Strażacy - spece od przypadków beznadziejnych (WIDEO)

Do czego służy strażak? Jak wiadomo, walczy z ogniem, co jednak, gdy pożarowego zagrożenia brak: nudzi się? Absolutnie nie! Dramatycznych, a niekiedy komicznych sytuacji w tym zawodzie nie brakuje. Strażacy muszą radzić sobie na przykład z uwalnianiem psa ze studni, otyłej osoby z samochodu albo… męskich genitaliów, tkwiących w rozgrzewającej się podczas cięcia rurze

22.08.2013 | aktual.: 22.08.2013 10:37

Do czego służy strażak? Jak wiadomo, walczy z ogniem, co jednak, gdy pożarowego zagrożenia brak: nudzi się? Absolutnie nie! Dramatycznych, a niekiedy komicznych sytuacji w tym zawodzie nie brakuje. Strażacy muszą radzić sobie na przykład z uwalnianiem psa ze studni, otyłej osoby z samochodu albo… męskich genitaliów, tkwiących w rozgrzewającej się podczas cięcia rurze.

Człowiek włoży, strażak wyjmie

Zwyczajowo łączymy ten zawód z gaszeniem pożarów, chociaż sama nazwa „strażak” wskazuje raczej na związek ze strażą, pilnowaniem. I pomocą w różnych sytuacjach – dziwnych, nietypowych, wręcz szokujących.

Ludzie ufają bowiem strażakom. Przedstawiciele tego zawodu tradycyjnie znajdują się w czołówkach rankingów profesji najbardziej prestiżowych, cieszących się największym szacunkiem. Ma to również i ten skutek, że traktuje się ich jako „chłopców od wszystkiego”. Nawet od zwyczajnych drobiazgów. Na Pomorzu Zachodnim strażacy zostali wezwani w sprawie… rozbitego termometru i rtęci na dywanie.

Zdarza się też, że zastępują chirurgów. Ci ostatni nie byli w stanie poradzić sobie z kłódką, zatrzaśniętą na genitaliach młodego mężczyzny. Sytuacja zdarzyła się w Polsce. Poszkodowany zgłosił się do szpitala dopiero po jakimś czasie, gdy członek i jądra zaczęły mu już sinieć. Konieczna była natychmiastowa interwencja, groziła martwica. Strażacy w roli lekarzy poradzili sobie znakomicie, uwalniając nieszczęśnika w zaledwie kilka minut.

Bywają jednak i gorsze przypadki. Kłódkę da się w końcu przeciąć stosunkowo szybko. Co jednak można było zrobić, gdy penis amatora mocnych seksualnych wrażeń utkwił w grubej rurze? Przy cięciu rozgrzała się ona niemal do czerwoności, w wyniku czego narządy płciowe delikwenta wprawdzie zostały uwolnione, ale uległy poparzeniu. I kto tu jest winien – strażacy?

We wkładaniu strategicznych części ciała w niebezpieczne miejsca specjalizują się, jak widać, panowie. Natomiast panie, które mają mniej rzeczy do wkładania, zdają się wykazywać tendencje do klinowania się w całości. Najczęściej trzeba je uwalniać z samochodów po wypadkach. Ale np. w Chinach strażacy uwolnili z opresji kobietę, która zakleszczyła się między dwoma budynkami. Natomiast w Hiszpanii, podczas uprawiania seksu (z mężem), brytyjska turystka wypadła z balkonu i utkwiła głową do dołu z nogą uwięzioną w poręczy. Podczas akcji strażackiej była całkiem naga, okryto ją dopiero podczas jazdy do szpitala.

Co to jest: stoi na dachu i beczy? Strażacy wiedzą

Strażackie wozy i drabiny przydają się też na przykład przy przewozie do szpitala osób wyjątkowo otyłych. Takich, które nie mogą się samodzielnie poruszać, a nawet nie mieszczą się w drzwiach mieszkania. Przenosi się je więc na zewnątrz przy użyciu dźwigu. Naturalnie w ich przypadku niemożliwa jest podróż zwykłym osobowym samochodem, jako środek transportu służy więc również strażacki wóz.

Strażacy interweniują, łapiąc ptaki, które dostały się do pomieszczeń mieszkalnych, koty, które nie potrafią zejść z drzewa, a także zwierzęta, które wpadły – lub zostały wrzucone – do dołu czy też studni. A przed niespełna dwoma tygodniami mieli okazję wykazania się w bardzo dziwnej sytuacji. Otóż dopiero zawodowa ekipa ze swoją specjalistyczną drabiną poradziła sobie ze ściągnięciem z dachu stodoły… beczącej rozpaczliwie kozy. Nie wiadomo, w jaki sposób zwierzę zawędrowało aż tak wysoko.

Zdarzają się też interwencje związane ze stworzeniami mniej sympatycznymi. W miesiącach letnich bywa, że strażacy nawet po kilka razy dziennie muszą usuwać gniazda szerszeni – owadów, których kilka ukąszeń wystarczy, by zabić człowieka. Ich gniazda – tzw. banie – pojawiają się na poddaszach budynków mieszkalnych, a także np. w ptasich budkach. Wieczorem, gdy szerszenie są już „w domu”, strażacy przekładają banie do foliowych worków i wywożą jak najdalej do lasu.

Interwencje służb strażackich związane są też coraz częściej z ucieczkami egzotycznych stworzeń, które hodują ludzie. Ze świata dochodzą informacje o pościgu za udomowionymi aligatorami czy tygrysami. Ale i u nas zdarzają się podobne sytuacje. Przed dwoma laty w Poznaniu po ulicy wędrował sobie niebezpieczny pająk – tarantula. Do spacyfikowania niewielkiego stworzenia również trzeba było wezwać drużynę strażacką.

Z większą wyrozumiałością strażacy traktują przypadki dzieci, które np. założyły sobie garnek na głowę albo unieruchomiły rączkę w jakiejś zabawce. Ale co ma powiedzieć strażak uwalniający męski penis z… odkurzacza, bo i takie sytuacje się zdarzają? Fantazja i bezmyślność ludzka zdaje się nie mieć granic. Londyńska straż obliczyła, że tylko na terenie tego miasta w ostatnich trzech latach przeprowadzono ponad 1300 nietypowych interwencji, które kosztowały blisko 400 tys. funtów. Ciekawe, jakie wyniki przyniosłyby podobne obliczenia w naszym kraju?

TK,JK,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)