Wtorkowy poranek w Warszawie mógł wprawić w osłupienie. Choć mamy lipiec, to termometry w niektórych miejscach pokazywały zaledwie 10 stopni. Jeszcze większy szok przeżyła pani Ola, gdy zorientowała się, że włączono u niej kaloryfery. - Z drugiej strony ucieszyłam się, bo w domu było zimno, a pranie nie schło.