Umowy śmieciowe będą oskładkowane
Prawo do zasiłku dla bezrobotnych oraz wyższe emerytury, renty, zasiłki chorobowe
i macierzyńskie - to efekt zmian w oskładkowaniu umów zleceń. Projektem ustawy przygotowanym przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zajmie się dzisiaj rząd
.
Pracodawcy mogą obecnie opłacać składki na ZUS - m.in. emerytalną, rentową i wypadkową - jedynie od jednej wybranej umowy zlecenia. Od pozostałych nie muszą płacić już nic. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej proponuje oskładkowanie wszystkich kolejnych zleceń w miesiącu przynajmniej do wysokości płacy minimalnej. W tym roku to 1680 zł. Projektem ustawy na dzisiejszym posiedzeniu zajmie się rząd. Co te zmiany oznaczają dla pracowników i firm?
Zwiększamy bezpieczeństwo
Pracownicy zatrudnieni na umowach o pracę płacą składki do ZUS od całego wynagrodzenia. Inaczej jest w przypadku umów zleceń. „Składki płacą mi od zlecenia na 200 zł. Drugą umowę na 1600 zł mam z inną spółką szefa i od niej nie płaci mi na emeryturę już nic” - napisał w liście do ministerstwa Pan Mariusz, ochroniarz w jednej z warszawskich firm. Pan Mariusz zamiast odkładać co miesiąc na emeryturę 176 zł, oszczędza zaledwie 20 zł. Nie da rady uzbierać nawet na minimalne świadczenie. W razie wypadku w pracy dostanie groszowe odszkodowanie. Gdy zostanie zwolniony nie ma prawa do zasiłku dla bezrobotnych. Jeśli pan Mariusz zechce skorzystać z urlopu rodzicielskiego i zostać z dzieckiem w domu, dostanie w najlepszym wypadku zaledwie 160 zł zasiłku miesięcznie. Powód? ZUS wyliczy mu świadczenie od sumy od której odprowadzał składki, czyli od 200 zł.
Wprowadzenie obowiązku opłacanie składek na ZUS przynajmniej od wysokości płacy minimalnej sprawi, że osoby pracujące na umowach zleceniach w razie utraty pracy zyskają prawo do zasiłku dla bezrobotnych. - Będą także odkładać na emeryturę wystarczająco by móc liczyć na starość przynajmniej na minimalne świadczenie. Idąc na urlop macierzyński lub rodzicielski dostaną wyższe zasiłki w czasie opieki nad dzieckiem - mówi minister Kosiniak-Kamysz.
Ograniczamy patologię
Na umowach cywilnoprawnych pracuje już blisko 1,4 mln Polaków - podaje GUS. Z każdym rokiem ich liczba rośnie. Z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że o ile w 2008 r. na umowach cywilnoprawnych zatrudnionych było 9 proc. pracujących, w 2013 r. już blisko 13 proc. To wzrost o 40 proc. w ciągu zaledwie 5 lat.
Inspekcja alarmuje, że przybywa nieprawidłowości przy zawieraniu zleceń. Jeszcze w 2007 r. jedynie 4 proc. skontrolowanych firm łamało prawo przy zawieraniu umów. W 2013 r. było to już 18 proc. To wzrost aż o 362 proc. Już co piąta umowa cywilnoprawna powinna być zwykłą umową o pracę - informuje Państwowa Inspekcja Pracy.
- Umowy zlecenia zawierane zgodnie z prawem nie są niczym złym. Problem pojawia się, gdy zastępują umowy o pracę, a z tym mamy do czynienia - mówi minister Kosiniak-Kamysz. Tłumaczy, że nie można się godzić na nieuczciwe zaniżanie składek kosztem bezpieczeństwa pracowników. - Opłacanie składek na ZUS co najmniej od wysokości pensji minimalnej sprawi, że zawieranie umów zleceń zamiast umów o pracę stanie się dla pracodawców mniej atrakcyjne finansowo - dodaje minister Kosiniak-Kamysz.
Wyrównujemy szanse
Firmy zatrudniając pracowników na umowach zleceniach zamiast na umowach o pracę zaniżają swoje koszty i stają się bardziej konkurencyjni. - Przegrywają na tym uczciwi pracodawcy, którzy zatrudniają pracowników na umowach o pracę gwarantujących pełne zabezpieczenie - tłumaczy minister Kosiniak-Kamysz.
Porównajmy dwie nieduże firmy. Każda z nich zatrudnia 8 pracowników płacąc im minimalne wynagrodzenie. W pierwszej wszystkie osoby pracują na umowach o pracę. W drugiej jedynie połowa załogi ma etaty, reszta jest zatrudniona na zleceniach. Dzięki temu jej miesięczne koszty są o 2,5 tys. zł niższe. Rocznie daje to już 30 tys. oszczędności kosztem zabezpieczenia pracowników.
- Zmiany korzystnie wpłyną na konkurencyjność gospodarki. Skłonią pracodawców do konkurowania już nie tylko niskimi kosztami pracy, ale przede wszystkim jakością produktów i usług. Zachęcą również firmy do większej innowacyjności - mówi minister Kosiniak-Kamysz.