Unię dogoni następne pokolenie
Obserwator Finansowy: Według najnowszych danych Eurostatu produkt krajowy brutto na głowę Polaka osiągnął w zeszłym roku 61 proc. średniej unijnej. To dużo czy mało?
Prof. Witold Orłowski: W 1990 roku polski PKB wynosił jakieś 35-40 procent średniej tych 27 państw, które dziś tworzą Unię. To szacunek, bo oczywiście skład Unii był wtedy zupełnie inny. W ciągu tych 20 lat przesunęliśmy się więc o ok. 20 procent do przodu. To spory sukces – przeciętnie mniej więcej jeden procent rocznie.
Czy utrzymamy to średnie tempo jednego procenta rocznie i za 40 lat dogonimy średnią unijną?
To by było zbyt prosto. Żaden kraj nie ma gwarancji, że dogoni pod względem rozwoju inny, lepiej rozwinięty. Dlatego, że ludzie są różni w różnych krajach, rozmaity jest poziom ich przedsiębiorczości, poziom oszczędności, poziom zorganizowania społeczeństwa… I dlatego przyjęta we współczesnej ekonomi teoria wzrostu nie mówi, że dany kraj w nieodwracalny sposób dąży do zrównania się poziomem rozwoju z sąsiadem, ale raczej, że zmierza do osiągnięcia pewnego, właściwego sobie poziomu rozwoju. Jeśli np. okazałoby się, że Polacy są mniej oszczędni i mniej gospodarni od Niemców, a nie rekompensują tego inne nasze cechy, to może się okazać, że nasz docelowy poziom rozwoju będzie o – przykładowo – 10 proc. niższy niż niemiecki.
Ale konwergencja obejmuje też kulturę, prawda? Społeczeństwa zbliżają się do siebie w swoich aspiracjach, przejmują lepsze wzorce i żaden kraj nie jest skazany na trwałe zapóźnienie.
To prawda. Dawniej uważano np. że Irlandia nigdy nie będzie w stanie dogonić Wielkiej Brytanii. A Max Weber dowodził, że katolickie kraje Niemiec nigdy nie będą tak rozwinięte jak protestanckie, tymczasem dzisiaj najbogatszymi landami Niemiec są katolickie Badenia-Wirtembergia i Bawaria. Jeśli więc zakładamy, że Polacy nie są lepsi ani gorsi od innych narodów europejskich, jeśli oczekujemy, że w ramach Unii Europejskiej już nastąpiła i nadal będzie następować konwergencja prawa i w ogóle instytucjonalnych warunków prowadzenia działalności gospodarczej, a także jeśli infrastruktura będzie się w Polsce poprawiać, to oczywiście nie ma powodu, dla którego nie moglibyśmy osiągnąć średniej unijnej w perspektywie pokolenia, czy dwóch.