Taksówkarze nie chcą Ubera. Grożą paraliżem komunikacyjnym, jeśli rząd ich nie wysłucha
- W maju na czysto zarobiłem 1200 zł. Jeździłem na te pieniądze przez 7 dni w tygodniu. Czasem nawet i po 12 godzin. Sprawa jest prosta: im więcej Ubera w Polsce, tym mniej pieniędzy dla nas i budżetu - mówi Andrzej, taksówkarz z Wrocławia.
05.06.2017 | aktual.: 05.06.2017 16:42
Taksówkarze w największych miastach w kraju żądali w poniedziałek zdecydowanych działań rządu w sprawie Ubera. Zapowiadają, że jeżeli dzisiejsze protesty nie odniosą skutku, będą kolejne. Na swoim profilu na Facebooku Związek Zawodowy "Warszawski Taksówkarz", który zainicjował poniedziałkową akcję, ostrzega:
"W przypadku braku reakcji rządu kolejny protest planowany jest w kolejnym tygodniu czerwca. Tym razem zapraszamy koleżanki i kolegów z całej Polski na przejażdżkę po Warszawie."
Taksówkarze z białoczerwonymi flagami na samochodach protestowali też we Wrocławiu pod Dolnośląskim Urzędem Wojewódzkim. Pojawiali się na tutejszym parkingu wcześnie rano, a około ósmej udało im się samochodami zablokować go w całości.
19 lat bez urlopu
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, że z kierowcami Ubera jeżdżą nieubezpieczeni. Poza tym coraz częściej są to Białorusini czy Ukraińcy nieznający miasta i języka. Nie może tak być. Nie tak wyglądać powinien przewóz osób. Powinien być kontrolowany i to jest rola państwa - skarży się Władysław, wrocławski taksówkarz od ponad 30 lat.
Jak dodaje, od 19 lat nie był na urlopie i żeby zarobić na swoje utrzymanie jeździ 12-14 godzin dziennie z weekendami włącznie.
- Rodziny się z tego nie wyżywi. Po wszystkich opłatach i podatkach nie zostaje mi nawet 2 tys. zł na miesiąc - dodaje zrezygnowany.
Pod Urzędem Wojewódzkim taksówkarze parkowali do około 8:30, po czym - przy akompaniamencie klaksonów - ruszyli zwartą kawalkadą do centrum miasta. Tam, jadąc w grupie, spowodowali potężne korki dające się we znaki wrocławskim kierowcom jeszcze przez co najmniej 2 godziny.
6 dni w tygodniu po 12 godzin
Wszyscy nasi rozmówcy chcą jednego. Uczciwej konkurencji, o której - ich zdaniem - nie ma teraz mowy, bo kierowcy Ubera nie muszą płacić podatków i mieć kas fiskalnych. Dlatego mogą wozić pasażerów dużo taniej.
- Żeby zarobić trochę więcej niż te 2 tys. zł jeżdżę po 10-11 godzin przez 6 dni w tygodniu i jeszcze 6 godzin w niedziele. Cały tydzień w pracy. Od pojawienia się Ubera w Polsce ewidentnie zarabiam mniej. Kiedyś można było pracować jak człowiek, po 8 godzin, a zarabiało się ten tysiąc, a nawet półtora tysiąca więcej - mówi nam Ryszard, kolejny protestujący taksówkarz.
Jak opowiada, wszyscy jego koledzy mają już dość powtarzającego się obrazka. Stoją godzinami w centrum miasta na postojach, a kolejne samochody Ubera podbierają im klientów.
- Wychodzą ludzie z telefonami w dłoni, rozglądają się, patrzą w komórkę i wsiadają na tylną kanapę do auta, które właśnie podjechało. Człowiek patrzy na to przez kilka godzin czekając na zlecenie i wszystko w nim w środku aż buzuje - dodaje.
W sprawie protestu skontaktowaliśmy się z Uber Polska. Firma w swoim stanowisku zapewnia, że nie chce nikomu ograniczać możliwości zarabiania na życie. ”Na rynku jest miejsce na współistnienie obu rozwiązań - możliwość wyboru środka transportu w zależności od potrzeb i preferencji mieszkańców jest czynnikiem wpływającym na jakość życia we współczesnych miastach”- czytamy w oświadczeniu.
