Słabe pensje, niepewna przyszłość – taki los listonosza…

25 proc. zatrudnionych w tym zawodzie zarabia mniej niż 1,7 tys.

Słabe pensje, niepewna przyszłość – taki los listonosza…

09.11.2011 | aktual.: 09.11.2011 10:55

Ciężka jest torba listonosza dziś…

Inne realia pracy listonosza to w wielu miejscach częste nadgodziny, ciężary w torbach przekraczające ustawowe normy. Trzeba też pamiętać, że 17 kg, bo tyle maksymalnie może nieść listonosz, to tylko jednorazowy bagaż. Dziennie listonosze przenoszą kilkakrotnie więcej – 50, 60 kg.

W tej branży zdarzają się też naciski na przedłużanie czasu pracy. W styczniu tego roku 56-letni listonosz dostał wypowiedzenie, bo z przyczyn zdrowotnych nie chciał się zgodzić na pracę ponad 8 godzin. Niekiedy musiał pracować nawet od 6 do 20. Sprawa trafiła do sądu. Na znaczące podwyżki listonosze również nie mają co liczyć. Każda dodatkowa złotówka jest okupiona protestami, dyskusjami, a w ostateczności strajkami.
Dlatego młodzi nie garną się do tej profesji. Próbujący sił w zawodzie rezygnują często po kilku miesiącach. W wielu regionach kraju dostarczycieli listów brakuje.

Co z tą pocztą?

Dla pracodawcy listonoszy, czyli Poczty Polskiej, nadeszły trudne czasy. Prywatna konkurencja coraz odważniej podbiera jej klientów. Ponad stu niewielkich, działających lokalnie prywatnych operatorów pocztowych wyszarpuje coraz większe kawałki z krajowego rynku. Może oznaczać to również ciężkie dni dla listonoszy. Ich pracodawca jest w fatalnej kondycji finansowej – ok. 200 mln zł strat w 2009 roku, podobnie rok wcześniej – i będzie zmuszony do zmniejszenia ilości urzędów pocztowych. O ile dokładnie – na razie nie wiadomo. Najbardziej zagrożone zamknięciem są placówki na wsiach i w małych miasteczkach. Według samej PP, w Polsce funkcjonuje ponad 8 tys. placówek pocztowych.

Urzędy można zamknąć, ale co w zamian? Te znajdujące się na wsiach w 9 przypadkach na 10 generują straty. Mogłyby być zastąpione przez agencje prowadzone przez prywatnych przedsiębiorców. To tendencja popularna w innych krajach Europy – np. w Niemczech czy Wlk. Brytanii 97 proc. placówek pocztowych działa na tej zasadzie. Nie tak dawno świat obiegła też informacja o likwidacji ostatniego urzędu pocztowego „starego typu” w Holandii. Agencje można otwierać we własnej placówce, na przykład na stacji benzynowej czy w sklepie spożywczym. Pytanie tylko, co się stanie, jeśli one również nie będą opłacalne, albo na ich uruchomienie zabraknie chętnych? Poczta w odwrocie

Według danych NIK, między 2005 a 2008 rokiem ilość tzw. usług umownych świadczonych przez PP spadła o mniej więcej jedną trzecią. Prywatne, działające lokalnie firmy, nastawione często przede wszystkim na klientów z dużych miast, podpisują umowy na obsługę urzędów miejskich, sądów, banków, ubezpieczycieli.

A to nie koniec ich ekspansji. Największy prywatny operator, firma InPost, zapowiada walkę z Pocztą Polską o przejmowanie rynku usług, związanego z dostarczaniem rent i emerytur. W tej chwili robi to w kilkudziesięciu gminach Pomorza i w okolicach Łodzi, gdzie dostarcza świadczenia rolnikom. W przypadku osób pobierających emerytury i renty z ZUS robić tego – na razie – nie może. A ZUS-owscy klienci tworzą ogromny rynek, jest ich w kraju 7,5 mln. Przy tym ponad 40 proc. z nich pozostaje przy starym, wypróbowanym sposobie odbioru świadczeń – to znaczy za pośrednictwem listonoszy.

Jest więc o co walczyć. Poczta broni się twierdząc, iż tylko operator z wieloletnim doświadczeniem, świadczący usługi na terenie całego kraju, gwarantuje bezpieczeństwo wypłat.

Jej wpływy na rynku jednak sukcesywnie maleją. I to nie tylko na obszarze doręczania świadczeń. Dotyczy to również np. przesyłek kurierskich. Na tym rynku poczta oddała pole już dawno. Przesyłki do prywatnych odbiorców w ogromnej większości dostarczają prywatni operatorzy.

Poczta do 2013 roku pozostanie monopolistą, jeśli chodzi o dostarczanie przesyłek ważących mniej niż 50 gramów. To właśnie z tego powodu dostajemy koperty obciążone metalowymi blaszkami – dzięki podniesieniu wagi, mogą być dostarczane przez „prywaciarzy”. W 2013 roku jednak i ten monopol upadnie. W dodatku poczcie grozi pojawienie się na polskim rynku zagranicznych firm.

Przyczyna słabnięcia PP jest prosta: poczta jest droga. Dla przykładu, według Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych, usługę doręczania ZUS-owskich rent i emerytur prywatne firmy mogłyby realizować przynajmniej o 20 proc. niższym kosztem. Dotychczasowe próby reformowania tej instytucji nie przyniosły spodziewanych efektów. Czy znajdzie się sposób na poprawę pocztowej sytuacji?

Tomasz Kowalczyk

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)