Wielka Brytania oczami polskiego emigranta
Polski doktorant informatyki pokazał prawdziwe życie Brytyjczyków
05.10.2011 | aktual.: 05.10.2011 13:17
Kobieta podobno przeżyła szok. Przywożone do Polski filmiki ze spokojnych weekendowych wycieczek Anki i jej chłopaka po brytyjskich ogrodach i wybrzeżu południowej Anglii nijak miały się do fotografii pijanych do nieprzytomności dziewcząt i nocnych, zaśmieconych ulic.
W szoku byli też Brytyjczycy. Oburzeni byli nie tym, co zobaczyli, ale faktem, iż zdjęcia, które poszły w świat z komentarzami o pijących bez umiaru kobietach i oddających mocz w miejscach publicznych mieszkańcach miasta, zrobione zostały przez Polaka. Byłabym ostrożna w krytykowaniu za to autora wystawy „Cardiff nocą”. Jego prace to nie wynik przypadku czy jednorazowego wypadu na miasto, ale fotografie wybrane z setek tych, jakie zrobił w ciągu pięciu lat studiów na miejscowym uniwersytecie.
Doktorant informatyki pokazał na nich prawdziwe życie prawdziwych ludzi w prawdziwym mieście. Uwiecznił zresztą nie tylko pijaństwo, ale i radość, dobrą zabawę oraz dużo pozytywnych emocji. O ile dla matki Anki czymś niecodziennym był uwieczniony przez Dakowicza mężczyzna w stroju kobiety czy pijani ludzie w śmieciach, o tyle zjawiskiem paranienormalnym wydaje się reakcja Brytyjczyków na pokazane na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii Prasowej w Perpignan zdjęcia Polaka. Jest na nich w końcu nic innego, jak wycinek rzeczywistości – sceny, które zobaczyć można w każdym większym mieście w czasie weekendów, oraz sytuacje, w których wielu krytykujących samemu bierze czy wzięło udział. Wszak niejeden tydzień w pracy rozpoczyna się od pełnych śmiechu opowieści o niedzielnych „porankach kojota”, a na powtarzające się od lat alarmy NHS o nadużywaniu alkoholu na Wyspach mało kto zwraca uwagę.
Nie od dziś wiadomo, że Brytyjczycy – bez względu na wiek – uwielbiają balować i zakładać na sobotnie wyjścia na miasto uszy króliczków Playboya. To żaden – jak oceniła rodzina znajomej Polki – świata koniec, ale brytyjskie realia, których jednymi z podstaw są luz i dobra zabawa. Jeśli już jednak o końcu świata mowa, to w zamieszaniu wokół wystawy o Cardiff znalazłam go gdzieś indziej – w atakach na jej autora ze strony tych, którzy doskonale wiedzą, iż pokazał prawdę, prawdę i tylko prawdę. Taka reakcja to jeszcze jeden dowód, że koniec świata to kompletna katastrofa.
Agnieszka Bielamowicz
[
]( http://elondyn.co.uk/ )