Rajdu św. Mikołaja nie będzie do 2017 r. Rząd limitami dla OFE wyznaczył terminy spadków na giełdzie
W ustawie o przejęciu przez ZUS obligacji zgromadzonych w funduszach emerytalnych, rząd wprowadził zabezpieczenie, dzięki któremu ta operacja nie skończyła się w lutym paniką na polskiej giełdzie. Są nim limity inwestycyjne, nakazujące funduszom utrzymywania wysokiego procentu środków w akcjach. Na giełdę zmiana limitów działać będzie jeszcze przez kilka lat. Najmocniej w grudniu, czyli w czasie gdy akcje zwykle rosły, dlatego gracze giełdowi ten czas nazywali dotąd "rajdem świętego Mikołaja".
29.07.2014 | aktual.: 25.01.2016 16:35
W ustawie o przejęciu przez ZUS obligacji zgromadzonych w funduszach emerytalnych, rząd wprowadził zabezpieczenie, dzięki któremu ta operacja nie skończyła się w lutym paniką na polskiej giełdzie. Są nim limity inwestycyjne, nakazujące funduszom utrzymywanie wysokiego procentu środków w akcjach. Na giełdę zmiana limitów działać będzie jeszcze przez kilka lat. Najmocniej w grudniu, czyli w czasie gdy akcje zwykle rosły, dlatego gracze giełdowi ten czas nazywali dotąd "rajdem świętego Mikołaja".
Cały zabieg z limitami jest po to, żeby fundusze nie dostosowywały od razu proporcji inwestycji do normalnej dla funduszy emerytalnych, czyli takiej z przewagą bezpiecznych papierów wartościowych. Gdyby mogły to zrobić, to w lutym, zaraz po odebraniu funduszom portfela obligacji, fundusze dążyłyby do jak najszybszej sprzedaży akcji, żeby kupić papiery bezpieczne. Przy wartym ponad 150 mld zł portfelu akcji posiadanych przez OFE, krach byłby nieunikniony, nawet jeśli do sprzedaży trafiłaby tylko połowa akcji.
Oczywiście rząd nie robił tej akcji z limitami bezinteresownie, z czystej troski o inwestorów giełdowych. Chodzi o to, że krach na rynku natychmiast pogorszyłby dobrą opinię zagranicznych inwestorów o naszym rynku kapitałowym. W konsekwencji paniki i wycofywania środków z rynku, pieniądze inwestowane teraz w kolejne emisje obligacji rządowych też mogłyby nie wrócić, lub wrócić w mniejszej ilości i na innych warunkach. Każdy rząd, który lubi wydawać znacznie więcej, niż dostaje w podatkach, musi dbać o samopoczucie międzynarodowej finansjery, nie ma innego wyjścia. Panika mogłaby zostać zapamiętana na długo.
Ulitowano się nad warszawską giełdą, ale zarazem ustalono swoiste kamienie milowe, oznaczające termin spadków na giełdzie, w miarę postępu programu malejących limitów inwestycyjnych. I tak, do końca 2014 r. minimalny limit inwestycji w akcje wynosi 75 proc. (co najmniej tyle OFE muszą mieć w akcjach), potem w 2015 r. 55 proc., w 2016 35 proc. i w 2017 r. 15 proc.
Ale, skoro z początkiem 2015 roku OFE będą musiały w akcjach trzymać tylko 55 proc. środków, to oznacza że 20 proc. ze 150 mld zł prawdopodobnie trafi wtedy do sprzedaży.
Dzienne obroty na giełdzie przy dobrym dniu osiągają poziom miliarda złotych. Nie trzeba mieć wiele wyobraźni, żeby zrozumieć, co będzie się działo gdy od stycznia pojawi się potencjalna podaż akcji wielkości aż 30 mld zł. Nie chodzi nawet o to, czy OFE rzeczywiście zaczną akcje wyprzedawać - wystarczy, że potencjalnie należy się tego spodziewać.
Paradoksalnie skala tego efektu uzależniona jest też od liczby osób, które zdecydują się zostać w OFE. Im mniej ludzi zdecyduje się zostać w funduszach emerytalnych, tym mniej środków teraz zainwestują one w polskie akcje i efekt trochę rozłoży się w czasie. 28 lipca zaufało OFE już ponad milion osób.
O ile wszyscy inwestorzy będą mogli na oczekiwane zmiany limitów zareagować już w grudniu, o tyle zarządzający OFE upłynniać akcje i inwestować w obligacje będą mogli dopiero od stycznia, bo właśnie wtedy limit będzie niższy. Dla giełdy mamy więc najbliższe lata najprawdopodobniej ze smutnymi grudniami i styczniami.
Największy wpływ na rynek ta zmiana będzie miała na przełomie 2014/2015 i trochę mniejszy na przełomie 2015/2016. W kolejnych latach spadki grudniowe już nie będą takie oczywiste, bo trzeba się spodziewać że 35 proc. akcji w portfelu zbliżone jest do naturalnych proporcji, jakie będą utrzymywać fundusze emerytalne. Mikołaj może więc wrócić już w 2016 r. Jest nadzieja!