Święta kuriera. Pojechaliśmy z nim w drogę. "Nie rzucaj aż tak bardzo"

Święta kuriera. Pojechaliśmy z nim w drogę.  "Nie rzucaj aż tak bardzo"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Witold Ziomek

22.12.2019 17:44, aktual.: 23.12.2019 11:07

- Święta to ten czas, kiedy na chwilę przestajemy być kurierami i stajemy się Panami Kurierami – śmieje się Przemek, ładując paczki do samochodu. Dostarczy dziś 130 przesyłek.

Godzina 6.45, parking przed centrum logistycznym w Strykowie. Jest jeszcze ciemno, na trawie szron. Kurierzy przesiadają się w firmowe busy i podjeżdżają pod rampę załadunkową.

Najpierw odbierają dokumenty.

- To dodatkowe dyspozycje – wyjaśnia Przemek. – Adresy, pod które trzeba podjechać, żeby np. odebrać paczkę czy reklamację. Z reguły coś załatwić.

Oglądaj też: Kurier DHL rzuca paczkami

Prosto z parkingu wchodzimy na halę sortowni.

- Teraz zobaczysz, jak wygląda prawdziwa fabryka świętego Mikołaja – śmieje się Przemek.

Fabryka św. Mikołaja

Na środku hali stoi sorter – dwupoziomowa maszyna z ruchomymi rolkami, po której jadą paczki. Po bokach, przy rampach załadunkowych, wymalowane są sektory.

Przy każdym sektorze wisi czerwona kartka z numerem trasy – każdy kurier ma swoją. Góry paczek już czekają na załadunek.

Na halę wchodzi Sebastian – jeden z szefów firmy, która zatrudnia kurierów i wyposaża ich w samochody. Niesie ze sobą wielki głośnik.

Po chwili na hali rozbrzmiewa muzyka z czołówki "The Benny Hill Show". Zaczyna się załadunek.

Małe paczki latają z rąk do rąk. Większe jeżdżą po podłodze. 30 kg karmy dla psa ląduje obok maty masującej. Za nimi małe, ale za to ciężkie pudełko ulotek reklamowych, krzesło, dywan i konsoleta dla didżeja.

- Oho, komuś się potłukła paczka z winem – mówi Przemek, pociągając nosem.

Faktycznie, zapach rozlanego wina staje się coraz bardziej intensywny. Zniszczonej paczki jednak nigdzie nie widać.

Wiele przesyłek ma naklejki "nie rzucać", "uwaga, szkło", "ostrożnie", etc. Pytam, czy kurierzy zwracają na to uwagę.

- Tak, to znaczy "nie rzucaj aż tak bardzo" – śmieje się Przemek, przesuwając pod ścianę wielkie, ciężkie pudło.

Jak tłumaczą kurierzy, celowo paczkami nikt nie rzuca. Ale gdyby z każdą obchodzić się jak z jajkiem, załadunek potrwałby do godz. 15.

Na półkach sortera lądują paczki, które nie będą dziś doręczone.

- W tej na przykład powinny być dokumenty zwrotne, naklejone z boku w foliowej koszulce – wyjaśnia Przemek. – Może nadawca schował je do środka, ale tego nie wiemy, bo nie wolno nam jej otworzyć.

Na bok odłożone zostają też paczki bez adresów, te, w których adresat zmienił adres dostawy i rozmoczony karton z winem, który w końcu się znajduje.

Pomimo latających nad głowami paczek, specyficznej muzyki i atmosfery przedświątecznego chaosu, w pewnym momencie kurierzy przestają żartować. W skupieniu układają paczki w samochodzie.

Bo pudełka trzeba nie tylko ułożyć, ale i zeskanować. Nie wolno się pomylić. Trzeba je też tak poukładać, żeby szybko znaleźć właściwą przesyłkę. Od razu wiadomo też, że nie wszystko do kurierskich busów wejdzie.

- Pojedziesz na Mileszki? – pyta Przemka Szymek. Jego samochód jest już tak wyładowany, że do środka nie da się wcisnąć palca.

