończyć się podwyżkami cen gazu używanego w domowych kuchniach i paliw na stacjach.

Zadłużenie kraju też wzrośnie

Przy spodziewanym spadku kursu złotego nie można zapominać o zadłużeniu państwa. Pożyczki w walutach obcych stanowią ponad jedną trzecią całkowitego długu skarbu państwa (72 procent w euro, a 19 procent w dolarach). Spadek kursu złotego o 10 procent wywołałby więc skok łącznego zadłużenia państwa o ponad 3 procent.

Tymczasem zadłużenie przekroczyło już w tym roku 50 procent PKB i zbliża się do pierwszego progu ostrożnościowego wpisanego w ustawę (55 procent). Przy spadku kursu złotego i zwiększeniu długu denominowanego o 3 procent, próg byłby już na wyciągnięcie ręki.

O ile ten problem PiS może pokonać legislacyjnie (na przykład likwidując próg ustawowy - co nie było notabene mile widziane przez rynki finansowe, które kupują nasze obligacje) - o tyle przesunięcie progu konstytucyjnego (60 procent) będzie dużo trudniejsze, a prawdopodobnie politycznie nieosiągalne.

Tempo wydatków państwa było ostatnio bardzo intensywne. Wliczając zabrane OFE pieniądze, dług publiczny wzrósł w 2014 roku o 6 procent PKB. Na podstawie planów PiS można sądzić, że intensywność wydatków może przybrać na sile i wtedy będzie to kwestia bardzo niedługiego już czasu, kiedy zadłużenie przekroczy wyznaczone progi i wydatki państwa trzeba będzie radykalnie ciąć. Albo radykalnie podnosić podatki.

Ingerowanie w rynek w takiej skali, jak proponuje PiS może wywołać liczne anomalie, które ostatecznie mogą się dla gospodarki źle skończyć.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (732)