Słynne "zabetonowane" auto w Łodzi zniknęło. Kierowca wykorzystał noc

Mieszkańcy ul. Legionów w Łodzi i odwiedzający w niedzielę remontowaną drogę byli zdziwieni i zaskoczeni zniknięciem słynnego, oblanego betonem z każdej strony auta. Wszystko wskazuje na to, że w nocy odjechał nim właściciel.

auto
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Piotr Kamionka/REPORTER
oprac.  DSZ

Auto uwięzione w betonie na remontowanej ul. Legionów od piątku było hitem internetu i nową "atrakcją" turystyczną Łodzi. Zaparkowany w niedozwolonym miejscu samochód uniemożliwiał wylanie nawierzchni, więc drogowcy otoczyli go szalunkiem i wylali beton wokół pojazdu, pozostawiając go w miejscu prac.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Małe mieszkanie? Ten problem ma wielu Polaków. Jest rozwiązanie

Słynne "zabetonowane" auto z Łodzi zniknęło w nocy z ulicy

W weekend stojące na "wyspie" w betonowanej ulicy auto cieszyło się dużym zainteresowaniem mieszkańców, przechodniów, fotoreporterów oraz turystów odwiedzających miasto. Wszyscy robili zdjęcia i selfie. W niedzielę przed południem łodzianie i turyści nadal chętnie odwiedzali to miejsce, jednak po aucie pozostała jedynie prostokątna dziura w betonie i ułożone przy krawędziach gumowe podstawki od znaków drogowych, które prawdopodobnie pomogły kierowcy wydostać się z pułapki.

- Wyszłam rano do sklepu i samochodu już nie było. Musiał odjechać w nocy, choć niczego nie słyszałam, ale pewnie dlatego, że nie mam okien na ulicę. Nikt nie widział też tu żadnych służb, więc pewnie zrobił to kierowca tego auta, bo przecież tylko on miał kluczyki. Był bystry, bo widać, że wyjechał po pozostawionych w dziurze gumowych podkładach – powiedziała mieszkanka kamienicy przy remontowanej ulicy.

Zdaniem mieszkającego w pobliżu pana Marcina auto mogło opuścić dziurę za pomocą wyciągarki, w które wyposażone są lawety.

Na ulicy widać ślady drugiego auta. Bez wsparcia samochód nie najechałby na te podkładki, bo są one za wysokie. Nie jestem zaskoczony tą sytuacją, bo sam jestem brukarzem i sytuacje z zaparkowanymi autami blokującymi prace na budowie zdarzają nam się bardzo często. Niestety, wzywanie Straży Miejskiej to ostateczność, bo ich skuteczność jest niewielka. Najczęściej na własną rękę szukamy kierowcy. Tu nie winiłbym wykonawcy, bo zrobił, co mógł, żeby robota szła do przodu. Budowa jest właściwie ogrodzona, to auto po prostu nie miało prawo tu parkować – przekonywał.

Oprócz okolicznych mieszkańców, w niedzielę słynne już miejsce odwiedzało wiele osób z innych rejonów Łodzi i nie tylko. Wśród nich była nawet grupa z Warszawy, która chciała zwiedzić nową "atrakcję" Łodzi. - To już jest w Polsce szeroko zakrojona akcja turystyczna, żeby przyjechać do Łodzi i zobaczyć, jak karze się źle parkujących kierowców. Szkoda jedynie, że nie zdążyliśmy zobaczyć samochodu – przyznał pan Dawid.

O drugiej w nocy auto zniknęło

Jak powiedział PAP Jarosław Kostrzewa z informującego o stanie komunikacji i dróg miejskich facebookowym profilu "LDZ Zmotoryzowani Łodzianie", auto miało zniknąć ok. godz. 2.

O tej porze mieszkańcy słyszeli, że coś się dzieje na ulicy. Dziwię się Straży Miejskiej, że nie założyła blokady na koło, dzięki czemu kierowca musiałby się do nich zgłosić i zapłacić za to wykroczenie. A teraz wystrychnął ich na dudka. Znów za wszystko - jak choćby za zalanie betonem tej dziury - zapłacą łodzianie. Z tym może być jednak problem, bo rozmawiałem na ten temat z wieloma fachowcami i mówili mi, że beton w tym miejscu może się w przyszłości wykruszać Ciekawe więc czy wykonawca udzieli na to gwarancję – wyjaśnił.

Paweł Śpiechowicz z Urzędu Miasta Łodzi zapewnił, że pozostawienie luki w betonie i późniejsze uzupełnienie jej nie wpłynie na jakość nowej ulicy. Jak tłumaczył, zostanie tam położona jeszcze jedna warstwa pod tory tramwajowe.

- Straż Miejska będzie dalej ustalać, kto jest właścicielem auta. Pomóc w tym może monitoring miejski w okolicy Legionów. Dla nas najważniejsze jest to, że remont idzie zgodnie z planem i mieszkańcy nie będą mieli zbitego tytułu dodatkowych komplikacji – zaznaczył.

Wcześniej przekazał, że nie udało się skontaktować z właścicielem pojazdu i miał on zostać w poniedziałek odholowany na koszt kierowcy na parking łódzkiego Zarządu Dróg i Transportu.

Źródło artykułu: money.pl
Wybrane dla Ciebie
Wcześniejsza emerytura dla tej grupy? "Pominięto nas"
Wcześniejsza emerytura dla tej grupy? "Pominięto nas"
Żabka przebiła Biedronkę i Lidla. Oto nowa propozycja dla klientów oddających butelki
Żabka przebiła Biedronkę i Lidla. Oto nowa propozycja dla klientów oddających butelki
Bank w Danii radzi, by wypłacać gotówkę. Podali kwotę
Bank w Danii radzi, by wypłacać gotówkę. Podali kwotę
Mały handel wymiera? Z ulic zniknęło tysiące sklepów
Mały handel wymiera? Z ulic zniknęło tysiące sklepów
Z drukowaną kartą pokładową do Ryanaira nie wejdziesz. Co na to UOKiK?
Z drukowaną kartą pokładową do Ryanaira nie wejdziesz. Co na to UOKiK?
"Słyszymy w lesie strzały". Tak gmina chce zakazać łowów
"Słyszymy w lesie strzały". Tak gmina chce zakazać łowów
Jak zwiększyć szansę na wygraną w Lotto? Matematyk podpowiada
Jak zwiększyć szansę na wygraną w Lotto? Matematyk podpowiada
Rzeczywistość po 1 listopada. Śmieci wysypują się z kontenerów
Rzeczywistość po 1 listopada. Śmieci wysypują się z kontenerów
Boją się rachunków. Ciepło dostarcza im spółka o. Rydzyka
Boją się rachunków. Ciepło dostarcza im spółka o. Rydzyka
Fala żywności z Ukrainy płynie do Polski. Wśród nich te produkty
Fala żywności z Ukrainy płynie do Polski. Wśród nich te produkty
Coraz większy problem w polskich firmach. Dotyczy głównie małych miast
Coraz większy problem w polskich firmach. Dotyczy głównie małych miast
Więcej niż na lokacie. Oszczędza tak już ponad 4 miliony Polaków
Więcej niż na lokacie. Oszczędza tak już ponad 4 miliony Polaków