Roczny urlop - kto go otrzymuje i na jakich zasadach?
Roczny urlop w Polsce biorą nauczyciele. Ale też wypaleni pracownicy w niektórych korporacjach.
28.10.2011 | aktual.: 31.10.2011 11:42
Roczny urlop w Polsce biorą nauczyciele. Ale też wypaleni pracownicy w niektórych korporacjach. Na Zachodzie dwunastomiesięczna przerwa w pracy to prawdziwa moda. Szczególnie popularna wśród młodych ludzi. Czy warto robić sobie tak długi urlop i jak traktują go pracodawcy?
Zarabiają podczas rocznego urlopu
Nauczyciele trzy razy w swojej karierze zawodowej mogą pójść na roczny urlop, a w tym czasie otrzymywać normalną pensję. Wystarczy skierowanie od lekarza rodzinnego. Tego, co robią na urlopie, nikt nie sprawdza. Zdarza się, że nauczyciele biorą dwunastomiesięczne wolne po to, żeby zarabiać w innym miejscu. Na przykład pewna nauczycielka języka angielskiego z Łodzi wyjechała do Wielkiej Brytanii. Znalazła pracę w ekskluzywnej londyńskiej restauracji. I przez rok udało jej się zarobić dwa razy więcej niż w Polsce (w tym czasie otrzymywała też pensję ze szkoły). A do tego, jak mówiła: oderwała się od rutyny, mogła też swobodnie szlifować język.
Tymczasem Karta Nauczyciela nie pozwala na pracę podczas urlopu zdrowotnego. Jacek Męcina z Konfederacji Pracodawców Polskich najchętniej zlikwidowałby tego typu urlopy. Twierdzi, że to pozostałość po minionym systemie komunistycznym, która wymaga nowelizacji. Przywileju bronią jednak związkowcy, którzy uważają że praca w szkole jest wyjątkowo wyczerpująca i taki urlop dla poratowania zdrowia jest w tym fachu konieczny.
Odpocząć od szkoły i pracy
Na Zachodzie modny jest tak zwany gap year, czyli rok przerwy pomiędzy poszczególnymi etapami edukacji, lub przed podjęciem pracy. Młodzi, którzy robią sobie wolne, twierdzą że to czas na odnalezienie siebie, zobaczenie świata, zastanowienie co się chce robić.
Na całym świecie istnieją już portale internetowe poświęcone gap year. Drukowane są przewodniki i zakładane schroniska młodzieżowe. „Gapersi” mogą nawet zlecić profesjonalistom zaplanowanie całego roku podróżowania. Ta moda przychodzi też do Polski.
“Skończyłeś studia a pracodawcy nie uganiają się za tobą? Zdałeś maturę i nie wiesz czym się warto w życiu zajmować? A może pracujesz już kilka lat, chciałbyś oderwać się od biurka i wyruszyć w podróż dookoła świata? Jest na to sposób po prostu zrób sobie przerwę! – zachęca portal www.gapyear.pl. Na stronie funkcjonuje forum, na którym młodzi ludzie mogą dzielić się doświadczeniami zdobytymi podczas swojego roku przerwy lub też pomysłami na wyprawy.
Krzysztof Stachura, socjolog, asystent w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego wyjaśniał, że gap year jest dziś dla młodych ludzi nową formą zdobywania doświadczeń.
- Mogą oni poznać nieznane miejsca na świecie, spotkać ludzi, których nigdy nie spotkaliby w miejscu, w którym się urodzili i chodzili do szkoły. To daje im tak potrzebną w dzisiejszym świecie otwartość na inne kultury, a jednocześnie jest wyraźną oznaką tego, że są mobilni i zdolni do dostosowania się do zmieniających się warunków życia czy pracy. Jednocześnie gap year można traktować jako rodzaj ucieczki młodego człowieka przed odpowiedzialnością – podjęciem stałej pracy, założeniem rodziny czy przysłowiowo – wzięciem spraw we własne ręce. Zjawisko to ma miejsce najczęściej tuż po zakończeniu studiów. Wówczas też młodzi ludzie odczuwają pierwszy kryzys w ich dorosłym życiu, tzw. kryzys ćwierćwiecza. Ich oczekiwania wobec świata zazwyczaj mijają się z rzeczywistością. Trzeba stawić czoła dorosłości, usamodzielnić się i zacząć „nudne” życie po szalonych latach młodości. Gap year wydaje się ich świetnym przedłużeniem – tłumaczył Krzysztof Stachura.