Uber w swoim komunikacie w sprytny sposób odniósł się do dzisiejszej formy protestu i ostrzeżeń taksówkarzy, którzy zapowiadają, że w przypadku braku działań ze strony rządu za tydzień mogą zablokować stolicę. ”Chcemy wprawiać polskie miasta w ruch i łączyć ludzi oferując im możliwość przemieszczania się za pomocą jednego kliknięcia w bezpieczny, godny zaufania i niedrogi sposób” - przekonuje w oświdczeniu Uber Polska, dodając, że z aplikacji korzysta już milion Polaków.
Firma przekonuje też, że Uber i podobne aplikacje mobilne (np. Taxify) działające na rynku nie są konkurencją dla taksówkarzy. Wszystko dlatego, że kierowcy korzystający z obu rozwiązań mają inne prawa i przywileje. Taksówkarz może zabrać klienta z postoju lub z ulicy, ma dostęp do buspasów czy specjalnie wyznaczonych stref postojowych. Kierowca Ubera nie ma takich możliwości.
Uber tylko skorzysta na proteście?
Jeszcze przed protestem taksówkarzy internauci sugerowali, że najwięcej zyska na nim sam Uber. Firma w związku z akcją taksówkarzy przygotowała specjalną promocję dla nowych klientów i chwali się nią w mediach społecznościowych. "Zablokowane miasto? Zapisz się do aplikacji Uber z kodem Znizka, a otrzymasz 30 zł na pierwszy przejazd" - czytamy na Twitterze polskiego Ubera.
Na twarzach kierowców stojących w korkach ze względu na protest taksówkarzy nie było widać zrozumienia. Częściej dało się za to słyszeć nerwowe pokrzykiwanie na wolno jadące taksówki.
Protestujący zapewniają jednak, że nie zrezygnują ze swoich postulatów. Mówią tak mimo świadomości, że będzie im trudno zdobyć sympatię pasażerów, którym często najbardziej zależy na niskiej cenie.
- Każdemu się wydaje, że te 20, 30 zł za kurs trafia do mojej kieszeni. Prawda jest jednak taka, że zaledwie jakieś 30 proc. nam z tego zostaje - przekonuje Karol, taksówkarz z Wrocławia, który by utrzymać siebie i rodzinę jest jeszcze trenerem personalnym na siłowni i DJ-em na imprezach okolicznościowych. - Muszę jakoś dorabiać. Wyliczyłem, że jeżdżąc 6 dni w tygodniu, dopiero po 160 zł, które zbiorę danego dnia, każda kolejna złotówka jest dla mnie. Przy czym są takie dni, że nawet uzbieranie tych 160 zł jest bardzo trudne - dodaje.
Nowelizacja prawa w przygotowaniu
Protestujący taksówkarze liczą, że rządzący wsłuchają się w ich apele i zrównają obowiązki dla kierowców zarabiających przewożeniem pasażerów. Takie jest oficjalne stanowisko. Jednak w indywidualnych rozmowach powtarzają, że ucieszyłby ich także inny scenariusz, w którym działalność Ubera w Polsce zostałaby całkowicie zakazana.
Jak już pisaliśmy w WP, Uber został ostatnio sądownie zablokowany we Włoszech. Nie można tam ani reklamować, ani używać aplikacji. Jej stosowania zakazano już na Węgrzech, a we Francji Uber zapłacił 800 tys. euro kary za zatrudnianie kierowców bez licencji.
W kwietniu pisaliśmy w WP, jak sytuacja może zmienić się w Polsce. Zmiany w polskim prawie nakładające dodatkowe obowiązki na kierowców Ubera mogą zostać wprowadzone za sprawą nowelizacji ustawy o transporcie drogowym. Dokument w maju trafił do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Przed nowym prawem jeszcze międzyresortowe ustalenia w Komitecie Stałym Rady Ministrów.
Dopiero potem może trafić do Sejmu. Nieznany zatem jest ostateczny kształt zmian. Możliwe jednak, że nowelizacja spowoduje, że Uber będzie mógł zlecać przewóz osób wyłącznie kierowcom z licencją. Bardzo możliwe również, że ustawa wprowadzi definicję pośrednictwa przy przewozie osób i nakaże kierowcom Ubera rejestrować wszystkie zlecenia.