Waluty coraz mocniejsze. W sklepach będzie drożej
Kryzys na rynkach finansowych oraz słabnący złoty zmuszą nas do oszczędzania. Sklepy RTV i AGD, które sprowadzają towar z zagranicy, już zapowiadają podwyżki. Drożeją też wycieczki zagraniczne, importowane auta oraz benzyna.
28.10.2008 | aktual.: 28.10.2008 08:07
Z informacji "Polski" wynika, że już w przyszłym tygodniu o 10 procent podrożeją telewizory, telefony komórkowe i komputery sprzedawane w sklepach i dużych centrach handlowych. Szefowie sieci MediaMarkt i Saturn otrzymali kilka dni temu faks od kilku dostawców sprzętu elektronicznego - m.in. firm Toshiba, NTT oraz Samsung - którzy zapowiadają podwyżki. To zaskoczyło handlowców, bo jeszcze na początku ubiegłego tygodnia przewidywali, że przed świętami Bożego Narodzenia żaden zagraniczny producent nie odważy się na podwyżki, bo skutecznie odstraszą one klientów. _ Niestety, dostawcy zapowiedzieli, że muszą podnieść ceny wraz z najbliższą dostawą _- mówi Wioletta Batóg, rzecznik sieci MediaMarkt i Saturn.
Oznacza to, że np. za 21-calowy telewizor, który dziś kosztuje średnio 656 zł, już w przyszłym tygodniu zapłacimy 722 zł. Z kolei pralkosuszarka kosztująca dziś 1,2 tys. zł podrożeje do ponad 1,3 tys. zł. _ Takie są naturalne skutki słabnącego złotego i drożejących euro, franka czy dolara. Import staje się coraz droższy, co odbija się na nas wszystkich. Jednak z prawdziwą falą podwyżek będziemy mieli do czynienia już w nowym roku. Do świąt nie będzie cenowej rewolucji _- uważa Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank.
Polecamy: » Kalkulator walutowy - przelicz wartość posiadanych środków na inną walutę » Najnowsze wiadomości z kraju i ze świata » Kursy walut on-line src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1474239600&de=1474299000&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=USDPLN&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=CHFPLN&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=1"/>
Od początku tygodnia złoty stracił wobec dolara prawie 15 proc., wobec franka 13,4 proc., a wobec euro 10,7 proc. Wszystko przez to, że naszą walutę zaczęli masowo wyprzedawać inwestorzy zrażeni kryzysem finansowym na Węgrzech. Traktując Polskę jako część Europy Środkowo-Wschodniej narażonej na kryzys, wyprzedają na potęgę akcje polskich przedsiębiorstw i obligacje, przyczyniając się do gwałtownej deprecjacji złotego.
Osłabienie naszej waluty na własnej skórze poczuli ci, którzy planowali w tych dniach urlop w egzotycznym kraju. Chociaż podstawowe ceny usług na razie się nie zmieniły, to rośnie wysokość opłat dodatkowych. Coraz więcej touroperatorów w związku z ryzykiem walutowym wprowadza dopłaty kursowe. Dotyczy to głównie kierunków egzotycznych, takich jak: Sri Lanka, Kuba, Jordania, Izrael. Wysokość dopłat uzależniona jest od biura podróży. Na przykład w przypadku podróży na Kubę i indonezyjską wyspę Bali może sięgać 300-500 zł. Do tej pory tygodniowa wycieczka do kubańskiego kurortu Varadero kosztowała niespełna 4 tys. zł, dziś już ponad 4,2 tys. zł. Ale więcej płacimy też za pamiątki i zakupy w krajach strefy dolarowej. Wydamy tam o prawie 50 proc. więcej niż w lipcu. Touroperatorzy mają też problemy z obsługą niektórych planowanych wcześniej kierunków, bo tanie linie lotnicze, które nie dostają teraz kredytów, renegocjują warunki umów. W rezultacie biura podróży zmuszone są szukać nowych poddostawców, ale płacą
wówczas więcej.
Nie opłaci się sprowadzanie aut z Unii i USA. Używane 3-4-letnie auto średniej klasy kosztuje w Niemczech 10 tys. euro. Jeszcze w lipcu na jego zakup wystarczyło 33 tys. zł, a dziś trzeba wydać aż 37,5 tys. zł. Eksperci z branży motoryzacyjnej podkreślają jednak, że podwyżki cen importowanych aut to tylko jedna strona medalu. Kryzys może sprawić, że w najbliższych dniach spadną ceny samochodów w naszych salonach.
_ Dilerzy muszą pozbywać się aut, które zamawiali, gdy koniunktura była zdecydowanie lepsza _- mówi Leszek Lerch, ekspert z Ernst&Young. Dlatego kryzysu i gwałtownych wahań kursowych nie powinni odczuć ci, którzy nie kupowali samochodów z importu, zaopatrywali się w dyskontach i sklepach internetowych, oferujących dużo tańsze produkty. Z badań firmy Roland Berger wynika, że za cztery lata w dyskontach, takich jak np. Biedronka czy Lidl, będziemy zostawiać ponad 20 mld zł rocznie. To o prawie 6 mld zł więcej niż teraz. Szefowie tych sieci mogą już teraz liczyć zyski.
Pięć rad na ciężkie czasy kryzysu
- Sprawdzaj ceny produktów na porównywarkach internetowych Wejdź np. na strony Skapiec.pl lub Nokaut.pl i porównaj ceny poszczególnych produktów. Dzięki temu możesz zaoszczędzić nawet kilkaset złotych. Identyczna pralka w różnych sklepach może kosztować od 1,2 do 1,6 tys. zł.
- Negocjuj ceny, pytaj o upusty Rabatów udzielają nie tylko sklepy prywatne, ale także supermarkety z elektroniką. Na przykład w MediaMarkt czy Saturnie trzeba poprosić o rozmowę z kierownikiem stoiska.
- Poszukaj na forach internetowych osób, które chcą kupić ten sam produkt co ty Rosnące ceny zmuszają do działania w grupie. Uczestnicy forów internetowych mogą uzyskać u sprzedawcy wyższy rabat.
- Nie kupuj wszystkiego, co jest oznaczone hasłem promocja Wiele sieci często wykorzystuje ją tylko jako hasło marketingowe, za którym nie kryje się żadna obniżka ceny. Dlatego, zanim kupisz np. kamerę wideo, sprawdź, ile kosztuje ona w sklepie obok.
- Przed wyjściem do sklepu zrób listę produktów, które są ci naprawdę potrzebne Ściśle się jej trzymaj i nie kupuj rzeczy, które może kiedyś ci się przydadzą. Tomasz Ł. Rożek Współpraca: J. Pieńczykowska, M. Wachowicz POLSKA Dziennik Bałtycki