Śląskie/ Odwiert w kopalni Wujek sięgnął tysiąca metrów
Do tysiąca metrów w głąb ziemi sięgnął odwiert wykonywany z powierzchni w ramach akcji poszukiwawczej dwóch górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Wujek - podał w sobotę rano rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) Wojciech Jaros.
02.05.2015 09:50
Jaros poinformował, że "trwa płukanie otworu" oraz przygotowania do "rurowania kilkuset metrów". "Następnie kilkumetrowe odcinki rur będą wprowadzane do otworu z powierzchni - już w pozycji pionowej (będą stopniowo łączone). Gdy całość zostanie wprowadzona do otworu, spuszczona na dół, nastąpi cementowanie i czekanie na utwardzenie cementu" - podał rzecznik KHW. Dodał, że prawdopodobnie w niedzielę "może nastąpić dowiercenie do 1050 m".
Trwająca od kilkunastu dni akcja to następstwo wstrząsu, do którego doszło 18 kwietnia w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Wstrząs był skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się.
Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża. Zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Dlatego akcja ratownicza prowadzona jest wielotorowo - po pierwsze zdecydowano o drążeniu nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, jak również o wykonaniu pionowego odwiertu, który umożliwi szybsze sprawdzenie niedostępnego rejonu.
Pracująca od tygodnia wiertnica dotarła już na głębokość 1 tys. m. Wykonywany przez nią otwór powinien wycelować w okolicę skrzyżowania chodnika podścianowego i przecinki (czyli wyjścia ze ściany). W tamtym rejonie z dużym prawdopodobieństwem mogą znajdować się poszukiwani. Ze względu na zabudowane w ścianie i wokół niej urządzenia to też jedyne miejsce, gdzie jest możliwość dowiercenia się.
Po zakończeniu prac przy odwiercie, ratownicy zamierzają tą drogą opuścić na dół kamerę, ewentualnie wodę i żywność. Z czwartku na piątek w kopalni przeprowadzono próbę opuszczania kamery na głębokość ponad kilometra (w szybie), by "sprawdzić, jak będzie się zachowywała". Próba okazała się udana. Przeprowadziła ją firma Emitech z Bytomia, działająca w branży telekomunikacji górniczej. Operację zrealizowano z wykorzystaniem "precyzyjnego urządzenia wizyjnego, zainstalowanego na samonośnym kablu światłowodowym, wzmocnionym włóknem kevlarowym".
Urządzenie zostało specjalnie skonfigurowane dla potrzeb tej akcji. Część wizyjną kamery pokryto specjalną powłoką hydrofobową, która minimalizuje skutki zabrudzenia obiektywu. Szerokokątny obiektyw podświetlony światłem podczerwonym wyposażono dodatkowo w rejestrator dźwięku. Urządzenie, jak zaznaczono, opuszczone na głębokość 1050 m zapewniło podgląd i rejestrację obrazu wysokiej jakości w czasie rzeczywistym, co jest kluczowe przy akcjach ratunkowych.
Prezes zarządu firmy Emitech Michał Wrasidlo ocenił w piątek, że po przeprowadzonym teście w szybie kopalni "urządzenie się sprawdziło". "Jesteśmy przygotowani do opuszczenia kamery (o średnicy 75 mm) do przygotowywanego odwiertu. Przygotowaliśmy nawet kilka wersji tego urządzenia" - powiedział PAP Wrasidlo. Firma Emitech, jak dodał prezes, ma już doświadczenia w podobnych przypadkach.
Pracę kontynuuje pod ziemią kombajn używany do drążenia chodnika. Po zwiezieniu urządzenia pod ziemię i zmontowaniu go w pobliżu rejonu akcji ratownicy dotarli nim do miejsca, w którym odeszli w bok od zaciśniętego wyrobiska. Chodnik drążony przez nich od tego miejsca w węglu przebiega równolegle do dwóch istniejących wyrobisk. Pracę rozpoczął przed tygodniem. Licząc od zera jako wejścia do wyrobiska jest na 253 metrze - podał Jaros.
Wstrząs i akcja ratownicza wyłączyły jedną ścianę z wydobycia. Ruch Śląsk wydobywa obecnie węgiel na dwóch ścianach - na poziomie 865 m i 1050 m.
W czwartek prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał zespół doradczo-opiniodawczy do "analizy niektórych zagadnień związanych ze wstrząsem wysokoenergetycznym" w kopalni Wujek - Ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej.
Wśród jego zadań znalazło się m.in. określenie mechanizmu wstrząsu wysokoenergetycznego z 18 kwietnia oraz przesłanek jego zaistnienia; określenie epicentrum wstrząsu; przygotowanie opinii w zakresie wpływu prowadzonych robót na sejsmiczność w rejonie miejsca zdarzenia oraz możliwości dalszego prowadzenia ruchu zakładu górniczego w tym rejonie.
Według WUG "akcja ratownicza zapewne przejdzie do historii polskiego górnictwa jako jedna z najtrudniejszych". Wstrząs był odczuwany w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. "Gdyby porównać jego energię (4x10 do 9 J) do trzęsienia ziemi, to w skali Richtera byłoby 4,2" - poinformował urząd górniczy.
Do groźnych wstrząsów doszło także w innych w śląskich kopalniach. Jeden z nich miał miejsce w czwartek nad ranem w rejonie likwidowanej ściany wydobywczej 840 m pod ziemią w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej (wg nadzoru górniczego poszkodowany jeden górnik). Do bardzo silnego wstrząsu, odczuwalnego także na powierzchni, doszło w środę późnym wieczorem 1050 m pod ziemią w kopalni Budryk w Ornontowicach (bez poszkodowanych).