W szewskiej stolicy Senegalu bardzo nie lubią chińskiego obuwia

W Ngaye Mekhe, senegalskiej stolicy szewców produkujących tradycyjne spiczaste pantofle, które niegdyś nosili królowie Senegalu i które obecnie dobrze ubrany Senegalczyk uważa za nieodzowny element stroju, Chińczycy nie są mile widziani.

Obraz
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

W ciągu zaledwie kilku miesięcy Chińczycy skopiowali fason i na masową skalę zaczęli wytwarzać babusze z plastiku zamiast skóry. Sprzedają je za ćwierć ceny.

Rząd Senegalu nie uregulował jak dotąd importu tandety naśladującej wyroby miejscowego rzemiosła, toteż szewcy z Ngaye Mekhe zastosowali odwet: nie sprzedają Chińczykom. - Kiedy widzę Chińczyka, podnoszę ręce w ten sposób - Mactar Gueye wyciąga otwarte dłonie, jakby chciał coś od siebie odepchnąć. - Nie chodzi o to, że się ich boję, ale po prostu nie chcę nic im sprzedawać.

Jak podał niedawno chiński minister handlu Chen Deming, w zeszłym roku obroty handlowe między Chnami a Afryką potroiły się od roku 2006, osiągając rekordowe 166 mld USD, a chińskie inwestycje bezpośrednie wyniosły 14,7 mld USD.

Niemal wszędzie na czarnym lądzie Chińczycy realizują projekty infrastrukturalne. Wznoszą pałac prezydencki w Gwinei, budują tamę i elektrownię w Gabonie wartości 100 mln dolarów i ponad 200 km dróg w Kongu. Inwestycje zazwyczaj są wynikiem transakcji wiązanych - w zamian za budowę infrastruktury, z której Chińczycy też będą korzystać, otrzymują koncesje na eksploatację surowców mineralnych i dostęp do afrykańskich rynków.

Dla miejscowych rzemieślników nie jest to korzystny obrót spraw. Nie tylko dla senegalskich szewców, lecz także dla tkaczy z Ghany specjalizujących się w wytwarzaniu jedwabnych i bawełnianych tkanin kente (nazywanych też nwentoma) na ceremonialne stroje czy dla farbiarzy barwiących techniką batiku kolorowe tkaniny noszone przez kobiety w Afryce Zachodniej. Chińczycy kopiują je i sprzedają za grosze.

Bracia Mactar i Moussa Gueye, których dziad robił pantofle dla królów królestwa Kajor na terenach dzisiejszego Senegalu (przetrwało ono aż do podboju przez Francuzów w końcu XIX wieku), mówią, że po raz pierwszy zetknęli się z Chińczykami w 1998 roku na targach handlowych w Dakarze. Do stoiska braci podszedł chiński handlowiec. Podziwiał wyroby i wracał jeszcze parę razy popatrzeć, ale nic nie kupił. Wkrótce potem grupa chińskich kupców przyjechała do 25-tysicznego Ngaye Mekhe.

- Powiedzieli, że chcą kupować nasze wyroby. Kłamali. Zanim rok upłynął, rynek został zalany moim wzorem babuszy - tyle że chińskimi z plastiku - opowiada 46-letni Mactar.

Babusze produkowane w sengalskim mieście kosztują nie mniej niż 20 dolarów, a chińskie podróbki - tylko 4. Rzemieślnik nad parą pantofli pracuje cały dzień, a Chińczycy produkują je w fabrykach i kontenerami wysyłają do Senegalu.

- Nasz rząd powinien nas chronić - mówi straszy z braci, 53-letni Moussa Gueye. - Przecież te nielegalne podróbki przechodzą przez port. Dlaczego nasze władze nie kontrolują tego co przypływa?.

- Martwi mnie, że Chińczycy niczego tu nie kupują, przyjeżdżają jedynie, żeby sprzedawać - żali się Moussa. - Nie kupują niczego, co jest nad ziemią. Tylko to, co w niej leży głęboko.

W mowie na temat stosunków z Afryką chiński wiceminister spraw zagranicznych odpierał w lipcu krytykę rosnących wpływów Chin w Afryce. Zaprzeczał, że Chiny zaprowadzają tam nową formę kolonializmu. Wskazywał, że chińskie wsparcie gospodarcze daje afrykańskim krajom możliwości, jakich nigdy nie miały w ramach zachodniego systemu.

Na targu HLM (wym. "asz-el-em", od francuskiego skrótu oznaczającego mieszkania za czynsz umiarkowany) w Dakarze przeciskają się wśród stoisk kobiety szukające dla siebie materiału na suknie i zawoje. Ale większość tkanin już nie pochodzi z Afryki. Targ HLM otwarty w 1976 roku to jedno z największych targowisk w Afryce Zachodniej.