- A dopiero co umyłem samochód – wzdycha Przemek. Mileszki to jedno z łódzkich osiedli. Asfaltowe drogi spotyka się tam równie rzadko jak kuriera, któremu się nie śpieszy.

15 minut po godz. 8 załadunek się kończy. To dobry wynik, przed świętami zdarzają się dni, w których pakowanie trwa do 9, a nawet i dłużej.

- Lubię ten moment. Po całym tym chaosie nagle cisza i spokój – mówi Sebastian, patrząc na prawię pustą halę. On dzisiaj też będzie rozwoził przesyłki. Samochodem osobowym.

- Normalnie pożyczylibyśmy auto, ale są święta – wyjaśnia Przemek. – W całej Łodzi nie da się już wypożyczyć busa.

30 sekund na paczkę

Po załadowaniu busa Przemek zabiera skaner i idzie po wydruk z listą wszystkich przesyłek, które ma w samochodzie. Jest ich ok. 130.

Przesyłki i adresy ma też w aplikacji na telefonie. Telefon jest przypisany do trasy – klienci dostaną jego numer.

Z GPS-a Przemek nie korzysta. Trasę zna na pamięć.

- Najpierw zaczynasz pamiętać adresy, potem numery mieszkań, a potem twarze i nazwiska klientów – mówi. – O, teraz na przykład możemy mieć problem, jedziemy do hotelu dla zwierząt.

- Kłopotliwy klient? – pytam.

- Nie, ludzie bardzo sympatyczni. Po prostu rzadko kiedy ktoś tam jest – odpowiada Przemek.

Mamy szczęście. Właścicielka hotelu jest na miejscu. Do jej rąk wędruje niewielka paczka, do saszetki Przemka 60 złotych opłaty. Całość nie trwa dłużej niż 30 sekund.

- Gdybym miał 60 stopów i do każdego dołożył nadmiarową minutę, to byłbym godzinę do tyłu – tłumaczy Przemek. – A zdarzają się takie miejsca, w których trzeba stracić trochę czasu, bo np. klient nie ma drobnych. Albo odwrotnie, płaci bardzo drobnymi i trzeba to przeliczyć.

Jak bardzo drobnymi można zapłacić kurierowi?

- Dzięki właścicielowi myjni automatycznych wiem, że 6 tys. złotych w pięciozłotówkach waży 8 kilo – mówi Przemek. – Parę razy odwalił taki numer. Oczywiście nie liczyłem tego na miejscu, tylko zabierałem do firmy.

Kolejny adres to boczna uliczka w osiedlu domków jednorodzinnych. Gruntowa dróżka jest tak dziurawa, że busem trzęsie na wszystkie strony.

Na bramie nie ma numeru ani dzwonka, jest tylko zardzewiała kłódka.

- To chyba tu – mówi Przemek i zaczyna gwizdać. – Raz pogryzł mnie pies, i to dość mocno. Jeszcze dostałem po głowie od właścicielki, bo próbowałem go odepchnąć. Dlatego teraz wolę sprawdzać – wyjaśnia.

Pukamy do małego domku. Kolejna paczka zmienia właściciela. Przesyłka była opłacona wcześniej, więc całość nie trwa dłużej niż 10 sekund. Jedziemy dalej.

Protokół "wieczne awizo"

Aplikacja, z której korzysta Przemek, pozwala wysyłać klientom SMS-y. Adresat dostaje wiadomość na ok. 2 h przed doręczeniem.

- To przede wszystkim moja wygoda. Klient przez ten czas zdąży się przygotować albo złapać mnie na trasie – mówi Przemek.

Awizo raczej nie zostawia. Skuteczne doręczenie przesyłki leży w interesie kuriera.

- Po pierwsze, płacą nam tylko za doręczone przesyłki, a nie za te spakowane do samochodu – tłumaczy Przemek. – A po drugie, rozliczają nas z jakości. Możemy nie doręczyć 2 proc. zabranych przesyłek. Jeśli będzie więcej, płacimy kary.

Są jednak kłopotliwi klienci, którzy z zasady nie dostają paczek.

