jacek rostowski(strona 14/14)

Minister finansów Jacek Rostowski ocenia, że w 2015 roku Polska będzie miała jeden z najniższych długów publicznych w Europie. Według niego, po odjęciu obciążeń spowodowanych funkcjonowaniem drugiego filara emerytalnego, relacja naszego długu do PKB wyniesie około 35 procent, podczas gdy we Francji czy w Niemczech ta relacja może wynieść nawet 100 procent.

Minister finansów szuka pieniędzy, aby było z czego wypłacać zasiłki, alimenty i opłacać składki ZUS za bezrobotnych - akcentuje "Rzeczpospolita".

Kluczowym problemem rządu na następne lata będzie obniżenie wysokiego deficytu sektora finansów publicznych - powiedział w piątek minister finansów Jacek Rostowski. Zaznaczył jednak, że deficyt ten jest pod kontrolą.

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że na razie nie widzi innych konkretnych propozycji dotyczących rozwiązania problemów systemu emerytalnego w Polsce, poza przedstawionymi niedawno wspólnie z minister pracy. Jest jednak pewien, że zostaną one zgłoszone m.in. przez środowiska powiązane z otwartymi funduszami emerytalnymi.

Jak zapewnia Wirtualną Polskę Stanisław Bisztyga sentor PO od 1 stycznia 2012 r., zgodnie z zapewnieniami ministra Rostowskiego, PIT-y będą wypełniać za nas i za pracodawców urzędnicy.

Niewykluczone, że w przyszłym roku paragon wystawi nam nie tylko sklepikarz, ale również dentysta czy adwokat. Takie zmiany zapowiada ministerstwo finansów. A wszystko przez to, że Trybunał Konstytucyjny uznał obecnie obowiązujące przepisy zwalniające niektóre grupy zawodowe z obowiązku posiadania kas, za nieprecyzyjne, niejasne i przez to niezgodnie z konstytucją.

"Rzeczpospolita" pisze, że rząd chce zmniejszyć składkę do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Od przyszłego roku 60 proc. z niej ma zostawać w ZUS i być przeznaczane na wypłatę bieżących emerytur.

19.300 zł - tyle na koniec przyszłego roku będzie wynosił dług publiczny na głowę przeciętnego Kowalskiego. To niemal dwa razy więcej niż jego prywatne zobowiązania (10,4 tys. zł) - alarmuje "Puls Biznesu".

Zamiast na inwestycje i budowę autostrad, środki z Unii Europejskiej idą na pensje budżetówki, wypłatę rent, emerytur i innych świadczeń oraz zakupy i opłaty rachunków - akcentuje "Rzeczpospolita".

Minister Rostowski już łamie prawo przeznaczając na wojsko mniejszą ilość środków, niż to wynika z przepisów. Teraz zmniejszenie środków na wojsko chce zmienić ustawowo. A to tylko zawracanie głowy, bo pieniądze wydarte armii na oszczędności będą niewielkie i tylko osłabimy nasze zdolności obronne - powiedział "Gość Radia Zet" wicemarszałek sejmu Jerzy Szmajdziński (SLD).

Przebywający w Azerbejdżanie prezydent Lech Kaczyński powiedział dziennikarzom, że nie przewiduje zwołania rady gabinetowej w sprawie nowelizacji budżetu, ale nie wyklucza spotkania z ministrem finansów Jackiem Rostowskim. Sytuację gospodarczą Polski ocenił jako lepszą niż w innych krajach, ale - jak zaznaczył - "sytuacja budżetowa lepsza już nie jest".

Z notki biograficznej ministra finansów na stronie internetowej kancelarii premiera powinna zniknąć informacja, że Jan Vincenty-Rostowski jest profesorem. Takiej zmiany domaga się poseł PiS Zbigniew Girzyński - ustalił portal tvp.info. Zdaniem posła, minister może w Polsce posługiwać się co najwyżej tytułem zawodowym magistra.

Szef kancelarii prezydenta Piotr Kownacki zapewnił, że kancelaria zrezygnuje z niektórych wydatków, żeby zmniejszyć swój budżet.

W Sejmie odbyła się debata nad odwołaniem szefa resortu finansów. Wniosek o wotum nieufności dla Jacka Rostowskiego zgłosiło Prawo i Sprawiedliwość. Lewica deklaruje poparcie dla wniosku. Posłanka PiS Aleksandra Natalli-Świat powiedziała, że Rostowski uosabia niekompetencję rządu. Wniosek PiS jest polityczny - uważają PO i PSL. - Oskarżam rząd o grabież! - grzmiał Krzysztof Putra z PiS. - W czasie sztormu są tacy, którzy chcą plądrować walizki - odpowiedział premier.

Klub PiS złożył w sejmie
wniosek o odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego.
Według PO i PSL wniosek ma charakter polityczny i jest elementem
kampanii wyborczej. Lewica deklaruje poparcie wniosku.

- Niewątpliwie wystąpienie prezydenta wpisuje się w kampanię PiS-u i - być może - jego własną przed wyborami prezydenckimi. Zgadzam się z apelem prezydenta, że lepiej powiedzieć obywatelom gorzką prawdę, niż serwować słodkie kłamstewka, bo ostatnio minister finansów świadomie bądź nieświadomie mijał się z prawdą - mówi Wirtualnej Polsce poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Podkreślił, że rząd powinien być na sali sejmowej w chwili wystąpienia głowy państwa.