"Tusk i rząd to aktorzy - mistrzowie nicnierobienia"
W swoim najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis ocenia trzy lata rządów Donalda Tuska. Jej zdaniem, rząd udaje "nicnierobienie", a jego działania coraz bardziej przypominają praktyki na pograniczu demokracji i autorytaryzmu.
17.11.2010 | aktual.: 17.11.2010 13:46
W tradycji chińskiej rozróżnia się zmianę formy, zmianę materii i zmianę nazw. Ta ostatnia przychodzi najpóźniej - żeby nie zwiększać oczekiwań lub oporu. Zachwyciły mnie kiedyś dwie chińskie próby "niewidzialnej" (bo nienazywalnej) demokratyzacji, która miała poprawić jakość decydowania, ale bez mobilizowania społeczeństwa. Jedna - dotyczyła "unieruchomienia" (bez likwidowania") dysfunkcyjnych segmentów administracji przez faktyczne wyłączenie ich z obiegu informacji. Druga, nigdy nie doprowadziła do końca - opróżnienia komitetów partii komunistycznej z personelu i wielopartyjne współzawodnictwo o zajęcie tych stanowisk z uruchomieniem fasadowych dziś (ale legalnych) partii (np. przedsiębiorców). Miało to wzbogacić wizje rozwoju bez strukturalnych zapaści partii-państwa jaka nastąpiła w Rosji.
Czemu o tym piszę? Dlatego, że działania rządu Tuska coraz bardziej przypominają takie praktyki na pograniczu demokracji i autorytaryzmu. Nacisk na depolityzację (czyli demobilizację) społeczeństwa przez propagandowe zacieranie związku między polityką a codziennym życiem, konsolidacja kontroli nad mediami (TVP) i coraz bardziej nieprzejrzysty tryb decydowania to tylko niektóre przykłady.
Rząd dalej udaje "nicnierobienie" i podejmuje kluczowe rozstrzygnięcia czy to traktując je jako wybory techniczne (nie poddane debacie), czy - w trybie rozporządzeń, czy - jako "konieczność" wynikająca np. z wyroku Trybunału Konstytucyjnego (polityka emerytalna i rentowa). Czy - najczęściej - przez zaniechanie: patrz chociażby tylko kosmetyczne zmiany kompetencji sejmu nie odpowiadające na dylematy wynikające z 48 art. Traktatu Lizbońskiego ograniczającego wpływ państw na zmiany Traktatu w przyszłość. W trybie zaniechania (odwołanie wiceministra) zawieszono też praktycznie pracę nad budżetem zadaniowym, który mógłby stać się głównym narzędziem walki z korupcją i "resortową" formułą rządzenia.
Wszystkie te posunięcie, nieobecne w debacie publicznej, a typowe dla rządu Tuska, mają jeden wspólny mianownik: osłabiają i usieciowiają państwo (zacierając odpowiedzialność) i wcale nie podnoszą jego sprawności. A jego rezerwę finansową traktują dalsze obniżanie standardów w różnych dziedzinach od służby zdrowia przez reguły gospodarki przestrzennego do jakości stosunków pracy. A także - proponują nową dystrybucję ryzyka - przez zdejmowanie odpowiedzialności z państwa i pracodawców i koncentrowanie ryzyka na poziomie pracowników. I nie jest to wcale program liberalny, bo niszczy kulturę kontraktu, wzajemnie zobowiązanie, zaufanie i myślenie w długim horyzoncie. To tylko doraźny, nastawiony na zysk nielicznych, wzrost bez faktycznego rozwoju. Inaczej niż w większości cywilizowanych gospodarek.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski