Rok min. Szyszki - spór o Puszczę Białowieską i sukces porozumienia klimatycznego ONZ

Decyzja ministra środowiska umożliwiająca większe cięcia Puszczy Białowieskiej i towarzyszący temu spór z ekologami - to jeden z głównych tematów pierwszego roku kierowania resortem przez Jana Szyszkę. Sukcesem było ratyfikowanie przez Polskę globalnego porozumienia klimatycznego ONZ z Paryża.

15.11.2016 06:10

Spór o sposób ochrony Puszczy Białowieskiej rozgorzał, gdy pod koniec ub. roku leśnicy zaproponowali zmianę dotychczasowego planu urządzenia lasu (PUL) dla Nadleśnictwa Białowieża. W aneksie zaproponowano pięciokrotnie większe pozyskanie drewna, niż zakładał wcześniejszy plan na lata 2012-2021 z limitem ponad 60 tys. m sześc. na 10 lat. Po nowym roku zaproponowano nowy limit, tym razem trzykrotnie większy od pierwotnego, a ewentualna wycinka miała się ograniczać do cięć sanitarnych.

Leśnicy swoją propozycję argumentowali tym, że korniki atakują puszczę, przez nie zamarły setki tysięcy drzew. Podkreślali, że dotychczasowy limit już prawie wykorzystano. Kierownictwo resortu przekonywało z kolei, że błędne decyzje poprzedników (o zmniejszeniu limitów cięć zdecydowano w 2011 r.) doprowadziły do obumarcia drzew o wartości nawet 800 mln zł, zaczęły też zamierać cenne dla UE gatunki zwierząt oraz siedlisk.

Temperaturę sporu podgrzała poselska nowelizacja ustawy o lasach, która umożliwiła ministrowi środowiska zmiany w Państwowej Radzie Ochrony Przyrody. Zdaniem ekologów celem ustawy było m.in. ukaranie członków PROP, którzy nie zgadzali się z argumentacją MŚ mającą uzasadnić większe cięcia. Resort tłumaczył, że poprzedni członkowie PROP nie wywiązywali się ze swoich obowiązków, czyli przygotowywania opinii dotyczących ochrony gatunków dzikiej fauny i flory w ramach CITES.

Ostatecznie pod koniec marca minister Szyszko zaakceptował większy limit cięć dla Nadleśnictwa Białowieża. Umożliwia on pozyskanie w ciągu pozostałych sześciu lat obowiązywania planu - do 2021 r. - maksymalnie do ok. 125 tys. m sześc. drewna.

Ministerstwo zaproponowało też wyznaczenie w puszczy tzw. stref referencyjnych, gdzie zabiegi leśników mają być ograniczone do minimum, a natura pozostawiona samej sobie. Strefy wyznaczono na 1/3 powierzchni nadleśnictw Hajnówka, Browsk i Białowieża. Monitoring tych terenów ma dać też odpowiedź, która metoda ochrony jest skuteczniejsza: czynna czy bierna.

Na decyzję ministra zareagowali ekolodzy. Aktywiści z Greenpeace protestowali na dachu siedziby resortu, a później wraz z sześcioma innymi organizacjami, np. WWF Polska, ClientEarth złożyli skargę do Komisji Europejskiej na działania MŚ ws. puszczy.

W czerwcu Komisja wszczęła postępowanie przeciw Polsce oraz wezwała do powstrzymania się od większych cięć. Puszczę odwiedzili też przedstawiciele Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) współpracującej z UNESCO. Puszcza Białowieska od 2014 r. jest na Liście Światowego Dziedzictwa. Obradujący w lipcu Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO zdecydował o pozostawieniu jej na liście, ale zapowiedział, że wróci do dyskusji w przyszłym roku.

Zgodnie z danymi Lasów Państwowych w puszczy wycięto dotąd kilka tysięcy drzew. Ministerstwo i leśnicy zapewnią, że usuwane są suche drzewa zagrażające bezpieczeństwu, te rosnące wzdłuż dróg czy szlaków turystycznych.

