Przy Żabce wyrósł "płotowy labirynt". Bo obok przedszkole. Ale w okolicy jest więcej niespodzianek
Właściciel sklepu Żabka na szczecińskich Gumieńcach przed swoim punktem ustawił gigantyczny płot. Inaczej mógłby nie dostać koncesji, bo obok jest przedszkole. Tuż przy przedszkolu jednak działa klub dla dorosłych. Tam nie ma płotu, a alkoholu jest pod dostatkiem.
13.02.2020 | aktual.: 13.02.2020 13:19
Spokojna szczecińska dzielnica Gumieńce. Tu, pomiędzy przestronnymi willami, znajduje się sklep Żabka, nieduże przedszkole oraz... klub dla dorosłych.
Wszystkie te miejsca stały się bohaterami absurdalnej historii. Otóż przy sklepie powstał gigantyczny płot, przez który trudno dostać się do miejscowej Żabki. Trzeba nadrobić kilkadziesiąt kroków. Skąd ten oryginalny pomysł? Otóż przepisy zabraniają, by sklep sprzedający mocniejszy alkohol znajdował się bliżej niż 100 metrów od szkoły czy przedszkola.
A ponieważ "Tuptusiowe przedszkole" jest tuż obok, dojście do Żabki trzeba było wydłużyć drewnianym labiryntem. Dostać się do sklepu trudno, na szczęście na płocie wiszą specjalnie wydrukowane kierunkowskazy.
To jednak nie koniec tej historii. Otóż jak zauważyła reporterka Radia Szczecin Anna Łukaszek, poza Żabką w okolicy jest też znany w mieście przybytek dla dorosłych. Dziennikarka zapukała do drzwi lokalu i zapytała, czy można tam dostać alkohol. Okazało się, że można. A płotku żadnego tam nie ma...
I ja wybrałem się na szczecińskie Gumieńce. Udaje mi się jakoś pokonać labirynt. Liczę, że porozmawiam z ekspedientkami.
Lokal "Pub & pensjonat" ma zasłonięte szyby, a na budynku dumnie powiewa polska flaga
Czytaj też: "Absurd" na stacji benzynowej. Nie sprzedali "Pawełka" po godz. 22, bo baton zawiera alkohol
- Ten płotek, wie pani, trochę absurdalna sytuacja - zagaduję. Pani za ladą ma jednak minorową minę i odpowiada tylko: "Życie, panie".
- Ale wie pan, ten płotek nikomu się nie podoba - dodaje po chwili.
Liczę, że więcej mi powiedzą stali bywalcy tej szczecińskiej Żabki. Pewna emerytka sama rzuca. - Co za bezsens. Tyle drogi trzeba nadkładać... Przecież nie tak dawno było można tu spokojnie wejść z ulicy - opowiada.
Dopytuję więc, co się zmieniło. - Zmienił się właściciel, ot co. A jak zmienia się właściciel, to trzeba od nowa się starać o koncesję - mówi.
Starsza pani dodaje, że dla niej płotek to problem, bo w jej wieku nadrabianie metrów nie jest już takie proste. - A w okolicy nie ma innego sklepu. Fakt, mnóstwo tu wielkich marketów, ale trochę dalej - no i tak to trzeba samochodem, a ja samochodu nie mam - żali się.
Pukam do "Tuptusiowego przedszkola". To nieduża placówka, a właściwie tylko filia większego przedszkola, które znajduje się dwa kilometry dalej.
- Absurdalna sytuacja - rzucam w kierunku przedszkolanki. Jest jednak wyraźnie zdenerwowana. - Nic panu nie powiem, nie udzielę żadnej wiadomości. Proszę rozmawiać z dyrekcją, my jesteśmy tylko filią. Próbuję, dzwonię, okazuje się, że dyrektorka na razie dostępna nie jest.
Emerytom wcale nie jest do śmiechu
"Ktoś widział przedszkolaka z piwem"?
W czwartkowy poranek okolica jest niemal pusta. Nieliczni przechodnie, których spotykam, mają dość jednoznaczny pogląd na całą sytuację.
- To jakaś bzdura z robieniem płotków. Rozumiem, przepisy przepisami, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić przedszkolaka, który idzie na przerwę do Żabki po piwo. Przecież to rodem z Barei - słyszę od mężczyzny w średnim wieku.
Mój następny przystanek to klub dla dorosłych. To dość skromna willa, na której wisi tylko szyld "pub & pensjonat". Wieść gminna jednak niesie, że w lokalu można się napić nie tylko piwa.
Jest Żabka z alkoholem, jest lokal dla dorosłych. A pośrodku całego zamieszania - "Tuptusiowe przedszkole".
Mam mniej szczęścia niż dziennikarka radiowa, która była tu przede mną. Choć brama jest otwarta, to domofonu nikt nie odbiera. Zaskoczenie to jednak chyba nie jest - przecież szanujące się puby otwierają się dużo później.
Pod willą widzę jednak w połowie dopite piwo. Najwyraźniej jednak nikomu nie przeszkadza, że w odległości zapewne poniżej 100 metrów sprzedaje się alkohol. Zupełnie inaczej niż w przypadku pobliskiej Żabki.
Obok przybytku przechodzi młoda kobieta. - Rozumie pani coś z tej całej sytuacji? - zagaduję.
Przed Żabką powstał istny labirynt. Na szczęście w nawigacji pomagają specjalne drogowskazy
- Niekoniecznie. Chyba zresztą taki przybytek bardziej może demoralizować przedszkolaków niż zwykła Żabka - zastanawia się. - Więc może wprowadźmy przepis, żeby takie miejsca musiały być przynajmniej 100 metrów od szkół czy przedszkoli? - dodaje.
- Albo może lepiej nie. Bo pojawi się następny płotek. A jeden nam w zupełności wystarczy - uśmiecha się z przekąsem.
Czytaj też: Największa sieć handlowa w Azji chce przejąć część biznesu Tesco. Co z polską odnogą kulejącego giganta?
Podobne absurdy zresztą zdarzają się w całej Polsce. W Olsztynie na przykład przez pewien czas nie można było sprzedawać alkoholu w odległości mniejszej niż 50 metrów od kościołów, co o mało nie doprowadziło do zamknięcia działającego od lat pubu.
Również w stolicy Warmii i Mazur właściciel sklepu wpadł na oryginalny pomysł, jak ominąć prohibicję po godz. 22. Organizował... "imprezy" w swoim monpolowym.
Płotki czy barierki są natomiast ustawiane nie tylko przy sklepach, ale również przy ścieżkach rowerowych. Często zupełnie bez sensu.
Po dzisiejszej wizycie na miejscu, zadaliśmy pytania w tej sprawie szczecińskiemu magistratowi. Dostaliśmy zapewnienie, że UM przeanalizuje sprawę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl