Plaga polskich dróg. "To jedna z najniebezpieczniejszych praktyk"
W ubiegłym roku drogówka przyłapała ponad 2 tys. osób na tzw. "jeździe na zderzaku". Choć eksperci podkreślają, że to jedne z najbardziej niebezpiecznych zachowań na drodze, kierowców nie odstrasza ryzyko ani wizja mandatów.
Podjeżdżanie na odległość kilku metrów do samochodu jadącego z przodu, najczęściej na lewym pasie, to częsty widok użytkowników dróg ekspresowych i autostrad. Kierowcy starają się w ten sposób stworzyć presję i sprawić, by pojazd przed nimi przyspieszył lub zjechał na sąsiedni pas ruchu.
Według danych, do których dotarła "Gazeta Wyborcza", w ubiegłym roku policja ujawniła 2131 wykroczeń, które były związane z niezachowaniem minimalnego odstępu od poprzedzającego pojazdu. W tym roku, do 20 sierpnia, takich wykroczeń zanotowano 1361.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prowadzą second hand. Ściągają towar za milion złotych
"Jazda na zderzaku to jedna z najniebezpieczniejszych praktyk, jakie możemy spotkać na polskich drogach" - zauważył w rozmowie z dziennikiem Sylwester Pawłowski, autor projektu edukacyjnego Świadomy Kierowca.
Mandat za jazdę na zderzaku to od 300 zł do 500 zł. Kierowca zostanie ukarany także 6 punktami karnymi.
Zakaz jazdy na zderzaku
Przepisy nakazujące kierowcom zachowanie odpowiedniej odległości weszły w życie w czerwcu 2021 r. - Kierujący pojazdem podczas przejazdu autostradą i drogą ekspresową jest obowiązany zachować minimalny odstęp między pojazdem, którym kieruje, a pojazdem jadącym przed nim na tym samym pasie ruchu. Odstęp ten wyrażony w metrach określa się jako nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę - napisano w nowelizacji prawa o ruchu drogowym.
W praktyce do złapania pirata drogowego dochodzi jednak stosunkowo rzadko, biorąc pod uwagę, jak często jazdę na zderzaku widuje się na polskich drogach. Łukasz Zboralski, ekspert ds. bezpieczeństwa drogowego, zauważył w rozmowie z GW, że prawo nie pozwala montować urządzeń mierzących odstępy między pojazdami na drogach szybkiego ruchu. - Robi to ręcznie policja, ale robi to wyrywkowo, pokazowo, bardzo rzadko - puentuje ekspert.