Unię dogoni następne pokolenie

Za 10-15 lat, gdy nasze płace osiągną poziom np. 60 proc. wysokości płac niemieckich, czynnik relacji jakości kapitału ludzkiego do ceny przestanie być na tyle korzystny, by gwarantować, że nasz wzrost będzie szybszy niż w zachodniej Europie – mówi prof. Witold Orłowski.

Unię dogoni następne pokolenie
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

05.07.2010 | aktual.: 05.07.2010 17:50

Obserwator Finansowy: Według najnowszych danych Eurostatu produkt krajowy brutto na głowę Polaka osiągnął w zeszłym roku 61 proc. średniej unijnej. To dużo czy mało?

Prof. Witold Orłowski: W 1990 roku polski PKB wynosił jakieś 35-40 procent średniej tych 27 państw, które dziś tworzą Unię. To szacunek, bo oczywiście skład Unii był wtedy zupełnie inny. W ciągu tych 20 lat przesunęliśmy się więc o ok. 20 procent do przodu. To spory sukces – przeciętnie mniej więcej jeden procent rocznie.

Czy utrzymamy to średnie tempo jednego procenta rocznie i za 40 lat dogonimy średnią unijną?

To by było zbyt prosto. Żaden kraj nie ma gwarancji, że dogoni pod względem rozwoju inny, lepiej rozwinięty. Dlatego, że ludzie są różni w różnych krajach, rozmaity jest poziom ich przedsiębiorczości, poziom oszczędności, poziom zorganizowania społeczeństwa… I dlatego przyjęta we współczesnej ekonomi teoria wzrostu nie mówi, że dany kraj w nieodwracalny sposób dąży do zrównania się poziomem rozwoju z sąsiadem, ale raczej, że zmierza do osiągnięcia pewnego, właściwego sobie poziomu rozwoju. Jeśli np. okazałoby się, że Polacy są mniej oszczędni i mniej gospodarni od Niemców, a nie rekompensują tego inne nasze cechy, to może się okazać, że nasz docelowy poziom rozwoju będzie o – przykładowo – 10 proc. niższy niż niemiecki.

Ale konwergencja obejmuje też kulturę, prawda? Społeczeństwa zbliżają się do siebie w swoich aspiracjach, przejmują lepsze wzorce i żaden kraj nie jest skazany na trwałe zapóźnienie.

To prawda. Dawniej uważano np. że Irlandia nigdy nie będzie w stanie dogonić Wielkiej Brytanii. A Max Weber dowodził, że katolickie kraje Niemiec nigdy nie będą tak rozwinięte jak protestanckie, tymczasem dzisiaj najbogatszymi landami Niemiec są katolickie Badenia-Wirtembergia i Bawaria. Jeśli więc zakładamy, że Polacy nie są lepsi ani gorsi od innych narodów europejskich, jeśli oczekujemy, że w ramach Unii Europejskiej już nastąpiła i nadal będzie następować konwergencja prawa i w ogóle instytucjonalnych warunków prowadzenia działalności gospodarczej, a także jeśli infrastruktura będzie się w Polsce poprawiać, to oczywiście nie ma powodu, dla którego nie moglibyśmy osiągnąć średniej unijnej w perspektywie pokolenia, czy dwóch.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)