- Mam swoją czarną listę. Większość kurierów ma – mówi Przemek. – Trafiają na nią ci chamscy, wyzywający kurierów od ch**w, wiecznie sprawiający problemy. Jasne, można mieć gorszy dzień. Ale jeśli każda próba doręczenia kończy się awanturą, a na 10 paczek skutecznie udaje się dostarczyć dwie, to coś jest bardzo nie w porządku. Niektórym się wydaje, że za 8 złotych kupują sobie kuriera na wyłączność. A to tak nie działa, to jest ogromna machina.

Obraz
© WP.PL

Godzina w magazynie

- No i po co go tak szorowałem? – załamuje ręce Przemek, patrząc na swojego busa. Po odcinku specjalnym rajdu Mileszki koloru nadwozia można się jedynie domyślać.

Na kolejne mycie nie ma jednak czasu. Samochód wciąż jest pełen paczek.

Następne na liście są trzy sklepowe magazyny – hurtownia spożywcza, market budowlany i centralny magazyn sklepu z elektroniką.

Tutaj możemy spędzić nawet godzinę – mówi Przemek i podjeżdża pod rampę. Ale rampa jest zajęta. Paczki musimy nosić po schodach.

- Sklepy to specyficzny temat. Musimy tańczyć tak, jak nam zagrają, bo na stratę klienta, który codziennie nadaje i odbiera po kilkadziesiąt przesyłek, nie możemy sobie pozwolić – mówi Przemek, ciągnąc za sobą paletę. Wszystkiemu przygląda się kilku znudzonych ochroniarzy.

Na palecie lądują pudła ze środkami czystości, kilkanaście ręcznych mikserów i wielkie pudło z ciastkami.

Do rampy obok podjeżdża małe auto, wypakowane po sufit kartonami czipsów

Wyładunek mniejszych i większych dostaw trwa cały czas. Palety z towarem leżą dosłownie wszędzie. Teoretycznie nie powinno mnie tam być, nie mam nawet bluzy ze znaczkiem firmy kurierskiej. Nikt jednak o nic nie pyta.

- To jest tylko magazyn, ale "na kuriera" można wejść w zasadzie wszędzie – mówi Przemek. – W sądzie czy prokuraturze też nikt o nic nie pyta.

Są jednak firmy, które pilnują, kto przebywa na ich terenie. W czasie dostawy do magazynu ze sprzętem elektronicznym nie wolno mi wysiąść z samochodu.

Przemek wyładowuje z busa 30 paczek. Robi się lekkie zamieszanie, bo część dostawy przyjechała innym transportem.

Obsługa magazynu wypełnia dokumenty zwrotne. W międzyczasie gubią się naklejki z kodami, które trzeba na nich przykleić. Wszystkie numery Przemek wypisuje ręcznie. 10 minut straty.

Tego GPS nie pokaże

Z magazynów jedziemy do przemysłowej części Łodzi. Hale produkcyjne, biura, warsztaty – wszystkie firmy mają jeden adres.

- Tego się trzeba nauczyć na pamięć, tu jest 40 firm – mówi Przemek. Żaden GPS tego nie pokaże. A często jest tak, że nie ma nawet szyldu. Wsiadamy do windy. Chcemy zjechać na parter, ale poziom 0 ma warianty A i B.

Obraz
© WP.PL

Kolejny adres, kolejne 40 firm.

- To nie tutaj – mówi młody mężczyzna siedzący na dyżurce zakładu chemicznego. – Za zbiornikiem z ciekłym azotem będą takie niebieskie drzwi. To nie te, tylko następne.

Paczka jest mniejsza niż pudełko po butach. Wartość – 680 euro.

- Co tam może być? – pytam.

- Pewnie jakieś części – wzrusza ramionami Przemek. – Czasem lepiej nie wiedzieć.

- Gdzie podpisać? – pyta mężczyzna przy następnych drzwiach. Jest kompletnie łysy, ale ma na głowie przepisowy, fizelinowy czepek.

- Pana nazwisko? – pyta Przemek.

