Schizofrenia w grupie najczęstszych przyczyn niezdolności do pracy
Schizofrenia jest w grupie chorób najczęściej powodujących niezdolność do
pracy i generujących najwyższe wydatki ZUS i NFZ
24.01.2014 | aktual.: 24.01.2014 16:31
- wynika z raportu "Schizofrenia - perspektywa społeczna, sytuacja w Polsce".
Raport, który powstał pod patronatem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, był tematem debaty, którą zorganizowała Polska Agencja Prasowa.
Wynika z niego m.in., że w 2010 r. schizofrenia była czwartą - po chorobach układu krążenia, nowotworach, chorobach układu kostno-stawowego i mięśniowego - przyczyną orzekania o niezdolności do pracy. Średnia liczba dni absencji chorobowej osób ze schizofrenią wynosiła w 2010 r. 16 i jest to drugi najwyższy wynik (po nowotworach), podczas gdy średni czas zwolnienia wynosił 12 dni.
Wydatki NFZ na świadczenia zdrowotne dla chorych na schizofrenię wyniosły w 2009 r. 446 mln zł, a wydatki ZUS na świadczenia związane z niezdolnością do pracy 907 mln (z czego 98 proc. stanowiły renty).
W 2010 r. renty otrzymywały 102 tys. osób z rozpoznaniem schizofrenii, a ZUS przeznaczył na nie 940 mln zł. Jednocześnie Narodowy Fundusz Zdrowia wydaje prawie 450 mln zł na leczenie tych pacjentów, głównie z powodu zbyt częstego i zbyt długiego pobytu w szpitalu.
Raport pokazuje, że przeciętny chory na schizofrenię w Polsce w chwili diagnozy ma zaledwie 27 lat i zamiast być aktywnym społecznie i zawodowo, zasila szeregi bezrobotnych, często wbrew własnym oczekiwaniom.
Według współautora raportu dr. Patryka Piotrowskiego z Fundacji Ochrony Zdrowia Psychicznego jedną z przyczyn utraty pracy przez chorych na schizofrenię są zbyt częste hospitalizacje.
W badanej grupie (1010 respondentów) nieco mniej niż połowa pracowała w momencie rozpoznania choroby, ale po diagnozie aż 72 proc. zatrudnionych utraciło pracę i aktualnie 58 proc. wszystkich jest na rencie.
W grupie, która odbyła 5 lub więcej hospitalizacji nie pracuje aż 93 proc. osób, a w grupie, która w szpitalu była raz lub dwa razy - odpowiednio 53 proc. i 59 proc.
Według uczestników debaty, by tak się nie działo, muszą być rozwijane alternatywne wobec hospitalizacji metody leczenia.
Prof. Marek Jarema, krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii podkreślał, że przede wszystkim potrzebna jest większa dostępność oddziałów dziennych, z których pacjent na popołudnie wraca do domu, dostęp do ambulatoriów oraz leczenia środowiskowego.
Według prof. Jaremy te alternatywne metody są dziś mało dostępne, bo sposób organizowania psychiatrycznej opieki zdrowotnej nie zachęca finansowo do tworzenia takich form opieki. Stąd tak częsta hospitalizacja chorych.
Prof. Jarema podkreślał, że ideałem byłaby jak najszersza opieka środowiskowa, kiedy pacjent nie jest wyrywany ze swojego środowiska. "On powinien być nadal mężem, bratem, ojcem i przebywać we własnym środowisku" - mówił prof. Jarema.
Dodał, że mamy obecnie w Polsce kilkadziesiąt takich zespołów leczenia środowiskowego, a powinno być ich 400-500. Dlatego, jak wskazywał prof. Jarema, jesteśmy w błędnym kole, bo lekarz często nie mając co zrobić z pacjentem kieruje go do szpitala, który wcale nie zawsze jest najlepszą metodą terapii.
Maciej Karaszewski z Narodowego Funduszu Zdrowia podkreślał, że NFZ cały czas prowadzi politykę zachęcania do tworzenia oddziałów dziennych i opieki środowiskowej.
Także dr Małgorzata Lipowska z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych podkreślała, że gdyby schizofrenia była wcześniej rozpoznawana i byłoby większe wsparcie środowiskowe, więcej osób miałoby szansę wrócić na rynek pracy. Podała dane, z których wynika, że wydatki ZUS z tytułu orzekania niezdolności do pracy z powodu chorób psychicznych ogółem wynoszą 16,7 proc., a z powodu samej schizofrenii 3,4 proc.
(AS)