W tych branżach piją najwięcej

Podczas przerwy w pracy idą na piwo albo na drinka. Po pracy piją, żeby się odstresować. Nierzadko następnego dnia przychodzą do pracy na "gazie". Pracodawcy przymykają oko. Są branże, których przedstawiciele piją wręcz na okrągło.

W tych branżach piją najwięcej
Źródło zdjęć: © thinkstock

11.07.2011 | aktual.: 11.07.2011 10:58

Pracodawcy najczęściej udają, że nie widzą problemu. Uważają nawet, że alkohol "pomaga" podwładnemu. Reagują dopiero, gdy problem się nasila.

- Sprzedawałem nieruchomości, reprezentowałem dużą firmę. Muszę przyznać, że najlepsze kontrakty podpisywałem z kontrahentem po kilku głębszych. Niestety w tej branży to wręcz standard, tyle że nikt o tym nie mówi głośno. Czasem po takim całonocnym "podpisywaniu umowy", nie przychodziłem do pracy następnego dnia. Dzwoniłem do szefa i mówiłem mu prawdę. Gratulował mi kontraktu i twierdził, że należy mi się wolne po takiej nocy. Nieraz w biurze robiłem kalkulacje "na gazie". Szef zamawiał mi taksówkę, całkowicie tolerował to, że piję. Po dwóch latach wpadłem w alkoholizm, bez kilkunastu piw dziennie, nie funkcjonowałem. Dziś się leczę, zmieniłem pracę, jestem teraz szefem działu obsługi klienta w innej firmie. Oczywiście sam sobie jestem winny, ale czuję się trochę ofiarą tamtej firmy i poprzedniego pracodawcy - przyznaje Adam, ma 38 lat.

Ofiarą czuje się też Remigiusz, dziennikarz z Krakowa. Twierdzi, że w środowisku dziennikarskim alkoholizm jest już prawdziwą plagą. - Oczywiście przez stres i zabójcze tempo pracy. Byłem reporterem w codziennej gazecie, zajmowałem się tzw. wydarzeniówką. Żeby uspokoić nerwy codziennie chodziłem z kumplami do pubu. Alkohol był moim jedynym sposobem na odstresowanie się i zaśnięcie. Zauważyłem też, że po alkoholu pisze mi się łatwiej i mam więcej pomysłów. Byłem najlepszym dziennikarzem. Niestety piłem coraz więcej, wreszcie zacząłem robić błędy. Spóźniałem się na konferencje prasowe, bo musiałem skoczyć na jedno szybkie piwo. Myliłem w tekstach fakty, nazwiska. Szef nieraz ze mną pił w pubie i chwalił mnie. To była dla mnie nobilitacja. Gdy jednak wpadłem w nałóg, wyrzucił mnie jak śmiecia, chociaż ciężko dla niego pracowałem. Uważam, że mój alkoholizm to jego wina. Mój szef mnie po prostu zniszczył - twierdzi Remigiusz, prosi o anonimowość, ma 42 lat. Andrzej był lekarzem. Podobnie jak Remigiusz, zaczął
pić, żeby się odstresować. Twierdzi, że alkohol był jedynym lekiem na przepracowanie. Jak przekonuje musiał pracować dużo, żeby utrzymać rodzinę. Dziś jest rehabilitantem w prywatnej klinice. Leczy się z nałogu.

- Z alkoholizmem jest tak, że ktoś może pić dużo po pracy i w weekendy i nie zachorować na chorobę alkoholową. Zacząłem pić, żeby przetrwać trudny czas. Kłopot w tym, że nie przestałem, żeby żyć musiałem pić więcej i więcej. Miałem kłopoty finansowe, musiałem pracować więcej, brałem więc dodatkowe dyżury. Często piłem w pracy. Uważałem, żeby pacjenci nie poczuli alkoholu. Na szczęście nie było skarg, a mój przełożony niczego nie zauważył. Zauważyła żona, to dzięki niej wybrałem się na leczenie i odszedłem z pracy. Wziąłem urlop, bo nie byłem w stanie pracować. I tak cieszę się, że nie zrobiłem nikomu krzywdy - mówi Andrzej, ma 46 lat, mieszka pod Poznaniem.

Kto więc jest winny? Pracodawcy, którzy wymagają za dużo, utrzymują stresujące warunki pracy i jest im obojętne jakim kosztem osiągany jest efekt? A może to wyłączna wina pracowników?

- Nałogu nie można usprawiedliwiać stresem, czy tolerancyjnym pracodawcą. Ale rzeczywiście istnieje lista zawodów, których przedstawicie są bardziej narażeni na to, by wpaść w alkoholizm lub narkomanię. Na liście przodują niestety lekarze, na następnych miejscach są dziennikarze, artyści, ale też osoby, które prowadzą własny biznes - twierdzi Anna Podolska, psycholog, prowadzi terapie dla alkoholików.

Alkoholizmu w pracy nie można tolerować w żadnym wypadku - dodaje Anna Podolska, psycholog. - Mam wielu pacjentów, którzy twierdzą, że alkohol pomaga w biznesie. To nie jest prawda. Pomóc może nieformalne spotkanie, ale na pewno nie nadużywanie alkoholu. Taka powtarzająca się sytuacja prędzej czy później prowadzi do błędów w pracy, czy awantur w domu. Dobry szef w żadnym wypadku nie może tolerować nietrzeźwości w pracy. Niestety coraz więcej pracowników wpada w alkoholizm. O ile jeszcze kilka lat temu picie było domeną pracowników fizycznych, o tyle coraz częściej piją osoby wykształcone, na odpowiedzialnych stanowiskach.

Krzysztof Winnicki/JK

alkoholizmzawodybranże
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (130)