W nędzy czy luksusach – jak żyją polscy księża?

Jedni rozbijają się limuzynami i mieszkają w plebaniach szokujących przepychem. Inni bez pomocy rodziny – czy biskupa – nie daliby sobie rady. Skąd się biorą różnice w dochodach polskich księży?

W nędzy czy luksusach – jak żyją polscy księża?

23.08.2011 | aktual.: 23.08.2011 11:02

Po trzech latach poszukiwań amerykańskim prawnikom udało się odnaleźć w Polsce spadkobierców zmarłego w USA kapłana. Ksiądz Anthony Wojtus z Zachodniej Wirginii, który mieszkał jak nędzarz w rozpadającym się domu, był w rzeczywistości milionerem – podał jakiś czas temu dziennik „Charleston Daily Mail”, a za nim nasze krajowe media, w tym portale internetowe.

Jakie komentarze wywołała ta informacja, łatwo się domyślić. Złośliwościom nie było końca. „Jak wszyscy kościelni oszuści. Stękają, płaczą na brak kasy, a opływają w bogactwa i żyją w przepychu” – pisał pewien internauta. Inny dodawał: „Wszyscy tacy sami – bez zawodu, pracą rąk nie splamią, nie wiedzą, co to kredyt na mieszkanie, rachunki albo bezrobocie. A pierwsi są do wyciągania pieniędzy od pobożnych staruszek”.

Od sześciu stówek do 10 tysięcy

Na temat dochodów Kościoła krążą legendy. A zarzut bogacenia się księży kosztem wiernych jest aż nadto popularny. Co w tego typu krytyce jest mitem, a co faktem? Prawda, jak zwykle, leży pośrodku.

Dysproporcje te wynikają z zamożności, liczebności i religijnego zaangażowania danej parafii (jaka wiara, taka ofiara). Duże znaczenie ma także pozycja, jaką w kościelnej hierarchii zajmuje kapłan (proboszcz zarabia więcej niż wikary) oraz czy uczy religii w szkole (pensja katechety wynosi 1000-1600 zł).

Księża utrzymują się głównie z ofiar, które wierni składają z tytułu mszy, chrztów, ślubów, pogrzebów. W jednych parafiach ludzie płacą wedle własnego uznania („co łaska”), w innych obowiązują cenniki. Przeciętnie ok. 500 zł za ślub, 700 - 800 za pogrzeb i ok. 100 za chrzest. Pieniądze te trafiają do wspólnej parafialnej kasy proboszcza i wikariuszów. Proboszcz decyduje, jaką część przekaże podwładnym. Msza tańsza od paczki papierosów

Są to dane uśrednione. Niestety, zdarzają się parafie – mniejsze, biedniejsze i/lub z dużym odsetkiem osób niepraktykujących – w których duszpasterzom naprawdę trudno związać koniec z końcem. Czasem zaś wierni po prostu nie zdają sobie sprawy, jakie są koszty utrzymania świątyni, plebanii, organisty oraz innych świeckich zatrudnionych w instytucjach kościelnych. I po prostu dają żenująco małe ofiary – nawet wtedy, gdy stać ich na dużo, dużo więcej.

Tak o tym zjawisku pisał jeden z krakowskich księży: „Niedawno przyszła pani zamówić mszę św. Poproszona o złożenie ofiary – tyle, ile może – dała 5 zł. Trzeba jednak mieć trochę więcej wyobraźni. To jest kwota całodziennego utrzymania, a gdzie wspomniane wcześniej należności np. za mieszkanie? Jak można przy tym żądać, by to była msza z organistą? Z czego mam mu zapłacić? Paczka papierosów więcej kosztuje”.

Biednym księżom z pomocą przychodzi biskup. Kuria dopłaca im nawet po 1200 zł miesięcznie. Aby oparty na ofiarach system wynagrodzeń był bardziej sprawiedliwy, w niektórych diecezjach stosuje się dużą rotację personalną – raz kapłan trafia na lepszą (czyli bogatszą), raz na gorszą placówkę.

Na garnuszku mamy i taty

Ks. Andrzej, wikary w małej parafii na popegeerowskiej wsi pod Słupskiem, ma miesięczne dochody na poziomie 1000 zł. W tej sytuacji z pewnością poprosiłby biskupa o przeniesienie. Tyle że on akurat może liczyć na swoich majętnych rodziców.

- Ojciec prowadzi firmę usługowo-handlową. Idzie mu nieźle, więc co jakiś czas może mi podesłać mniejszą lub większą kwotą. Nawet sfinansował mi ostatnio zakup samochodu. Ale nie wiem, jak bym związał koniec z końcem, gdyby tego wsparcia zabrakło – mówi duszpasterz.

Osobną grupę kapłanów potrzebujących materialnej pomocy stanowią księża emeryci. Do 1989 roku jechali oni na tym samym wózku, co tzw. margines społeczny. To znaczy: nie byli objęci ubezpieczeniem ani zdrowotnym, ani emerytalnym. Żadnych świadczeń z ZUS teraz nie dostają. Albo są to jakieś grosze. Kapłanów seniorów utrzymują więc przede wszystkim instytucje kościelne.

„Sytuacja duchownych, którzy większość życia przepracowali przed 1989 roku, jest wręcz tragiczna. Najczęściej mają oni emerytury niższe niż minimum socjalne. Dlatego nawet jeśli ksiądz wybuduje sobie dom na starość, to często nie ma go z czego utrzymać. Pomocą dla takich księży są domy seniora, współfinansowane przez państwo” – mówił ks. Jan Drob, były ekonom Konferencji Episkopatu Polski.

Kościelni książęta i żebracy

Księża się zżymają, słysząc kąśliwe powiedzonka typu „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” albo „żaden Dominus vobiscum nie umarł nad pustą miską”. Z drugiej strony, rzeczywiście są kapłani, wcale nie tak nieliczni, których bogactwo i wystawny styl życia kłują w oczy. Nie wolno jednak generalizować. Niektórzy duchowni mieszkają w rozwalających się plebaniach czy odprawiają msze w zimnych kościołach, bo nie ma za co ich ogrzać. I nie jest to wcale ubóstwo na pokaz.

Mirosław Sikorski/JK

kościółksiądzparafia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1662)