- A co, niewyraźnie? – oburza się klient, pokazując kilka kresek, które zostawił na ekranie terminala.

"Niewyraźnie" – wpisuje Przemek w rubrykę „nazwisko odbiorcy”.

Ruszamy pod kolejny adres. Na zakręcie słychać, jak paczki, wcześniej skrupulatnie poukładane w samochodzie, zaczynają się przewracać. Reset tetrisa.

George Michael śpiewa w radiu popularną piosenkę. Podmiot liryczny, który w zeszłe święta doświadczył miłosnego zawodu, zapewnia, że w te święta będzie rozsądniejszy.

Jakość, szybkość, doręczenie

- Chciałbym umieć tak układać paczki, żeby nawet jak się przewrócą, nadal były posortowane – mówi Przemek, gdy na kolejnym zakręcie przesyłki obijają się o ściany.

Wbrew pozorom, kurierzy wcale nie jeżdżą szybko. 18 km/h to średnia prędkość. Nie mają się kiedy rozpędzić, trasy planuje się tak, żeby było na nich możliwie jak najwięcej "stopów".

- Kluczowa jest organizacja pracy – mówi Przemek. – Jak się dobrze zna trasę, dobrze poukłada paczki, to wbrew mitom, którymi obrosła ta branża, można sobie poradzić w 8 godzin. Nawet w święta, choć to szczególnie trudny okres.

Tej organizacji trzeba się jednak nauczyć, a nie każdy kurier ma taką szansę. Firmy kurierskie rzadko zatrudniają pojedynczych kurierów. Najczęściej podpisują umowy z podwykonawcami.

- Są takie firmy, które służą wyłącznie jako generator kosztów. Tam nikt nie dba o to, co faktycznie kurier sobą reprezentuje – mówi Przemek. – A że do branży trafiają zazwyczaj osoby bardzo młode, to nabywają różnych złych nawyków. Nie potrafią rozmawiać z klientami albo, co gorsza, zaczynają kombinować. I na tym się zwykle ich praca kończy.

Obraz
© WP.PL

Wesołych świąt

- Dzień dobry, kurier. Przyjechałem po paczkę – mówi Przemek do domofonu przy sporym, jednorodzinnym domku.

- Ale rodziców nie ma w domu – odzywa się głos dziecka.

Rodzice nie odbierają telefonu.

Dzień pracy powoli się kończy, w samochodzie zostało już tylko kilka przesyłek. W tym 30 kg karmy dla psa.

- No trudno, przecież nie będziemy tu sterczeć – mówi Przemek po 4 próbie dodzwonienia się do klienta.

Pudło z psią karmą przelatuje przez płot. Zanim zdąży wylądować, klient oddzwania.

- No, wszystko gra – oddycha z ulgą Przemek. - Pan się ucieszył, że zostawiłem.

Następny na liście jest warsztat samochodowy.

- No co tak długo?! – pyta oburzony mechanik. Jest godz. 15. – Cały dzień na to czekamy.

- A ja cały dzień z tym jeżdżę – odpowiada Przemek.

Kolejny adres to firma budowlana. Na drzwiach wielka, zardzewiała kłódka. Zamknięta. Na szczęście klient odbiera telefon.

- Już do pana idę – odzywa się głos starszego pana.

Mężczyzna odbiera paczkę i odlicza 79 złotych. Uśmiecha się, ściska Przemkowi rękę i życzy mu wesołych świąt. Jako jedyny.

Ostatnią przesyłkę doręczam osobiście. Zawinięty w folię dywan.

- To dla mnie? – dziwi się klient, ale po chwili przypomina mu się, że faktycznie zamówił dywan. Podpisuje się na ekranie skanera i podaje nazwisko.

Chwilę zajmuje mi szukanie odpowiednich klawiszy – urządzenia nie wyposażono w standardowy układ klawiatury QWERTY.

- Nawet tu mamy pod górę, co? – śmieje się Przemek. – No ale gratulacje, właśnie zostałeś kurierem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

gospodarkawiadomościkurier
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (58)
Zobacz także