Pudzianowski przegrał w sądzie. Chodzi o słynny "nalot" na hostel
Znany sportowiec Mariusz Pudzianowski zrobił kilka lat temu wraz ze swoją ekipą "nalot" na część hostelu. Tłumaczył, że obiekt należy w połowie do niego. Teraz przegrał cywilną sprawę z przedsiębiorcą Andrzejem Kowalczykiem - donosi Business Insider Polska.
15.07.2024 | aktual.: 15.07.2024 09:15
Przypomnijmy - w połowie 2018 roku Mariusz Pudzianowski w asyście współpracowników przyjechał do hostelu w Andrychowie. Z relacji współwłaściciela obiektu, Andrzeja Kowalczyka, wynikało, że miał on przepędzać gości hostelu, wykręcać zamki, a nawet wynosić rzeczy - w tym łóżka czy szafy - informował serwis money.pl.
"Pudzian" tłumaczył, że może to robić - bo hostel jest w połowie jego. Wszystko dlatego, że kupił połowę udziałów od byłej żony Kowalczyka. Andrzej Kowalczyk odpowiadał na to jednak, że sportowiec nie miał prawa nabyć udziałów, bo jego rozprawa o podział majątku z byłą żoną trwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nalot" Pudzianowskiego na hostel. Jest finał sprawy
Jak informuje Business Insider, teraz sąd stanął ostatecznie po stronie przedsiębiorcy w sprawie cywilnej. Wyrok "zakazuje Mariuszowi Pudzianowskiemu dokonywania naruszeń posiadania powoda Andrzeja Kowalczyka wszystkich pomieszczeń zlokalizowanych na III i IV kondygnacji budynku stanowiącego hostel Leskowiec". Sąd w Bielsku-Białej uznał, że "Pudzian" nie miał prawa do przejęcia dwóch kondygnacji budynku.
"Skoro przed sprzedażą pozwanemu Mariuszowi Pudzianowskiemu udziału w nieruchomości była żona Kowalczyka nie była jej współposiadaczem, to nie mogła, wbrew twierdzeniom pozwanych, przekazać Mariuszowi Pudzianowskiemu tego posiadania, nawet w przypadku sprzedaży swojego udziału" — czytamy w uzasadnieniu do decyzji sądu cytowanym przez serwis.
Sąd zaznacza również, że nawet gdyby Pudzianowski miał taki tytuł, to nie mógłby przejąć tej nieruchomości przy użyciu siły. Dodatkowo, sąd postanowił, że Mariusz Pudzianowski i jeden z jego współpracowników muszą zapłacić po 488,50 zł na pokrycie kosztów procesu. Wyrok zapadł jeszcze w zeszłym roku, jednak Business Insider teraz uzyskał dostęp do dokumentów.
Co dalej z hostelem?
Hostel w Andrychowie od czasu konfliktu jest zamknięty. Serwis poprosił znanego sportowca o komentarz. Mariusz Pudzianowski twierdzi, że sprawa jest przedstawiona w sposób manipulacyjny. Poinformował również, że niedawno wygrał sprawę sądową z przedsiębiorcą. Wyjaśnił, że chodzi o sprawę o zniesławienie, którą rozstrzygnięto na jego korzyść w Łodzi. Następnie sportowiec napisał w SMS-ie, że "temu panu się nudzi," sugerując, że dlatego wnosi on kolejne sprawy i czasem odwołuje się do wcześniejszych wyroków.
Andrzej Kowalczyk natomiast poinformował w rozmowie z serwisem, że na razie nie zamierza komentować sprawy.
Między Pudzianowskim a Kowalczykiem toczyło się i nadal toczy wiele spraw sądowych. Jedną z trwających jest sprawa dotycząca kradzieży wyposażenia hostelu. Ta kwestia wciąż oczekuje na decyzje sądów.
Zobacz także
Co się stało w hostelu w Andrychowie?
Jak opowiadał money.pl Andrzej Kowalczyk, "Pudzian" kupił od jego byłej żony połowę udziałów w hostelu. Sportowiec miał być jednak zainteresowany przejęciem całości obiektu. Zaproponował cenę za odkupienie nieruchomości, która zdaniem Kowalczyka była "śmiesznie niska". Kowalczyk więc na sprzedaż się nie zgodził.
Po pewnym czasie, do hotelu przybył Pudzianowski wraz ze współpracownikami. Mieli nie tylko wywozić hotelowe rzeczy, ale też niszczyć elementy hostelowego monitoringu. Zdaniem Kowalczyka, "Pudzian" chciał w ten sposób wymusić na Kowalczyku sprzedaż pozostałych udziałów w obiekcie.
Gdy ekipa Pudzianowskiego zaczęła wywozić hotelowe rzeczy - własność Kowalczyka - na miejscu pojawiła się policja. Z filmu z zajścia wynika, że funkcjonariusze informują "Pudziana", że nie ma prawa wywozić tych rzeczy. Jak jednak mówił nam Kowalczyk, sportowiec i tak je wywiózł.
Po publikacji artykułu w money.pl 19 kwietnia 2019 roku, Pudzianowski opublikował jednak oświadczenie na Facebooku. Zapewniał, że udziały w hostelu nabył zupełnie legalnie - i może robić z nimi co chce.