Szkło w jogurcie i plastik w batonach. Uważaj na to, co jesz
Plastik w batonach, szkło w jogurcie, drut w nugacie. To tylko niektóre przykłady wpadek producentów żywności. Czy dołączy do nich Żywiec Zdrój ze swoją żrącą wodą znalezioną w Bolesławcu dowiemy się pewnie niebawem. Oto, co do tej pory mogliśmy znaleźć w artykułach spożywczych.
Do szpitala w Bolesławcu trafił mężczyzna z poparzeniem przełyku. Wcześniej spożył on wodę z butelek "Żywioł" Żywiec Zdrój. Jak powiedział TVN24, to co wypił było kwaśne, potwornie niedobre i żrące. Firma podjęła już działania sprawdzające, zablokowana została między innymi sprzedaż w punkcie, w którym mężczyzna nabył wodę, producent wycofuje na wszelki wypadek również całą partię. Sprawą zajmuje się też Sanepid ze Szczecina, który kontroluje partie wody z podległej mu rozlewni.
Jak poinformowała TVN24 szefowa Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu Ewa Łomnicka ze wstępnych badań wynika, że w wodzie, którą pił poszkodowany był chlor bądź pochodna chloru.
Z oświadczenia firmy Żywiec Zdrój wynika, że w zgrzewce zakupionej przez konsumenta znalazło się 11 butelek z partii produkcyjnej z sierpnia i jedna z kwietnia, co oznacza, że produkt nie był zapakowany oryginalnie. "Wstępne ustalenia służb kontrolnych potwierdzają, że butelki z partii z 8 sierpnia nie budziły zastrzeżeń. Prowadzone są dalsze analizy jednej butelki z 20 kwietnia 2016 r. w celu ustalenia, jaka substancja znalazła się w butelce - czekamy na raport służb w tej sprawie" - podał producent.
Według ostatniego komunikatu Głównego Inspektora Sanitarnego, poza przypadkiem z Bolesławca, woda "Żywioł" nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia dla zdrowia konsumentów.
Mimo że ta sprawa nie jest jeszcze do końca wyjaśniona, warto sobie przypomnieć inne historie z wycofanymi produktami.
Niebezpieczny napój znaleziono rok temu w sklepach sieci Biedronka. Zagrożenie jednak nie było związane z samym napojem, lecz z butelką. W trakcie otwierania Coli Original korek wystrzeliwał z dużą siłą. Stwierdzono nieprawidłowości w konstrukcji butelki.
W 2011 roku inspektorzy sanepidu znaleźli szkodliwe cukierki w jednej z lubelskich hurtowni, która zaopatrywała w słodycze szkolne sklepiki. Słodkie smakołyki zawierały barwniki, które mogą powodować nadpobudliwość, bezsenność i brak koncentracji. Nie wiadomo skąd pochodziły produkty. Opakowania nie zawierały ani daty produkcji, ani przydatności do spożycia, nie miały też podanego składu.
Z sieci swoich sklepów Biedronka wycofała też ryby. Z półek zniknęły steki z marlina produkowane przez hiszpańską firmą Frime SA. Zawierały one zbyt dużą zawartość rtęci, przez co nie nadawały się do spożycia.
Przekroczony dopuszczalny poziom rtęci miały też steki z rekina, które w chłodniach tej samej sieci pojawiły się kilka miesięcy wcześniej. Również ten produkt wycofano ze sklepów.
5 lat temu w jednym z jogurtów Danone dziecko znalazło kawałek szkła. Ponieważ podobny problem mogła mieć sieć sklepów Lidl zdecydowano się o wycofaniu produktów. Tym razem nie chodziło jednak o jogurty, a o lemoniadę Argus Panaché, a dokładnie o jej butelkę. Dostawca ostrzegł o ryzyku kruszenia się szkła podczas odkręcania kapsla. Ponieważ mogło to grozić dostaniem się szkła do napoju, firma Lidl wycofała produkty w wadliwych opakowaniach.
W 2014 roku ze sklepów Biedronka zniknęły chrupki Magusie. Produkowane na zlecenie sieci zbożowe chrupki o smaku czekoladowych ciasteczek zostały wycofane, bo znaleziono w nich plastikowe elementy. Z komunikatu wywieszonego w sklepach wynikało, że doszło do awarii taśmy produkcyjnej w Zakładach Przemysłu Cukierniczego Otmuchów i fragmenty uszkodzonej plastikowej osłony łańcucha transmisyjnego mogły dostać się do produktu.
Niebezpieczne elementy znaleziono też w popularnych na całym świecie batonach. Skargę zgłosiła na początku tego roku niemiecka klientka, która w słodyczach znalazła kawałek plastiku. W sumie amerykański koncern Mars był zmuszony do wycofania części swoich produktów z 55 państw, między innym też Polski.
W batonie nugatowym belgijskiej firmy Oxfam Fair Trade znaleziono natomiast fragment metalowego drutu. 1,5-centymetrowa niespodzianka sprawiła, że firma Bio Planet, która sprzedawała produkt w Polsce przeprowadziła procedurę wycofania go z obrotu.
W 1998 roku w sokach Bobo Frut znaleziono z kolei insekty. W zagięciu zakrętki, w szczelinie między zakrętka a butelką znajdowały się żywe karaluchy o wielkości od 3 do 10 mm. Badania Sanepidu wykazały, że insekty znaleziono w trzech z sześciu zbadanych sokach Bobo Frut pochodzących ze sklepu przy ul. Miodowej w Nowym Dworze Mazowieckim.