Skrzynkę mailową Oumara Thiama w ruchliwym magazynie zapełniają e-maile od handlowców, których nazwiska są zapisane chińskimi znakami. Thiam handluje jedynie chińskimi podróbkami afrykańskich batików. - Są bardzo podobne do autentyków. Cała różnica leży w jakości. I są o wiele tańsze - mówi.

Według eksperta ds. Afryki Petera Phama w samej tylko północnej Nigerii ćwierć miliona ludzi straciło pracę w przemyśle tekstylnym. - Z pewnością te tańsze produkty są bardziej dostępne, ale jednocześnie niszczą sektor wytwórczy w Afryce - mówi Pham, dyrektor Centrum Afrykańskiego w Radzie Atlantyckiej w Waszyngtonie.

W Ngaye Mekhe, warsztat braci Gueye nadal pracuje pełną parą mimo zalewu babuszy z Chin. Swoje pierwsze pantofle bracia wyprodukowali, kiedy mieli 10 lat. Tradycyjnego rzemiosła uczyli się u dziadka.

Ich pantofle nosił prezydent Senegalu, a na liście klientów są przedstawiciele senegalskich elit. Braciom udało się utrzymać w fachu, ponieważ górna warstwa senegalskiego społeczeństwa stawia na jakość, gotowa wydać więcej na pantofle z miękkiej skórki z futrówką, o podeszwie podklejonej gumą, występujące w kolorach od wiśniowego po piaskowoszary.

Babusze o spiczastych noskach Senegalczycy zakładają na specjalne okazje jak chrzty i śluby. Są również obuwiem wkładanym w piątki, kiedy mężczyźni w pełnych szatach udają się na piątkowe modły i na krawężniku przed meczetami leżą długie rzędy kolorowych pantofli bez pięt.

Pozostałym około 1500 mistrzom szewskim w Ngaye Mekhe jest trudniej przetrwać. Wielu nie widzi już przyszłości w produkcji babuszy. Oprócz nich robią teraz jeszcze sandały i mokasyny.

A bracia Gueye mają jeszcze jedną taktykę w zanadrzu: odmawiają napraw chińskiej tandety, w której podeszwy zdzierają się po paru miesiącach. - Ludzie przynoszą mi te pantofle, chińskie pantofle! - oburza się Mactar Gueye. - Z zasady nie sprzedaję babuszy Chińczykom. A chińskich kapci reperować nie będę. I dodaje: - Dla nas to kwestia przeżycia.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Przez 6 godzin kradli 42-kilogramowe kawały sera warte 100 tys. euro
Przez 6 godzin kradli 42-kilogramowe kawały sera warte 100 tys. euro
Fala zwolnień w Krakowie. Duża korporacja drugi raz zgłasza grupowe
Fala zwolnień w Krakowie. Duża korporacja drugi raz zgłasza grupowe
Wyrzuć te przedmioty z piwnicy. Kara do 5 tys. zł
Wyrzuć te przedmioty z piwnicy. Kara do 5 tys. zł
Ceny węgla w Polsce. Oto ile kosztuje tona opału na początku listopada
Ceny węgla w Polsce. Oto ile kosztuje tona opału na początku listopada
Cała branża nie reguluje należności. Oto średni zator płatniczy
Cała branża nie reguluje należności. Oto średni zator płatniczy
Niemcy zbadali proszki do prania. Zwycięska marka w dyskoncie w Polsce
Niemcy zbadali proszki do prania. Zwycięska marka w dyskoncie w Polsce
Rośnie chaos w Stanach. Zaczyna brakować monet
Rośnie chaos w Stanach. Zaczyna brakować monet
Dubajskie przysmaki pod cmentarzem. Ceny jedzenia w Warszawie
Dubajskie przysmaki pod cmentarzem. Ceny jedzenia w Warszawie
300 tys. zł wsparcia dla rolników. Termin już za niecałe trzy tygodnie
300 tys. zł wsparcia dla rolników. Termin już za niecałe trzy tygodnie
Nadchodzi nowy portal ZUS-u. Zastąpi dotychczasowy system
Nadchodzi nowy portal ZUS-u. Zastąpi dotychczasowy system
Awaria BLIK-a. Problemy z generowaniem kodów i płatnościami
Awaria BLIK-a. Problemy z generowaniem kodów i płatnościami
Wielka akcja policji. Trzynaście kobiet zatrzymanych w całej Polsce
Wielka akcja policji. Trzynaście kobiet zatrzymanych w całej Polsce