Siła pierwszego wrażenia

Dlaczego długowłosy geniusz nie dostanie pracy w żadnym porządnym banku, a ścięty krótko prymityw w drogim garniturze – owszem?

Siła pierwszego wrażenia
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

13.06.2011 | aktual.: 13.06.2011 10:33

Intuicja to nagłe olśnienie. Przynosi rozwiązanie problemu lub odpowiedź na trudne pytanie. W natłoku sprzecznych myśli, uczuć, pragnień pomaga podjąć właściwą decyzję. Jeśli czytałeś „Błysk!” Malcolma Gladwella, wiesz, o co mi chodzi. Ta książka mówi o czymś niezmiernie ważnym – mianowicie że decyzje, które podejmujemy pod wpływem impulsu, często bywają trafniejsze od tych głęboko przemyślanych i przedyskutowanych wcześniej z całym sztabem doradców.

Zgadzam się z Gladwellem w całej rozciągłości. Wbrew stereotypowi emocje i przeczucia są ważną wskazówką w procesie decyzyjnym. Nie wolno ich lekceważyć. Przekonał się o tym ostatnio mój dobry znajomy, drobny przedsiębiorca z Dolnego Śląska. Przyjął on do pracy młodego informatyka, bo – jak to określił – dał się zwieść jego CV. Ukończone szkoły, zdobyte dyplomy, a nawet referencje z poprzedniej firmy jednoznacznie wskazywały: to idealny kandydat! Do tego ten garnitur szyty na miarę, markowy krawat i gustowny zegarek. Wszystko niby super. Jednak znajomy od początku nie miał przekonania, że właśnie takiego człowieka chce zatrudnić. Coś mu w tym wychuchanym prymusiku nie pasowało. Zaufał jednak rozumowi, a nie wewnętrznym podszeptom. Teraz żałuje, bo nowy pracownik jest arogancki, lubi „gwiazdorzyć” i nie da się z nim znaleźć wspólnego języka. Ostatnio obraził kluczowego klienta. Jeśli kolejna rozmowa dyscyplinująca nie przyniesie efektu, trzeba będzie gościowi dać wypowiedzenie.

Pozory jednak mylą

Czy to znaczy, że podejście rozumowe, oparte na analizowaniu wszystkich za i przeciw, jest z definicji złe? Niekoniecznie. W niektórych przypadkach właśnie poddanie się impulsowi może prowadzić do niewłaściwych ocen i szkodliwych decyzji. Malcolm Gladwell wiele razy doświadczył tego na własnej skórze i dlatego napisał „Błysk!”. A wszystko zaczęło się, gdy... zapuścił włosy.

„W moim życiu natychmiast nastąpiły drobne, ale znaczące zmiany. Zacząłem dostawać mandaty za przekroczenie prędkości, co wcześniej nigdy mi się nie zdarzało. Zatrzymywano mnie do szczegółowej kontroli na lotniskach. A pewnego dnia, gdy szedłem Fourteenth Street na Manhattanie, do krawężnika podjechała policyjna furgonetka i wyskoczyło z niej trzech funkcjonariuszy. Jak się okazało, szukali gwałciciela, a według nich ów gwałciciel wyglądał zupełnie jak ja. Wyjęli portret pamięciowy i rysopis. Przyjrzałem się i najuprzejmiej, jak potrafiłem, zwróciłem im uwagę, że poszukiwany przestępca wcale nie jest do mnie podobny. Był wyższy, potężniej zbudowany i o kilkanaście lat ode mnie młodszy. [...] Jedyną naszą wspólną cechą była burza kręconych włosów” – mówi Gladwell. „Po prostu chcę, żeby ludzie poważnie traktowali proces natychmiastowego poznania (rapid cognition)” – tłumaczy. Patrzymy na długowłosego i – nie daj Boże – wytatuowanego młodzieńca i zaraz myślimy: przestępca! Mężczyzna z takim wyglądem nie
dostanie pracy w żadnym porządnym banku czy towarzystwie ubezpieczeniowym, choćby był geniuszem. Natomiast elegancik w drogiej marynarce zawsze ma na rekrutacji fory. Na tym polega opisana w „Błysku!” potęga pierwszego wrażenia. Jest to coś, co wydarza się w mgnieniu oka, często bez udziału rozumu. Jak widać, intuicja czasem pomaga, ale czasem szkodzi. Dlatego trzeba do niej podchodzić z ograniczonym zaufaniem. Z rezerwą.

No więc co jest lepsze – „czucie i wiara” czy „mędrca szkiełka i oka”? To zależy. Jedno jest pewne: żadnej z tych metod nie wolno nadużywać. Najgorsze zawsze są skrajności. Mirosław Słowikowski, psycholog biznesu i coach, uważa, że dobrze jest mieć intuicję, czyli tak zwanego nosa, o ile ten nos nie jest on utożsamiany z czymś irracjonalnym i wrogim logice. Jak twierdzi, intuicja, która rzeczywiście pomaga żyć i podejmować dobre decyzje, to coś pomiędzy intelektem, emocjami i działaniem. Intuicja – twierdzi – nie wypływa bezpośrednio z żadnej z tych sfer, ale z ich harmonii. I dodaje, że nadmierna racjonalizacja, ale także natłok uczuć, pragnień i bodźców zmysłowych może nas sprowadzić na manowce.

Najpierw złap dystans

Jak więc odzyskać jasność spojrzenia na życiowy czy zawodowy problem? Jednym pomaga sport, innym techniki oddechowe, jeszcze innym medytacja. Celem takich praktyk jest osiągnięcie koncentracji. Tylko spokojny umysł wie, czego chce – podkreśla Słowikowski.

Sęk w tym, że praktyczni ludzie, jakich pełno wśród specjalistów i menedżerów, raczej nie dają się przekonać do medytacji. Na szczęście są różne sposoby wyciszania umysłu: ezoteryczne i zupełnie zwyczajne. Na przykład podczas trudnych negocjacji, gdy napięcie sięga zenitu, można zarządzić kilkuminutową przerwę na kawę. Będzie zbawienna dla naszych przeciążonych obwodów, czyli rozgrzanych do czerwoności emocji i myśli. Taką prostą taktykę stosuje wielu ludzi biznesu.

Mirosław Sikorski/MA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)