Wall Street nie spanikowała, czas na Europę
Amerykańskie indeksy zdołały w środę wyjść na plus, mimo kiepskich danych dotyczących usług. Europejskie parkiety zmartwiły się ich stanem bardziej. Dziś jednak czekają nas nowe impulsy. W roli głównej stopy procentowe w Europie i rynek pracy za oceanem.
07.07.2011 | aktual.: 07.07.2011 09:22
Przebieg środowej sesji w Nowym Jorku nie był tak dynamiczny, jak w kilku poprzednich dniach, ale elementów dramatyzmu trudno mu odmówić. S&P500 zyskał co prawda ostatecznie jedynie 0,1 proc., ale rozpiętość wahań w ciągu dnia była większa i zwrotów sytuacji nie brakowało. Informacja o większym niż się spodziewano spadku indeksu aktywności w amerykańskich usługach zepchnęła indeks kilka punktów w dół, do dziennego minimum, które wypadło na poziomie 1330,9 punktu. Byki uznały jednak taki spadek za przesadzony i po nieco ponad dwóch godzinach wyprowadziły wskaźnik nad kreskę, do 1340,9 punktów. Na ostatnie dwie godziny sesji obu stronom rynku kondycji już zabrakło i handel toczył się w okolicy wtorkowego zamknięcia. Godne podkreślenia jest to, że dane dotyczące usług nie potwierdziły wcześniejszego optymistycznego wskazania dla perspektyw amerykańskiego przemysłu, a mimo to indeksy nie skorygowały budowanego w znacznej mierze na tej ostatniej przesłance kilkusesyjnego trendu wzrostowego. Dow Jones poszedł
nawet w górę o całkiem przyzwoite 0,45 proc. Wczoraj zaś dla Amerykanów ani obniżona ocena kredytowa Portugalii, ani podniesione chińskie stopy procentowe nie miały wielkiego znaczenia. Efekt jest taki, że w dalszym ciągu nie wiemy na czym stoimy, a kolejna szansa na rozstrzygnięcie dylematu nadejdzie w piątek wraz z danymi z rynku pracy. Dziś mamy jedynie przygrywkę do nich w postaci raportu ADP o szacunkowej zmianie liczby miejsc pracy oraz liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Południowa informacja o dynamice produkcji przemysłowej w Niemczech i Wielkiej Brytanii nie powinny w istotny sposób wpłynąć na rynki. Może natomiast wpłynąć posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. Prawdopodobne jest ich kolejne podwyższenie.
Na giełdach azjatyckich dziś w większości zmiany były bardzo niewielkie. Na godzinę przed zamknięciem Nikkei zyskiwał 0,1 proc. Jedynie Shangahai B-Share szedł w górę o 1 proc. W Hong Kongu zwyżka sięgała 0,7 proc., a na Tajwanie wskaźnik tracił 0,6 proc.
Indeks naszych blue chipów, choć przez parę godzin bronił się przed większą przeceną i do europejskich outsiderów wcale nie należał, w końcówce jednak uległ presji. Zakończenie środowej sesji tuż nad poziome 2790 punktów i spadkiem sięgającym 0,75 proc. trudno nazwać sukcesem byków. Wskutek tego niefortunnego finiszu nasz parkiet dołączył jednak do grona liderów spadków, czyli Aten, Madrytu, Budapesztu czy Stambułu, o Mediolanie i Lizbonie nie wspominając. Dziś czeka nas techniczna operacja korygowania kursu odniesienia dla notowań akcji KGHM o 14,9 zł czyli o wartość dywidendy. Dzięki niej nie będziemy odnosić wrażenia, że cena akcji spółki spadła nagle o 7,5 proc., jednak WIG20 i kontrakty na ten indeks jej skutki prawdopodobnie odczują. Zamieszanie z tym związane szybko minie i będzie można już zarabiać i tracić pieniądze w zwykły sposób.
Roman Przasnyski, Open Finance