Ważne, aby zaplanowana przerwa nie oznaczała “nicnierobienia” Jeżeli w tym czasie zdobędziemy ciekawe doświadczenia, nauczymy się języków, taki rok nie będzie stracony. Łatwiej też będzie przekonać potencjalnych pracodawców, że przerwa w życiorysie zawodowym była uzasadniona.
Tylko dla profesjonalistów
W niektórych przedsiębiorstwach oferowany jest tzw. sabbatical. To urlop dla profesjonalistów – pracowników z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, którzy sprawdzili się na swoim stanowisku. Ale odczuwają np. wypalenie zawodowe. Chcą odpocząć od zawodowej codzienności nie rezygnując całkowicie z pracy.
Sabbatical został przeszczepiony do biznesu ze świata akademickiego. Pierwszy udokumentowany urlop sabbatical przyznano na Uniwersytecie Harvarda pod koniec XIX wieku. Pracownikom naukowym o stażu pracy większym niż 7 lat uczelnia oferowała pół semestru pełnopłatnego urlopu bądź dwa semestry wolnego z 50% wynagrodzeniem. W świecie korporacji pierwsze ścieżki w dziedzinie sabbatical przecierał McDonald’s. Z kilku niezależnych badań wynika, że w Stanach Zjednoczonych z dodatkowego wypoczynku skorzystać mogą pracownicy co piątego przedsiębiorstwa. Samo zatrudnienie w szeregach takiej firmy nie gwarantuje jednak, że pracownik będzie miał możliwość odpoczynku na koszt pracodawcy.
Warunkiem otrzymania urlopu jest na przykład: określony staż pracy (zazwyczaj około 5-10 lat ciągłego zatrudnienia) i konieczność przedstawienia korzyści, jakie pracodawca odniesie po powrocie „wypoczętego” pracownika. Czas trwania sabbatical zależy od oferującej go firmy. Przeciętny wymiar dodatkowego urlopu waha się zazwyczaj między 3 a 6 miesiącami. Występują również urlopy znacznie krótsze (np. dwu-, czterotygodniowe) lub dłuższe (do 12 miesięcy).
Szefowie: to są fanaberie, kogo na to stać
Jak roczne urlopy traktują pracodawcy? Wszystko zależy od pracownika i tego, jak bardzo jest cenny dla szefa. Pracodawcy najczęściej są jednak podejrzliwi. Uważają, że podwładny zwyczajnie znalazł sobie inną pracę i chce ją sprawdzić. Dla szefów taki długi urlop najczęściej oznacza, że jednak pożegnają się z pracownikiem.
- Oczywiście, gdy pracownik jest chory, ma roczne zwolnienie lekarskie, to nie ma dyskusji. Zależy mi, żeby pracownik się wyleczył. Ale gdyby chciał zrobić sobie wolne na cały rok, to byłoby podejrzane. Chyba nie dałbym takiego urlopu, to jakieś fanaberie. Kogo stać na rzucenie pracy na rok – mówi Ireneusz Dębicki, właściciel myjni samochodowej w Gdańsku.
- Gdyby naprawdę świetny specjalista stwierdził, że czuje się wypalony i jego efektywność diametralnie by spadła, chyba dałbym mu taki urlop. I tak wyszedłbym na tym lepiej, niż gdyby przez rok pracownik miał słabo wykonywać swoje obowiązki. Taki urlop dałbym tylko zaufanym pracownikom, specjalistom z najwyższej półki - mówi Henryk Frontczak, właściciel firmy zajmującej się PR i promocją firm i instytucji.
(toy)/MA