W Jemenie wprowadzono stan wyjątkowy, Francja i USA potępiają przemoc (opis)
18.03. Sana (PAP/AFP,Reuters,EFE) - Prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah ogłosił w piątek wprowadzenie stanu wyjątkowego, a o wybuch przemocy oskarżył uzbrojone grupy. Tego dnia,...
18.03.2011 | aktual.: 18.03.2011 18:23
18.03. Sana (PAP/AFP,Reuters,EFE) - Prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah ogłosił w piątek wprowadzenie stanu wyjątkowego, a o wybuch przemocy oskarżył uzbrojone grupy. Tego dnia, według źródeł medycznych, w starciach w Sanie zginęło 41 osób. Przemoc w Jemenie potępiły Stany Zjednoczone i Francja.
Według lekarzy oraz świadków, na których powołują się światowe agencje, po piątkowych modłach snajperzy w cywilu zaczęli strzelać z dachów pobliskich budynków do protestujących, którzy demonstrowali przed stołecznym uniwersytetem. Strzały rozległy się po tym, gdy siły bezpieczeństwa próbowały zapobiec wyjściu protestujących z placu.
Jemeńskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że w starciach zginęło 25 osób. Jednak zdaniem lekarzy śmierć poniosły 42 osoby, a co najmniej 300 odniosło obrażenia. To najwyższy bilans ofiar w ciągu jednego dnia od początku roku, kiedy rozpoczęły się demonstracje, podczas których domagano się ustąpienia prezydenta Salaha.
Informując o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, prezydent podkreślił, że oznacza to, iż mieszkańcy mają zakaz noszenia broni.
Jemen jest drugim krajem regionu, który w tym tygodniu wprowadził stan wyjątkowy. We wtorek zrobiły to władze Bahrajnu, a następnego dnia policja przejęła kontrolę nad głównym miejscem protestów, Placem Perłowym.
Salah wyraził żal z powodu piątkowej strzelaniny, a ofiary nazwał "męczennikami demokracji". Podkreślił jednak, że policja nie otworzyła ognia do uczestników protestów, ponieważ nie było jej na miejscu.
Będący u władzy od 32 lat przywódca Jemenu mówił, że starcia wybuchły między protestującymi, wśród których były "uzbrojone elementy".
Salah ogłosił także utworzenie komisji śledczej, która ma zbadać okoliczności śmierci "ofiar we wszystkich jemeńskich miastach" - pisze agencja AFP.
Rozlew krwi w Jemenie potępiły Stany Zjednoczone. USA ponownie zaapelowały o negocjacje, które miałyby doprowadzić do zakończenia kryzysu politycznego. "Przemoc musi się zakończyć. Należy kontynuować negocjacje mające na celu osiągnięcie rozwiązania politycznego" - powiedziała amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton.
Także Francja wezwała władze Jemenu do zaprzestania ataków na uczestników protestów. "Ataki sił bezpieczeństwa i uzbrojonych grup prorządowych na osoby, które korzystają z wolności słowa i prawa do zgromadzeń, muszą się zakończyć" - poinformowało w komunikacie francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Fala protestów w Jemenie została zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka.
Uczestnicy demonstracji odrzucili ostatnie propozycje przeprowadzenia referendum w sprawie nowej konstytucji, która miałaby utorować drogę do ustanowienia w kraju systemu parlamentarnego. Uważają, że plan zmian nadszedł zbyt późno i jest zbyt wąski.
Prezydent Salah zapowiedział, że odejdzie w 2013 roku, kiedy wygasa jego kadencja.(PAP)
jhp/ mc/ jtt/