MŚ zobowiązało się też do przygotowania planu zarządzania puszczą jako obiektem światowego dziedzictwa. W połowie października minister powołał taki zespół, a niezbędne dokumenty dla UNESCO mają zostać przygotowane do przyszłorocznej sesji, która odbędzie się w Krakowie.

W czasie ostatniego roku kontrowersje wzbudziły też przepisy, które pozwoliły po 1 maja 2016 r. na pierwokup lasów prywatnych przez Lasy Państwowe. Ustawa - podobna do przepisów wstrzymujących obrót ziemią rolną należącą do państwa. Pierwszego maja 2016 r. minął 12-letni okres ochronny na zakup ziemi rolnej i gruntów leśnych przez cudzoziemców przewidziany przez traktat akcesyjny. MŚ argumentowało, że nowe prawo pozwoli państwu wywiązywać się z obowiązku zwiększania areałów leśnych.

Ministerstwo tłumaczyło, że w Polsce jest blisko 2 mln ha niepaństwowych gruntów leśnych. Jak dowiedziała się PAP w Lasach Państwowych, do początku października wydano 12 zgód na skorzystanie z prawa pierwokupu, w ten sposób kupiono 36,5 ha prywatnych lasów.

Emocje wzbudziła też propozycja nowego Prawa wodnego, która zakładała m.in. podwyżki opłat za pobór wody, zarówno dla konsumentów, jak i przedsiębiorców. To efekt pełnego wdrożenia prawa unijnego o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Polskę upomniano za niepełne wdrożenie Ramowej Dyrektywy Wodnej. Nowymi wyższymi opłatami mieli być objęci m.in. rolnicy, branża energetyczna, hodowcy ryb, wodociągi czy przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do swojej produkcji.

Wprowadzenie opłat - jak podkreślało MŚ, miało się przyczynić do bardziej racjonalnego korzystania z wody i było warunkiem wstępnym wykorzystania funduszy unijnych m.in. na infrastrukturę przeciwpowodziową.

W połowie października rzecznik rządu Rafał Bochenek poinformował jednak, że decyzją premier Beaty Szydło podwyżek dla konsumentów i przedsiębiorców nie będzie - mają obowiązywać stare opłaty.

Za sukces MŚ można uznać ratyfikowanie przez Polskę globalnego porozumienia klimatycznego ONZ wynegocjowanego w ub.r. w Paryżu. Decyzję chwalili ekolodzy, którzy jednak apelują o odejście od paliw kopalnych i przestawienie się na energetykę odnawialną.

Przedstawiciele ministerstwa wielokrotnie podkreślali, że nasz kraj aktywnie uczestniczył w negocjacjach, które pozwoliły stworzyć dokument nie tylko o redukcji emisji gazów cieplarnianych, ale też o roli pochłaniania CO2. Umowa klimatyczna wskazuje ponadto na specyfikę poszczególnych państw. Dla nas to ważne, ponieważ jak przekonuje rząd, jeszcze przez lata głównym paliwem energetycznym Polski będzie węgiel. Resort środowiska zabiega też o "przełożenie" ustaleń ONZ-owskich na grunt europejski.

Obecnie na forum UE trwa dyskusja na temat reformy systemu handlu emisjami oraz szczegółów pakietu energetyczno-klimatycznego po 2020 r. Polska uważa, że państwa unijne powinny mieć elastyczne możliwości osiągnięcia celów ograniczenia emisji. Chcemy np., by jednostki emisyjne mogły być transferowane w obu kierunkach: z ETS, czyli z systemu handlu emisjami do non-ETS i na odwrót. Dzięki temu zaoszczędzone w jednym sektorze jednostki mogłyby być przypisane do drugiego, który byłby mniej wydajny.

Warszawa postuluje też, by emisja, za jaką odpowiada nasz kraj, mogła być bilansowana przez odpowiednią gospodarkę leśną, pochłanianie CO2 przez lasy.

Michał Boroń

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)